I wander her
hills and her valleys…
Zjedli
śniadanie, wypijając przy nim hektolitry herbaty (Magda) i świeżo wyciskanego
soku z pomarańczy (Paddy). Pojechali taksówką na dworzec autobusowy i kiedy
zapakowali się do autokaru, zasnęli momentalnie jedno na drugim, a drugie na
szybie. Niestety nie zobaczyli żadnego z pięknych krajobrazów po drodze…
Galway
przywitało ich słońcem, które kłuło ich w zaspane oczy. Magda rozejrzała się po
dobrze znanych kątach. Miała wrażenie, że niewiele się zmieniło przez te parę
lat, odkąd ostatnio tam była. Zauważyła autobus jadący w stronę dzielnicy,
gdzie mieli zarezerwowany nocleg, więc pojechali nim. Pokazywała Paddy’emu
wszystko, co było ważne z mijanych po drodze miejsc, ale choć bardzo się
starał, trudno było mu się skupić na skoordynowaniu obrazu z jej słowami. Tym
bardziej, że ten obraz się przesuwał… Musiał zamknąć oczy i Magda się poddała.
Zostawili
rzeczy w pokoju i od razu wyszli na spacer. Magda czuła się już najzupełniej
normalnie, Paddy natomiast niekoniecznie. Szli w milczeniu, trzymając się luźno
za ręce. Mimo wszystko, było po prostu dobrze. Zjedli obiad w jednej z uliczek
w pobliżu Spanish Arch, a potem, z kawą na wynos przenieśli się nad zatokę. Tam
Paddy doszedł wreszcie do siebie, ale po kawie (!) musiał jeszcze przespać się
z głową na jej kolanach. Potem obeszli całe miasto. Pokazywała mu, gdzie
pracowała, którędy chodziła codziennie rano do pracy, co jej się wtedy
podobało. Pokazała mu jeszcze, gdzie mieszkała, bo dotarli aż do tych dzielnic,
spacerując wzdłuż bocznej drogi między pastwiskami. Dziwne było dla niej
wracanie do tych wszystkich miejsc z nim. Jak łączenie dwóch różnych światów,
przeszłości i teraźniejszości. Bardzo wyraźnie czuła, że jest już inną osobą od
tej Magdy sprzed… sześciu już lat! Była wtedy jeszcze na studiach. I miała
nieco inną hierarchię wartości niż teraz. Właściwie więc odkrywała te stare
miejsca na nowo – miała teraz całkiem inne na nie spojrzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz