niedziela, 22 czerwca 2014

58.


Please, don’t go…

Udało jej się zasnąć na kilka godzin. Wstała jednak z bolącą głową i zapuchniętymi od płaczu oczami. Tęskniła za nim strasznie. Myśl, że mogłaby go stracić, paraliżowała ją. Dopiero potem była złość i zazdrość, dziwnie stłumione przez te dwa pierwsze uczucia… Ubrała się, ledwo rejestrując, co właściwie na siebie wciąga. Myśl o śniadaniu nawet nie przyszła jej do głowy. Wyszła z bloku, jak w transie kierując się w stronę pracy.
- Hej! – usłyszała bardzo dobrze znany jej głos. Zadrżała. Odwróciła się. Paddy, wyglądający jak zombie, w ciuchach z poprzedniego dnia, czekał na nią z papierową torebką w ręce.
- Cześć. – Nie ruszyła się.
Podszedł do niej i zdecydowanym ruchem przytulił ją do siebie.
- Nie mogłem wytrzymać do popołudnia. Musiałem cię zobaczyć.
Magda wtuliła się w niego, zapominając choć na chwilę o wszystkim, co zatruwało jej myśli. To było jej ukochane miejsce na ziemi – jego ramiona. To było JEJ miejsce. Paddy odetchnął z ulgą. Miał ją przy sobie. Jej ciało idealnie wpasowane w jego. Zapach jej włosów, który zniewalał go i uspokajał jednocześnie. Schował w nich twarz, rozkoszując się nim.
- Przyniosłem ci śniadanie. – dał jej torebkę.
- Dzięki.
- Podwiozę cię. Będziemy mieć chwilę dłużej dla siebie.
- Ok.

Rozmawiała jak automat. Wsiedli do samochodu. Na światłach Paddy złapał ją za rękę. Widziała, że on się boi.
- Jakie masz plany na dzisiaj? – chciała, żeby to zabrzmiało normalnie, nie jak sprawdzanie, czy czasem nie zamierza spotykać się z Joelle.
- Teraz pojadę do Angelo. Muszę z nim pogadać. Czasem czuję, jakby to on był moim starszym bratem…
Kiwnęła głową. Angelo był poukładany. I znał swojego brata na wylot. Miała do niego zaufanie, wiedziała, że dobrze nim pokieruje.
- A później przyjadę po ciebie, tak jak się umawialiśmy.
- Ok.
Nie mogła z nim normalnie rozmawiać. Zablokowało się w niej coś. Czuła, że dopóki kwestia Joelle nie wyjaśni się do końca, nie będzie potrafiła otworzyć się na niego tak, jak wcześniej. Wysiedli oboje, kiedy dotarli na miejsce.
- Dzięki za podwiezienie. I za śniadanie. Ty też coś zjedz.
- Zjem u Angelo. Miłego dnia.
- Wzajemnie.
Patrzył na nią w napięciu, próbując wyczytać z jej twarzy, co ona właściwie myśli. Podeszła bliżej. Dotknęła jego twarzy i pocałowała go. Natychmiast objął ją i żarliwie oddał pocałunek. Potem jeszcze dłuższą chwilę stali, wtuleni w siebie. Atmosfera między nimi była jednak daleka od romantyzmu. Magdzie bardziej kojarzyło się to z…
Z pożegnaniem.

Przygryzła dolną wargę, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Muszę już iść, spóźnię się. – powiedziała szybko i nie czekając na odpowiedź, pobiegła do wejścia.

On stał chwilę, patrząc jak znika mu z pola widzenia, a potem odjechał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz