sobota, 14 czerwca 2014

48.


Would you care for me if I needed hospitality…? :P

            Poranek był więc trudny. Paddy obudził się wcześnie, bo ktoś od rana walił młotem, co go lekko oburzyło – co to za standard w tym B&B! Dopiero po dłuższej chwili zreflektował się, że walenie ma miejsce wyłącznie w jego własnej głowie. Za oknem nadal lał deszcz, co skłoniło go do rekonstrukcji wydarzeń poprzedniego dnia… Też lało. Poszli do pubu, grał z tym zespołem, a potem…? Musiał tu jakoś dotrzeć, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć, jak. Spojrzał na sąsiednie łóżko. Magda spała tyłem do niego, widział jej włosy rozrzucone po poduszce, od wilgoci w powietrzu skręcone mocniej niż zwykle… Nagle popatrzył na siebie. Miał na sobie piżamę, co oznaczało, że chyba nie było z nim tak źle poprzedniej nocy… Bo przecież Magda nie zdjęłaby mu spodni i… Odciągnął szybko gumkę spodenek - i majtek! Wszystkie jego rzeczy leżały złożone na krześle, ale w tym od razu rozpoznał rękę Magdy, bo sam zostawiłby je rzucone na podłogę, nawet gdyby był super-trzeźwy. Westchnął. Młot się uaktywnił. Stwierdził, że najpierw powalczy z nim pod prysznicem, a potem zastanowi się, co dalej.

            Szum dochodzący z łazienki obudził Magdę. Spojrzała na zegarek: 7:10. Chciało jej się pić, a woda stała tak daleko… W dodatku było jej niedobrze i wcale nie wiedziała, czy ma ochotę na wodę. Bardziej na herbatę. Gorzką. Albo nie! Z cytryną i z cukrem! Te głębokie rozważania przerwał jej dźwięk otwieranych od łazienki drzwi i ukazał się w nich wokalista roku, z ręcznikiem na ramionach i taką miną, że współczułaby mu, gdyby nie wiedziała, jaka przyczyna za nią stoi.
- Hej, Mag. Obudziłem cię? – wychrypiał i chrząknął, zaskoczony brzmieniem swojego głosu.
- Tak, ale nie szkodzi. Mamy autokar o 10:00, więc zanim się „ogarniemy” i zjemy śniadanie, to trochę minie. Jak się czujesz? – zapytała ze znaczącym uśmieszkiem.
- A jak myślisz? – spojrzał na nią z tą miną zbitego psa. – Ile ja wczoraj wypiłem?
- Przy piątym przestałam liczyć.
- Oh shit. No to nic dziwnego.
- Ale Kochanie, do końca utrzymywałeś, że jesteś trzeźwy. – kpiła.
- Nic nie pamiętam. Skończyliśmy grać i przenieśliśmy się do stolika, coś tam gadaliśmy o ‘Spirit of Ireland’… No i potem było już rano…
- No, to sporo cię ominęło. – i opowiedziała mu resztę wieczoru, nie pomijając sikania. Paddy śmiał się, ale było mu też głupio. Na koniec zapytał, jak udało mu się przebrać w piżamę. Uspokoiła go, że tylko z górą mu pomogła, więc odetchnął z ulgą.
- Jejku, przepraszam cię, że musiałaś mnie oglądać w takim stanie…
- Nie przejmuj się, byłeś taki śmieszny, że śmiałam się non-stop odkąd wyszliśmy z pubu. I jeszcze musiałam cię przekonywać, że to nie z ciebie.
Paddy zaśmiał się, ale i tak czuł się jakoś nieswojo. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio urwał mu się film. Dawno nie był aż tak pijany. W ogóle prawie nie pił przecież…
- Paddy, przecież ty prawie w ogóle nie pijesz. – wypowiedziała Magda na głos jego myśli. – Chyba nie będziesz miał teraz wyrzutów sumienia? To był naprawdę fajny wieczór.
- Dzięki. Jesteś aniołem, naprawdę.

- Boli cię głowa? – zapytała, przeszukując kosmetyczkę. – Masz tu aspirynę. – podała mu tabletki nie czekając na odpowiedź i poszła do łazienki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz