niedziela, 15 czerwca 2014

49.


I wander her hills and her valleys…

Zjedli śniadanie, wypijając przy nim hektolitry herbaty (Magda) i świeżo wyciskanego soku z pomarańczy (Paddy). Pojechali taksówką na dworzec autobusowy i kiedy zapakowali się do autokaru, zasnęli momentalnie jedno na drugim, a drugie na szybie. Niestety nie zobaczyli żadnego z pięknych krajobrazów po drodze…

Galway przywitało ich słońcem, które kłuło ich w zaspane oczy. Magda rozejrzała się po dobrze znanych kątach. Miała wrażenie, że niewiele się zmieniło przez te parę lat, odkąd ostatnio tam była. Zauważyła autobus jadący w stronę dzielnicy, gdzie mieli zarezerwowany nocleg, więc pojechali nim. Pokazywała Paddy’emu wszystko, co było ważne z mijanych po drodze miejsc, ale choć bardzo się starał, trudno było mu się skupić na skoordynowaniu obrazu z jej słowami. Tym bardziej, że ten obraz się przesuwał… Musiał zamknąć oczy i Magda się poddała.


Zostawili rzeczy w pokoju i od razu wyszli na spacer. Magda czuła się już najzupełniej normalnie, Paddy natomiast niekoniecznie. Szli w milczeniu, trzymając się luźno za ręce. Mimo wszystko, było po prostu dobrze. Zjedli obiad w jednej z uliczek w pobliżu Spanish Arch, a potem, z kawą na wynos przenieśli się nad zatokę. Tam Paddy doszedł wreszcie do siebie, ale po kawie (!) musiał jeszcze przespać się z głową na jej kolanach. Potem obeszli całe miasto. Pokazywała mu, gdzie pracowała, którędy chodziła codziennie rano do pracy, co jej się wtedy podobało. Pokazała mu jeszcze, gdzie mieszkała, bo dotarli aż do tych dzielnic, spacerując wzdłuż bocznej drogi między pastwiskami. Dziwne było dla niej wracanie do tych wszystkich miejsc z nim. Jak łączenie dwóch różnych światów, przeszłości i teraźniejszości. Bardzo wyraźnie czuła, że jest już inną osobą od tej Magdy sprzed… sześciu już lat! Była wtedy jeszcze na studiach. I miała nieco inną hierarchię wartości niż teraz. Właściwie więc odkrywała te stare miejsca na nowo – miała teraz całkiem inne na nie spojrzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz