sobota, 21 czerwca 2014

56.


Bloody, bloody thunder…

- Mag… - zaczął niepewnie. – Przede wszystkim przepraszam cię strasznie za moje zachowanie przedtem.
Milczała. Zrobił ruch, jakby chciał złapać ją za rękę, ale cofnął się.
- Naprawdę… Angelo ma rację. Jestem idiotą.
- Nie mów tak. – powiedziała cicho. I ani słowa więcej.
Westchnął. Właściwie nie wiedział nagle, jak ma jej to wszystko wytłumaczyć. Zranił ją swoją wcześniejszą obojętnością. Wtedy nie mógł zachować się inaczej, niesiony emocjami – wydawało mu się, że to najlepsze wyjście, a teraz, kiedy patrzył na nią, kompletnie nie rozumiał siebie sprzed tych paru godzin! I jeszcze teraz, kiedy już jej powie, zrani ją jeszcze bardziej. Nie wiedział, co się kryje pod jej milczeniem. Złość? Smutek? Minę miała nieprzeniknioną.
- Chodzi o to, że… zadzwoniła Joelle.
- Kto?! – krzyknęła prawie.
- Joelle.
- Wiem, słyszę, że Joelle, ale kim ona jest?! – ledwo trzymała na wodzy swoje emocje. Po prostu puszczały jej nerwy. Tak ją potraktował, bo zadzwoniła do niego jakaś Joelle?!
- To jest moja… to była moja… kiedyś, strasznie dawno temu, byłem w niej zakochany. Kojarzysz ‘Looking for love’?
- Kojarzę. – warknęła przez zaciśnięte zęby. Paddy jakby stracił wątek.
- No… to właśnie dla niej ją wtedy napisałem i… - chrząknął. Nagle zaschło mu w gardle. Co on wyprawia? Opowiada jakąś zamierzchłą, dawno nieaktualną miłosną historię i jeszcze z jakiegoś dziwnego powodu liczy, że dzięki temu jego obecna narzeczona zrozumie, czemu zachował się dziś jak ostatni dupek. Musiał jednak kontynuować, skoro już zabrnął w tzw. wyjaśnienia…

- No więc wtedy nic nam nie wyszło, potem jakiś czas mieliśmy kontakt, który jeszcze później urwał się na wiele lat. A kiedy byłem w zakonie, ona akurat przebywała przy naszym klasztorze, bo jest z zawodu… Zresztą nieważne. No i trochę nam się kontakt odnowił, ale był już oczywiście całkiem inny, czysto przyjacielski, wiadomo… Traktowała mnie wreszcie poważnie, nie tak, jak kiedyś… - zamyślił się. Doprowadziło to Magdę do szału.
- Wiesz co, jak masz ochotę sobie powspominać miłe chwile z Joelle, to bądź tak dobry i zrób to beze mnie. – powiedziała, całym wysiłkiem woli koncentrując się na tym, żeby nie krzyczeć.
Paddy spojrzał na nią zdziwiony.
- No, ale przecież miałem ci wyjaśnić…
- Najpierw zastanów się, co właściwie chcesz mi powiedzieć. A teraz idź.
- Ale Magda, przecież ja wiem, co chcę powiedzieć… Daj mi dokończyć, proszę.
Ukryła twarz w dłoniach. Paddy dotknął jej ramienia, ale natychmiast zepchnęła jego dłoń. Nie powtórzyła, że ma wyjść. Uznał, że może kontynuować. Musiał powiedzieć jej wszystko.

- I potem znów nie mieliśmy kontaktu, przez parę lat. Czasem tylko jakiś sms czy mail. A ostatnio w ogóle nic. I dzisiaj ona zadzwoniła. Powiedziała, że była na moim koncercie w Belgii. Że chciała podejść i się przywitać, ale nie mogła mnie znaleźć, a w końcu zabrakło jej odwagi, żeby do mnie zadzwonić. Zaproponowała spotkanie. Jest teraz w Niemczech.
- Spotkasz się z nią?
- Tak, ale…
- Wyjdź.
- Mag, proszę cię, uspokój się, ja przecież…
- Wyjdź! Nie rozumiesz?! Idź stąd!
- Mag, chyba trochę przesadzasz, to jest zamknięty rozdział, ja chcę jej tylko…
- Zamknięty rozdział?! Po jednym jej głupim telefonie traktujesz mnie jak powietrze, jak śmieć, potem przez cztery godziny się nie odzywasz, bo „musisz sobie przemyśleć” rozmowę z nią, więc nie pieprz mi teraz, że to jest zamknięty rozdział!!!
Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Nie widział nigdy Magdy w takim stanie. Była spokojna, łagodna wręcz, czasem się wkurzała, jak każdy, ale to… Najgorsze było to, że miała rację. Że sam się przeraził swoją reakcją na Jo, dobrze, że pod ręką był Angelo, który chyba czytał mu w myślach i zaraz wylał na niego kubeł zimnej wody, mówiąc, żeby ochłonął i od razu spławił Joelle, a nie umawiał się z nią, podekscytowany. Tłumaczył mu, że to tylko koleżanka, że chyba może jeszcze rozmawiać z innymi kobietami, że zaręczyny nie sprawiają, że to jest karalne… Ale Angelo znał go dobrze i natychmiast przejrzał, że jego entuzjazm jest zbyt duży. Wkurzyło go to. Sam nie wiedział czemu, strasznie się wkurzył na Angelo… Bo powiedział mu prawdę? I jeszcze Magda przyszła akurat wtedy, kiedy był najbardziej wytrącony z równowagi.

- Możesz już wyjść? – zapytała Magda, trochę spokojniej. Ten spokój jeszcze bardziej przeraził Paddy’ego.
- Naprawdę chcesz, żebym poszedł?
Nie wytrzymała. Rozpłakała się.
- Tak! Na co jeszcze czekasz?! – krzyknęła przez łzy. Wybiegła do przedpokoju i otworzyła drzwi.
Paddy postał chwilę w miejscu, skonsternowany. Nie spodziewał się tego. Myślał, że porozmawiają, jak zwykle. Że mu wybaczy to idiotyczne zachowanie wcześniej, potem powie jej, o co chodziło, ona wszystko zrozumie, jak zawsze. I oczywiście nie będzie miała nic przeciwko jego spotkaniu z Jo. Przecież sama przyjaźniła się z byłym chłopakiem, a Joelle nie była nawet jego dziewczyną, była tylko… Zawsze była… Popatrzył na Magdę. Wiedział, że dzisiaj może już tylko pogorszyć sytuację. Czuł się okropnie wiedząc, że to przez niego teraz płacze. Chciał ją przytulić, uspokoić, zapewnić, że przecież nic się nie zmieniło. A z drugiej strony czuł, że bardzo chce spotkać się z Joelle. Że jakaś jego część jest strasznie ciekawa, czego ona właściwie od niego chce. To przerażało go najbardziej.

- Zadzwonię jutro. – rzucił tylko. I wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz