czwartek, 12 czerwca 2014

45.


You’ve brightened my day, I thank God for you…

Późnym wieczorem Angelo podwiózł Paddy’ego pod dom Magdy. Po drodze wpadli jeszcze do kwiaciarni, więc kiedy Magda otworzyła drzwi, przywitał ją ogromny bukiet róż.
- Paddy…? Zapomniałam o jakiejś okazji? – zapytała lekko onieśmielona, biorąc od niego kwiaty.
- Nie, po prostu… kocham cię. – popatrzył na nią tak, jakby wszystko, całe jego szczęście zależało od niej.
Odłożyła bukiet i podeszła do niego.
- Coś się stało? Jesteś jakiś inny…
- Może trochę pijany. Dennis kazał nam próbować tych wszystkich win… - podrapał się w głowę. Roześmiała się i przytuliła do niego.
- Nie, to nie to. Dziękuję za róże. Są piękne.
- Powinnaś dostawać takie codziennie. Rozmawiałem z Angelo i uświadomiłem sobie parę rzeczy… Mag… You’re so perfect for me…
- Kochanie, to tak, jak ty dla mnie… - wplotła dłoń w jego włosy, kciukiem drugiej kreśląc linie po jego policzku. Miała wrażenie, że to była naprawdę jakaś ważna, a wręcz przełomowa rozmowa. Nie chciała jednak dopytywać, spodziewała się, że sam jej powie, jeśli będzie chciał.
Weszli wreszcie do pokoju, Paddy usiadł, ciągle jakiś zamyślony, Magda wstawiła róże do wazonu.
- Jesteś głodny? Chcesz coś do picia?
- Nie, tylko chodź tu do mnie.

Usiadła obok niego. Potem leżeli razem, słuchając muzyki, przy małej lampce. Palce Paddy’ego przesuwały się po jej przedramieniu i dłoni, a w jej włosach co chwilę lądowały delikatne pocałunki. Magda miała głowę na jego klatce piersiowej, więc słyszała miarowe, spokojne uderzenia jego serca. Powiedziała mu, że skoro wypił tyle wina u Dennisa, to nie może wracać swoim samochodem.
- Widzisz, to kolejna oczywista rzecz dzisiaj, którą ktoś musiał mi uświadomić. – powiedział w zamyśleniu.
- Czy ta rozmowa z Angelo dotyczyła równie przyziemnych spraw? – zapytała Magda z niedowierzaniem.
- Nie, nie, nie martw się, aż tak źle ze mną nie jest. On czasem spojrzy na mnie i w dwóch zdaniach ujmie to, z czym ja chodziłem przez ostatni miesiąc, głowiąc się, o co właściwie mi chodzi.
- To tak, jak ja mam z Magdą.
- No właśnie, wy też to macie.

W końcu nie dowiedziała się, o czym właściwie rozmawiali. Po dłuższej chwili takiego leżenia zasnęli. W ubraniach, na wąskiej połówce kanapy, za to bardzo blisko siebie. Przebudziła się ok. 2:00 w nocy, ale była w takiej pozycji, że musiałaby obudzić Paddy’ego, żeby wstać. Sięgnęła więc tylko po leżący na oparciu koc, przykryła ich i zgasiła lampkę. Paddy przekręcił się i objął ją ramieniem tak naturalnie, jakby spali razem co noc. Cmoknęła go w czubek nosa i wyszeptała w ciemność:
- Kocham cię. Dobranoc.

- Ja ciebie też. Dobranoc. – odszepnął, choć była pewna, że śpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz