wtorek, 17 czerwca 2014

52.


It’s so extreme, living out this gift…

Kolejnym punktem programu była wycieczka na Arany, wyspy położone niedaleko od brzegu, a sprawiające wrażenie, jakby były oddalone lata świetlne od zgubnych wpływów cywilizacji. Sezon turystyczny już się skończył, więc płynęli na nie promem dosłownie w kilka osób. Paddy tryskał humorem, ciesząc się, że wreszcie zobaczy jak to jest żyć na bezludnej wyspie.
- Ok, to ja w takim razie płynę na tę drugą wyspę. – powiedziała Magda. – Nie będę ci zakłócać samotności.
- Nie, nie, ty będziesz moim Wilsonem. – uśmiechnął się głupkowato.
- Może chociaż Piętaszkiem? On przynajmniej był człowiekiem… - odparła Magda z przekąsem.
- Yeah, but I’m not gay – roześmiał się Paddy ze swojego super-ambitnego żartu, na co Magda pokręciła głową z politowaniem. W te filmowo-literackie pogawędki wdarł się głos kapitana, że dopływają i o 17:00 spotykają się z powrotem w porcie, chyba, że chcą zostać na wyspie, bo potem już nic innego nie pływa.

            Wypożyczyli rowery i ruszyli w trasę, podziwiając wszystko dookoła. Niebo było lekko zachmurzone i co chwilę kropiło, ale to dodawało nawet uroku tej i tak niesamowicie pięknej scenerii. Morze po prawej stronie miało kolor tak turkusowy, jak w folderach biur podróży. Wpatrywali się w nie, urzeczeni, podjeżdżając najbliżej, jak się dało. Po lewej, nieco dalej, były klify, ale chcieli zostawić je sobie na później. Zatrzymali się więc przy samej wodzie, odłożyli rowery i usiedli na kamieniach. Paddy oparł się o Magdy kolana i patrzył przed siebie, rozmarzony. Głaskała go po włosach. Wyszło na chwilę słońce i nadało morzu jeszcze bardziej intensywny kolor.

- Tak się cieszę, że jestem tu z tobą. – westchnął Paddy.
- Ja też się cieszę. – odpowiedziała w zamyśleniu.
Chłonęli otaczającą ich ciszę, urozmaiconą tylko delikatnym szumem wody i beczeniem owiec dochodzącym z oddali. Promienie słońca tańczyły na ich twarzach, przesłaniane do chwilę przez przesuwające się po niebie chmury.
- Wiesz, chciałbym cię o coś zapytać.
- Hmm? – zachęciła go tylko i spojrzała pytająco.
Pomilczał jeszcze chwilę, patrząc gdzieś przed siebie. Potem spojrzał jej głęboko w oczy. Wreszcie poruszył się i uklęknął, wyciągając jednocześnie coś z kieszeni.
- Mag… will you marry me?
Magda zastygła w bezruchu. Dopiero teraz do niej dotarło, że chyba do końca nie wierzyła, że ta chwila nadejdzie niedługo,  bo czuła się tak zaskoczona, że nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jednak to, co rozpierało ją od środka, nie było paraliżującym strachem, ale tak ogromną radością, że aż nie mogła jej w sobie pomieścić. Zakryła usta dłońmi, nie przestając patrzeć w jego pogodne oczy.

Paddy czekał cierpliwie obserwując jej reakcję i uśmiechając się lekko.
- Mag? – przypomniał jej, że chyba powinna coś powiedzieć…
- Tak! Tak, tak, oczywiście, że tak! – krzyknęła prawie, odzyskując głos i też klękając przed nim. Śmiała się, a w oczach miała łzy… Dopiero teraz dostrzegła pierścionek w dłoni Paddy’ego. Wyjął go z pudełeczka, założył jej na palec i pocałował jej dłoń. Spojrzała na pierścionek. Był śliczny, delikatny, z małym brylancikiem, ale jednak różnił się trochę od klasycznych pierścionków zaręczynowych, co też bardzo jej się podobało.
- Jest idealny. – powiedziała.
Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Pocałował ją mocno i długo, a kiedy skończyli, nie mogli przestać się uśmiechać i patrzeć sobie w oczy.
- Właśnie całowałaś się z najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. – powiedział wstając wreszcie z kolan i ciągnąc ją za sobą.
- No to jest nas dwoje. – odpowiedziała.
Porwał ją w ramiona i obrócił parę razy w powietrzu.
- Będziesz moją żoną! – krzyknął.
- Żoną. – powtórzyła, słuchając jak to brzmi w odniesieniu do niej. – A ty będziesz moim mężem! – dodała odkrywczo.
- Tak! Na zawsze, rozumiesz to?

- Jeszcze nie, ale brzmi cudownie… To teraz jesteś moim narzeczonym. – dodała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz