Please, don’t go…
Udało
jej się zasnąć na kilka godzin. Wstała jednak z bolącą głową i zapuchniętymi od
płaczu oczami. Tęskniła za nim strasznie. Myśl, że mogłaby go stracić,
paraliżowała ją. Dopiero potem była złość i zazdrość, dziwnie stłumione przez
te dwa pierwsze uczucia… Ubrała się, ledwo rejestrując, co właściwie na siebie
wciąga. Myśl o śniadaniu nawet nie przyszła jej do głowy. Wyszła z bloku, jak w
transie kierując się w stronę pracy.
- Hej! – usłyszała
bardzo dobrze znany jej głos. Zadrżała. Odwróciła się. Paddy, wyglądający jak
zombie, w ciuchach z poprzedniego dnia, czekał na nią z papierową torebką w
ręce.
- Cześć. – Nie ruszyła
się.
Podszedł do niej i
zdecydowanym ruchem przytulił ją do siebie.
- Nie mogłem wytrzymać
do popołudnia. Musiałem cię zobaczyć.
Magda wtuliła się w
niego, zapominając choć na chwilę o wszystkim, co zatruwało jej myśli. To było
jej ukochane miejsce na ziemi – jego ramiona. To było JEJ miejsce. Paddy
odetchnął z ulgą. Miał ją przy sobie. Jej ciało idealnie wpasowane w jego.
Zapach jej włosów, który zniewalał go i uspokajał jednocześnie. Schował w nich
twarz, rozkoszując się nim.
- Przyniosłem ci
śniadanie. – dał jej torebkę.
- Dzięki.
- Podwiozę cię.
Będziemy mieć chwilę dłużej dla siebie.
- Ok.
Rozmawiała jak
automat. Wsiedli do samochodu. Na światłach Paddy złapał ją za rękę. Widziała,
że on się boi.
- Jakie masz plany na
dzisiaj? – chciała, żeby to zabrzmiało normalnie, nie jak sprawdzanie, czy
czasem nie zamierza spotykać się z Joelle.
- Teraz pojadę do
Angelo. Muszę z nim pogadać. Czasem czuję, jakby to on był moim starszym
bratem…
Kiwnęła głową. Angelo
był poukładany. I znał swojego brata na wylot. Miała do niego zaufanie,
wiedziała, że dobrze nim pokieruje.
- A później przyjadę
po ciebie, tak jak się umawialiśmy.
- Ok.
Nie mogła z nim
normalnie rozmawiać. Zablokowało się w niej coś. Czuła, że dopóki kwestia
Joelle nie wyjaśni się do końca, nie będzie potrafiła otworzyć się na niego
tak, jak wcześniej. Wysiedli oboje, kiedy dotarli na miejsce.
- Dzięki za
podwiezienie. I za śniadanie. Ty też coś zjedz.
- Zjem u Angelo.
Miłego dnia.
- Wzajemnie.
Patrzył na nią w
napięciu, próbując wyczytać z jej twarzy, co ona właściwie myśli. Podeszła
bliżej. Dotknęła jego twarzy i pocałowała go. Natychmiast objął ją i żarliwie
oddał pocałunek. Potem jeszcze dłuższą chwilę stali, wtuleni w siebie.
Atmosfera między nimi była jednak daleka od romantyzmu. Magdzie bardziej
kojarzyło się to z…
Z pożegnaniem.
Przygryzła dolną
wargę, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Muszę już iść,
spóźnię się. – powiedziała szybko i nie czekając na odpowiedź, pobiegła do
wejścia.
On stał chwilę,
patrząc jak znika mu z pola widzenia, a potem odjechał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz