niedziela, 15 czerwca 2014

50.


Unknown you, are you the Genius behind it all?...

Następnego dnia, po rundce po sklepach, pojechali na klify Moheru. Tam dopiero można było mówić o malowniczości! Pogoda im dopisywała, a w świetle słońca kolory były wprost nie do opisania. Huk rozbijającej się o skały wody robił wrażenie, zwłaszcza kiedy stawało się przy krawędzi. Niebezpieczne, dzikie piękno, niczym nie zmącone.

- He’s a Genius. – powiedział Paddy. Stał za Magdą, obejmując ją w pasie. Trzymał ją mocno, jakby chciał uchronić przed ewentualnym posunięciem się o milimetr za daleko. – W takich miejscach nie pojmuję totalnie, jak ktoś może myśleć, że to wszystko zapoczątkował przypadkowy wybuch. Przecież to piękno aż onieśmiela! Musi stać za nim genialny Twórca, to jest tak oczywiste…
- Że aż nie do przyjęcia dla niektórych. – dokończyła. – Zbyt proste.
- No ale… Słyszysz w radiu świetną piosenkę. To co robisz? Szukasz wykonawcy. Albo zegarek. Wiadomo, że ktoś wymyślił cały mechanizm i jeszcze złożył to wszystko do kupy. Za dziełem musi stać twórca, chyba jeszcze nic nigdy nie powstało samo z siebie.
- Napisz o tym piosenkę.
- Już mi to chodzi po głowie. Skąd wiedziałaś? – uśmiechnął się.
- Trochę już cię znam.
- Chyba nawet lepiej niż trochę. A ostatnio poznajesz takie strony, o których ja wolałbym zapomnieć….
- Daj spokój. Ty też mnie widziałeś taką, a zobaczysz pewnie nie raz w jeszcze gorszych wersjach. Nie da się być zawsze w dobrej formie i wyglądać idealnie.
- Ty w każdej wersji wyglądasz ślicznie.
- Dobra odpowiedź, Paddy. – uśmiechnęła się. – Obiektywnie na pewno nie. Ale jeśli ty tak mnie postrzegasz, to super. Ty też mi się najbardziej podobasz rano, rozczochrany i na wpół przytomny…
- Naprawdę najbardziej?
- Taki jesteś bardziej „mój”… Mało kto zna cię takiego…
- Zawsze jestem twój. – spoważniał. - Jeśli tylko chcesz…
- Bardzo chcę. I chcę być twoja.
- So we have a deal. – powiedział i cmoknął ją gdzieś za uchem.

Nagle puścił ją i wsadził rękę do kieszeni. Magdę sparaliżowało. W jednej sekundzie przypomniała jej się cała rozmowa z Magdą P. na temat nie czekania zbyt długo z… Ze ściśniętym jak przed egzaminem żołądkiem i totalną pustką w głowie patrzyła na ruch jego ręki. Pogrzebał tam trochę i wyjął… chusteczki… Odpakował jedną, wytarł nos i złapał ją za rękę.
- Idziemy? – zapytał po prostu.
- Tak. – mieszanina ulgi i rozczarowania wypełniła ją swoją dziwaczną treścią. Miała nadzieję, że był zbyt zajęty smarkaniem, żeby zauważyć, co przed chwilą przeżyła… Poszli na długi spacer wzdłuż klifów. Paddy rozmawiał po niemiecku przez telefon, bo Sven dał mu cynk, że jest ciekawa propozycja nagrania programu o nim, więc oddzwonił i dowiadywał się szczegółów.

Magda miała więc chwilę dla siebie na zagłębienie się w swoje odczucia. O co jej właściwie chodziło? Chciała tego przecież bardzo... Czy może tylko wydawało jej się, że chce? A tak naprawdę obecny układ, bez konkretnych zobowiązań, odpowiadał jej bardziej? Zawsze można było się wycofać, wrócić do swojego dawnego życia… Nie podejmować wyzwań życia z drugą osobą, które mogą być trudne i mało przyjemne. Tego się bała? Że kiedy przyjdą trudności, będzie chciała od nich uciec, a nie da się?

Wszystkie te wątpliwości brzmiały absurdalnie. Od dawna miała przemyślane i poukładane poglądy w tej kwestii. Dotychczasowe życie z Paddy’m, każda sytuacja, w jakiej w nim się znalazła utwierdzała ją tylko, że chce właśnie wszystko przeżywać z nim. Dzielić z nim codzienność, bo wtedy dopiero miała smak, przestawała być marazmem tych samych spraw, powtarzanych w kółko, w tej samej kolejności, a zaczynała być... życiem. Soczystym, pełnym sensu, kolorów. „Panie, daj mi światło… Jeśli chcesz tego człowieka dla mnie, to pokaż mi to, proszę… Nie chcę robić nic wbrew Tobie.” – pomyślała.

- O czym myślisz? – zapytał Paddy, chowając telefon i siadając obok niej na trawie. Pokazała tylko mały różaniec, który trzymała w dłoni, pokiwał głową ze zrozumieniem. Spędzili tam jeszcze sporo czasu, po prostu będąc, tam i wtedy. Leżeli przy krawędzi klifu, z głowami skierowanymi w dół, co potęgowało wszystkie wrażenia. A potem tak po prostu, na trawie, trzymając się za ręce. Paddy nucił ‘Black is the colour’, bo miejsce było jak najbardziej odpowiednie, a Magda zapytała, kto w takim razie jest jego ‘true love’, bo ona czarnych włosów nie miała na pewno… Paddy uśmiechnął się i zmienił ‘black’ na ‘dark’, żeby bardziej pasowało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz