Conversion,
Mass, the Sacraments and pray…
Przestraszyła
się trochę. Kto o tej porze czatował w samochodzie? Ciekawość jednak zwyciężyła
i zamiast, jak chciała to zrobić w pierwszej chwili, ruszyć pędem do wejścia,
nie rozglądając się, obróciła się i spojrzała w tamtą stronę. Torba wypadła jej
z rąk i na moment zastygła w miejscu. „Paddy?” – powiedziała bezgłośnie. Nie
minął nawet JEDEN tydzień, co on tutaj robił? On kiwał głową i uśmiechał się
swoim reprezentacyjnym uśmiechem.
- Co ty tutaj robisz?
– odzyskała głos i podbiegła do niego.
- Szkoda, że nie włączyłaś
telefonu. Przyjechałbym po ciebie na lotnisko. A tak nie miałem pojęcia o
której przylatujesz…
- Przepraszam,
faktycznie nie włączyłam… Nawet nie przyszło mi to do głowy, bo byłam zbyt
pochłonięta tymi rekolekcjami…
- To chyba były udane,
co?
- Bardzo! Ale zaraz –
to jak długo ty tu na mnie czekasz?
- Yyyy… no trochę już
czekam… - uśmiechnął się. Ani śladu irytacji. Jego rekolekcje najwyraźniej też
były udane… - Tak ze cztery godziny gdzieś.
- Co?! Paddy, przecież
musisz być wykończony… Dzisiaj przyjechałeś?
- Tak, ale tylko na
chwilę.
Nic już nie rozumiała.
- Jak to na chwilę?
- Po ciebie.
W jej oczach stały dwa
ogromne znaki zapytania.
- Wiesz co?
Zorganizujmy się. – zaproponował Paddy. – Najpierw mnie przywitasz – przydałby
się jakiś nice hug... Całowanie się
mile widziane. Potem pozbieramy z ulicy twoje bagaże, które wypadły ci z rąk na
mój widok. – uchylił się ciosu łokciem w brzuch. – A potem pójdziemy do ciebie
i wszystko ci wyjaśnię. Ok?
- Dobry plan. –
powiedziała.
- To realizujemy! –
złapał ją i obrócił w powietrzu. Potem przeszedł do punktu drugiego i pocałował
ją z tą swoją delikatnością, która powodowała, że grunt usuwał jej się spod
nóg, zawsze tak samo. Zapomnieli na moment o pozostałych punktach programu…
Dotarli
na górę i zaczęli robić herbatę, nie zastanawiając się za bardzo nad porą.
Paddy opowiadał:
- Rozmawiałem z ojcem
Jean-Pierre. Był kiedyś moim kierownikiem duchowym. Teraz przez te parę dni
stwierdził, że wracamy do tego i mogę z nim rozmawiać o każdej porze dnia i
nocy. No i właśnie wczoraj zebrałem się na taką konkretną rozmowę, o wszystkim.
Na jej koniec stwierdził, że przemodli to i da mi znać, co wymyślił. I złapał
mnie dzisiaj rano, i powiedział, że mam spadać i nie wracać bez ciebie. –
uśmiechnął się.
- Co?? – zapytała Magda
z niedowierzaniem.
- No! Że już dość się
tam nasiedziałem w samotności, a skoro teraz mam narzeczoną, to mamy razem się
nawracać i razem przez wszystko przechodzić.
- Wow… Musimy się
jeszcze dużo nauczyć…
- Właśnie. I słuchaj –
najlepsze jest to, że tam będzie w tym tygodniu brat, który zajmuje się na co
dzień terapią małżeńską i powiedział, że zrobi nam indywidualny kurs
przedmałżeński, jeśli chcemy. Potem tylko będziemy musieli pojechać na
podsumowanie z innymi parami, żeby się podzielić doświadczeniem, wiesz, o co
chodzi. No i co o tym myślisz?
- Paddy, to brzmi
rewelacyjnie!!! A w jakim języku mówi ten brat?
- Po angielsku!
Michael pochodzi ze Stanów, więc nie ma problemu w tej kwestii. Widzisz, jak to
dobrze mieć znajomości w „branży”?
- Fantastycznie…
Tylko… jest inny mały problem.
- Jaki? – zdziwił się
Paddy.
- Praca. Muszę jutro
do niej iść. Dzisiaj właściwie…
- No tak, o tym nie
pomyślałem… Ale na pewno jest jakieś wyjście…
- Zajęcia zaczynam o
12:00. Pójdę tam z samego rana i zapytam, czy da się zorganizować zastępstwo na
ten tydzień. Zazwyczaj nie ma z tym problemu, sama często biorę czyjeś grupy.
Ale gdyby się nie udało tak od razu, to jutro zostałabym w pracy, a
pojechalibyśmy dopiero na wtorek?
- Jasne. Ale może się
uda? – Paddy był pełen optymizmu.
- A brałeś pod uwagę
jakieś spanie w międzyczasie?
- Jeszcze nie, ale
zaraz wezmę. Ja przecież nie muszę się nawet pakować, wszystko zostało tam.
Pojechał do siebie, a Magda
spakowała się jeszcze, bo gdyby wszystko poszło po ich myśli z jej urlopem,
mieli ruszyć od razu, rano. Miała tyle energii, że w ogóle nie chciało jej się
spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz