You’re gonna
show that you’re a little star tonight…
Drugiego popołudnia w Cork lało
naprawdę mocno, więc w pewnym momencie poddali się i schronili w pobliskim
pubie. Dwa Guinnessy później stwierdzili, że właściwie to mają już dość
zwiedzania i mogą przecież po prostu pożyć irlandzkim życiem. Tym bardziej, że
obok nich rozkładał się już zespół zamierzający uświetnić im to życie muzyką na
żywo. Paddy nie wytrzymał długo i w pierwszym możliwym momencie zagadał do
nich, po czym dosiadł się i grał z nimi na wszystkim, co w danej chwili było
dostępne, najwięcej na harmonijce ustnej, bo mieli ich kilka. Wraz z kolejnymi
wypijanymi Guinnessami komitywa w zespole była coraz większa, a co druga
piosenka była dedykowana Magdzie albo bardziej ogólnie: dziewczynom z Polski…
Magda miała tylko nadzieję, że nie ma tam jakimś cudem żadnej fanki, która ich
uwieczni telefonem i zrobi aferę w Internecie… Paddy wydawał się zupełnie o
takim zagrożeniu nie pamiętać.
Parę
razy ogarnęło ją wzruszenie, bo kochała irlandzką muzykę, a niektóre piosenki,
mówiące w tak prosty sposób o miłości lub opowiadające czyjąś historię,
zwyczajnie chwytały za serce. Tym bardziej, jeśli para najpiękniejszych oczu na
świecie wpatrywała się w nią podczas śpiewania, wyrażając to, o czym była mowa
w tekście… W którymś momencie sama wyjęła telefon i nagrała ich dyskretnie,
wydzierających się akurat: ‘And I love her so… I wouldn’t trade her for gold…’
Potem długo jeszcze siedzieli z ludźmi z zespołu, rozmawiając o życiu, co z
taką ilością procentów we krwi wychodziło wszystkim doskonale. Wymienili się z
Paddy’m kontaktami, planując zrobienie czegoś razem w przyszłości i rozstali
się niemal ze łzami w oczach.
Paddy był tak pijany, że śpiewał
całą drogę powrotną, uwieszony na Magdzie, która nie dość, że sama nie była
najtrzeźwiejsza, to jeszcze zataczała się ze śmiechu. Na szczęście nie musieli
iść przez centrum miasta, tylko polną drogą, a ich B&B był usytuowany na
uboczu. W połowie drogi stwierdził, że musi zrobić siku i to ‘now’, więc
nakierowała go tylko ze środka ścieżki bardziej w bok i dziękowała Bogu, że
wokół nich jest głucha cisza i ciemność…
- A czemu ty się tak
śmiejesz? Ze mnie? – wybełkotał, kiedy już skończył i ruszyli dalej.
- Nie, nie, tak po
prostu, jest mi wesoło. – parsknęła.
Cudem dotarli na
miejsce. Zajęło im to dwa razy dłużej niż wcześniej, a pod koniec drogi Paddy
dostał czkawki i właśnie taki zaprezentował się recepcjonistce, która z
wyrozumiałym uśmiechem przyjęła przepraszający Magdy i oczywiście nie
skomentowała, że śpiewał nieco zbyt głośno jak na tą porę… Kiedy pokonali jakoś
schody na piętro, na szczęście pierwsze, i weszli do pokoju, tak, jak stał,
położył się na łóżku, twarzą w poduszkę, co chociaż trochę stłumiło śpiew,
którego, w jego wykonaniu, Magda miała dość po raz pierwszy w życiu.
- O nie. Najpierw
idziesz do łazienki. Umyj chociaż ręce. – zarządziła.
- Ok, baby. –
powiedział posłusznie i ruszył, zrzucając z siebie po drodze kurtkę.
- Umyłem też zęby. –
wygłosił za dwie minuty, bardzo z siebie dumny. – Przytulisz mnie? – zapytał,
stojąc w koszuli zapiętej tylko na dwa środkowe guziki.
- A nie będziesz już
śpiewał? – jego mina miała pewnie wyrazić zdziwienie, ale ciężko było to tak do
końca stwierdzić, bo jego mimika żyła chwilowo własnym życiem.
- A to już nie lubisz,
jak śpiewam? – zapytał.
- Lubię. Ale bardziej
mi się podobało jakieś cztery Guinnessy temu.
Przetwarzał
informację.
- Ooo, przecież ja nie
jestem pijany!
- Nie, nie, skądże.
Tak tylko mówię, dla wyjaśnienia. – nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
Przytuliła go w końcu.
- A kochasz mnie tak
samo? – rozczuliło ją to pytanie, mimo wszystko.
- Tak, skarbie. Kocham
cię bardzo.
- To dobrze. Ja ciebie
też kocham bardzo.
- Wiem. To dobrze. –
uśmiechnęła się do niego. – A teraz idziemy spać, co? Chcesz się przebrać w
piżamę?
Przytaknął. Górną
część mu ubrała, z dolną musiał radzić sobie sam, ale tego jakimś dziwnym
trafem był świadomy. Wyszedł nawet z powrotem do łazienki.
Magda też zmyła tylko
makijaż i umyła zęby, prysznic zostawiając na rano. Jak mają śmierdzieć, to
razem. Paddy w tym czasie zasnął już kamiennym snem, uwalony na swoim łóżku jak
zwłoki. Wyciągnęła spod niego kołdrę i przykryła go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz