Forget your
troubles for a little while…
Kiedy na drugi dzień rano faktycznie
zadzwonił, żeby je obudzić, miały ochotę utopić telefon w resztkach Chardonnay.
Z bolącymi głowami, piaskiem w oczach i pustynią w ustach zwlekły się jednak w
stronę kuchni, reanimowały wodą z cytryną, następnie prysznicem, więc kiedy
przyjechał po nie godzinę po pobudce, były już względnie ogarnięte i żywe.
Zjedli razem śniadanie, przy którym Paddy nabijał się z nich prawie cały czas,
nazywając je ‘party girls’ i koło południa wyruszyli na prezentację okolicy.
Zaczęli od plaży, na której trochę im zeszło, bo nagle wszyscy odczuli potrzebę
relaksu, z dala od zgiełku miasta… Potem przeszli się po wszystkich ulubionych
zakątkach, omawiając mniej lub bardziej szczegółowo poszczególne miejsca, głównie
z perspektywy własnych z nimi skojarzeń. Zjedli obiad we włoskiej knajpce, też
dobrze znanej i wielokrotnie przetestowanej i potem Paddy musiał już wracać do
swoich spraw, żeby coś tam ważnego podogrywać, więc wpadli na pomysł, żeby
pokazać jeszcze Magdzie studio i jak to wszystko się odbywa, na co zareagowała
z dość dużym entuzjazmem. Spędziły tam tylko chwilę, żeby Paddy miał szansę nie
tkwić tam pół nocy, ale był to ciekawy punkt programu i w sumie Magda bardzo
się cieszyła, że Magda P. może zobaczyć, jak wygląda jej życie, bo później w
rozmowach łatwiej jej będzie wszystko sobie wyobrazić albo nawet lepiej
zrozumieć.
Wróciły do domu spacerkiem,
kontynuując zwiedzanie po drodze i zastanawiając się, jak chcą spędzić wieczór.
Stanęło na tym, że na luzie – jakiś film, kanapa, herbata... Na procenty jakoś
ochota im odeszła…
- Powiem ci, że dobrze
to wszystko wygląda. – podzieliła się Magda P. z uśmiechem, który wskazywał, że
nawet lepiej, niż dobrze. – Trochę się bałam, że nie czujesz się tu tak do
końca u siebie i że to Paddy najbardziej cię tu trzyma, ale to chyba jednak nie
tak. Znalazłaś swoje miejsce, co?
- Prawda jest taka, że
znalazłam swoje miejsce przy nim. I czy będziemy mieszkać tutaj, czy
gdziekolwiek indziej, to to jest jednak sprawa drugorzędna. Gdyby nie było
Paddy’ego, nie chciałabym zostać tu na stałe. Ale jest, więc mogę. Rozumiesz
coś z tego…?
- Jasne. Fajne jest
to, że słyszę, że masz w tym wolność. I ta relacja między wami… Powiem ci…
- Jest moc? – weszła
jej w słowo Magda z porozumiewawczym uśmiechem.
- Moc, więź, ogień,
wszystko tam jest, co trzeba. Naprawdę… Ja nie mam żadnych wątpliwości, jak na
was patrzę, że jesteście dla siebie.
- Dzięki, że to
mówisz. Ja też nie mam takich wątpliwości, ale jednak miło posłuchać, kiedy
ktoś z zewnątrz widzi to tak samo. Właściwie nikt z moich znajomych nie widział
nas jeszcze razem…
- A jak reagują jego
znajomi czy rodzina?
- Na szczęście
pozytywnie. Chyba po wszystkich życiowych perypetiach Paddy’ego teraz oddychają
z ulgą, że zaczyna się stabilizować. W sumie z jedną siostrą znam się trochę
bliżej, a z drugą zapoznałam się tylko, ale za to gołym okiem widać, że
nadajemy na tej samej fali. Super dogaduję się też z żoną Angelo, on sam też
jest bardzo w porządku. Z całą resztą rozmawiałam parę razy, na pewno nie
odczułam jakiegoś wrogiego nastawienia z niczyjej strony… Czuję się wśród nich
normalnie, jak wśród dobrych znajomych.
- To dobrze. Pewnie
niedługo będziesz częścią tej rodziny.
- ?? Jak to częścią…?
jak to niedługo? – po momencie zawahania zapytała niezbyt składnie Magda.
- No co, Paddy jest od
ciebie parę lat starszy, poza tym wydaje się być człowiekiem, który wie, czego
chce. Myślisz, że będzie zwlekał nie wiadomo jak długo z zaręczynami?
Magda zaniemówiła.
Oczywiście przechodziło jej to przez głowę nie raz, ale tak postawiona sprawa
przez kogoś z zewnątrz rzucała na nią jakieś inne światło. Bardzo jasne.
Realnie jasne.
- No ale… To dopiero
kilka miesięcy jak jesteśmy razem… Myślisz, że on już o tym myśli?
- Podobno siedem
miesięcy wystarczy, żeby wiedzieć, czy to ta/ten, czy nie. Nie pamiętasz? Poza
tym potem jest jeszcze narzeczeństwo. – w tonie Magdy P. słychać było nutkę
rozmarzenia. Magda jednak jakoś dziwnie się poczuła w tym wszystkim. – Hej, ja
przepraszam, że tak ci wpycham jakieś moje przemyślenia. Ale nie powiesz mi, że
to nie marzysz o tym skrycie, odkąd go poznałaś?
- Tak, czyli 2/3
mojego życia. – uśmiechnęła się wreszcie. – Ale teraz, kiedy to faktycznie
zaczyna brzmieć realnie, jakoś mnie przeraziło.
- Spokojnie, na pewno
będziesz miała odpowiednią ilość czasu, żeby się z tym oswoić.
- Ludzie, mówisz tak,
jakby Paddy właśnie teraz wybierał pierścionek zaręczynowy. Może on wcale
jeszcze o tym nie myśli, tylko tak ci się wydaje!
- Może, może.
Spokojnie. Pan Bóg go natchnie w odpowiedniej chwili.
- Taaak… A jak tam
Dawid? – zmieniła temat na sprawy przyjaciółki i z ulgą stwierdziła, że
chwyciło. Na tył głowy zepchnęła tę niepokój, który wywołały w niej
spostrzeżenia Magdy P.
Nie wracały już więcej do tego tematu,
znalazły dobry hiszpański film z jeszcze lepszą muzyką do niego i wymieniały
się tylko co chwilę wrażeniami z oglądania albo tym, co akurat przyszło im do
głowy, a nie zostało jeszcze omówione. Około północy zadzwonił Paddy z
informacją, że już skończył i pytaniem, czy bawią się równie dobrze jak
poprzedniego wieczoru… Nie chciał już do nich dołączać, bo był zmęczony, a i
tak mieli się widzieć przez cały kolejny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz