niedziela, 8 czerwca 2014

39.


I don’t want to stop until I physically drop…

            Na miejscu rozruszał się trochę i przejął kontrolę nad częścią przygotowań. Zażył swoje podejrzane lekarstwo, ale rozśpiewywanie i tak przysporzyło mu sporo cierpienia. Magda starała się czymś zajmować przez cały ten czas, żeby nie rzucać mu pełnych współczucia spojrzeń. Momentami była wściekła, że go nie powstrzymała, ale wiedziała, że nie miała szans z jego uporem. Zastanawiała się, czy zamierza zrealizować chociaż jakąś wersję ‘light’ swojego występu, czy będzie jak zawsze dawał z siebie 200%...

            Tuż przed wyjściem na scenę przytulił się do niej i powiedział jej do ucha:
- Dziękuję ci za wszystko. Że wszystko rozumiesz. Kocham cię.
- Ja też cię kocham. Dasz radę.
- Dobrze, że jesteś.
- Dobrze, że chcesz, żebym była z tobą. – uśmiechnęła się. On też. Pomału wyszedł zza kulis. Zaczęło się.

            Początku nawet nie słuchała. Zamyśliła się nad tym, że, jak kiedyś nazwał to Paddy, obnażali się przed sobą coraz bardziej. Poznawali się w różnych sytuacjach, to akurat oczywiste, ale też coraz bardziej szczerze i otwarcie mówili o swoich uczuciach i potrzebach. Widziała też w Paddy’m już nie tylko świetnego artystę i fajnego, dojrzałego faceta, ale też mnóstwo jego codziennych „twarzy”, wcale nie tak idealnych czy łatwych do przyjęcia. Zupełnie jej to jednak nie odstraszało czy zniechęcało. Sama była tym zaskoczona. Widziała, że może żyć z jego słabościami. Że tak samo kocha go w tych trudniejszych momentach, jak w tych surrealistycznie wręcz idealnych. On też nie raz musiał mierzyć się z jej lękami i blokadami, i nie wyglądało na to, że w czymkolwiek mu przeszkadzały.

            Wróciła do rzeczywistości. Śpiewał. Słychać było zmianę w barwie jego głosu, ale jego moc była równie imponująca jak zawsze. Był blady i częściej się pocił, no i głównie siedział albo stał. Jego jedyna w swoim rodzaju choreografia musiała poczekać na inną okazję. Publiczność chyba dobrze się bawiła, nie było może jakichś rozemocjonowanych reakcji, ale wszyscy wstawali, klaskali i śpiewali razem z nim. W jednej z anegdotek, którymi przeplatał piosenki, wspomniał coś o walce z wirusem, że na razie wygrywa, ale po koncercie będzie musiał dać się powalić i że specjalne podziękowania należą się Svenowi za to, że w ogóle koncert doszedł do skutku. Dostali wielkie brawa. W przerwie Paddy zażądał herbaty z miodem, przebrał się i przez resztę czasu pokładał na Magdzie mrucząc, że chce być już w łóżku, a przynajmniej w busie. Wyszedł jednak oczywiście, wytrwał do końca z kilkoma tylko małymi wpadkami (zapomniał tekstu w ‘Search for Truth’ i zagrał podwójne intro w dwóch innych utworach), nie wyszedł też na bis. Przebrał się kolejny raz, tym razem już w wygodny i ciepły, za to mało efektowny polar i zainstalował się w busie pod kocykiem, zrzędząc, że umiera, a Magda pomogła Svenowi w pakowaniu wszystkich maneli. Śmiali się, że mają tego wieczoru prawdziwą gwiazdę w ekipie.
- A gdyby on był taki zawsze?! – zapytał nagle Sven z przerażeniem w oczach.
- Widzisz, doceń to, co masz na co dzień. – mrugnęła mu.

            Całą drogę powrotną „gwiazda” spała. Mimo to był nieprzytomny, kiedy dotarli na miejsce i Magda zastanawiała się, czy nie wezwać jeszcze raz lekarza, ale stwierdziła, że ten kiepski stan jest spotęgowany wyczerpaniem i zdecydowała, że poczeka do rana. Została też w jego mieszkaniu na resztę nocy, zbyt mocno weszła już w rolę prywatnej pielęgniarki i nie wyobrażała sobie zaniedbania swojego pacjenta…
- Zostajesz ze mną? – wychrypiał, zerkając na nią spod wpół przymkniętych powiek, leżąc wreszcie w swoim upragnionym łóżku.
- Tak, zostaję. Masz, wypij jeszcze to zanim zaśniesz. – podała mu ciepłe mleko z miodem i pocałowała w czubek głowy.
- Czuję się… jak w domu.
- Przecież jesteś w domu. – odpowiedziała trzeźwo.

- Nie, nie o to mi chodzi. Kiedy tu jesteś… I to mleko… Wcześniej ja tu tylko mieszkałem. A teraz czuję, jakby to był prawdziwy dom… - wyglądał, jakby sam się zamyślił nad tym, co z trudem wypowiedział, po czym… zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz