You’ve
brightened my day, I thank God for you…
Późnym
wieczorem Angelo podwiózł Paddy’ego pod dom Magdy. Po drodze wpadli jeszcze do
kwiaciarni, więc kiedy Magda otworzyła drzwi, przywitał ją ogromny bukiet róż.
- Paddy…? Zapomniałam
o jakiejś okazji? – zapytała lekko onieśmielona, biorąc od niego kwiaty.
- Nie, po prostu…
kocham cię. – popatrzył na nią tak, jakby wszystko, całe jego szczęście
zależało od niej.
Odłożyła bukiet i
podeszła do niego.
- Coś się stało?
Jesteś jakiś inny…
- Może trochę pijany.
Dennis kazał nam próbować tych wszystkich win… - podrapał się w głowę.
Roześmiała się i przytuliła do niego.
- Nie, to nie to.
Dziękuję za róże. Są piękne.
- Powinnaś dostawać
takie codziennie. Rozmawiałem z Angelo i uświadomiłem sobie parę rzeczy… Mag…
You’re so perfect for me…
- Kochanie, to tak,
jak ty dla mnie… - wplotła dłoń w jego włosy, kciukiem drugiej kreśląc linie po
jego policzku. Miała wrażenie, że to była naprawdę jakaś ważna, a wręcz
przełomowa rozmowa. Nie chciała jednak dopytywać, spodziewała się, że sam jej
powie, jeśli będzie chciał.
Weszli wreszcie do
pokoju, Paddy usiadł, ciągle jakiś zamyślony, Magda wstawiła róże do wazonu.
- Jesteś głodny?
Chcesz coś do picia?
- Nie, tylko chodź tu
do mnie.
Usiadła
obok niego. Potem leżeli razem, słuchając muzyki, przy małej lampce. Palce
Paddy’ego przesuwały się po jej przedramieniu i dłoni, a w jej włosach co
chwilę lądowały delikatne pocałunki. Magda miała głowę na jego klatce
piersiowej, więc słyszała miarowe, spokojne uderzenia jego serca. Powiedziała
mu, że skoro wypił tyle wina u Dennisa, to nie może wracać swoim samochodem.
- Widzisz, to kolejna
oczywista rzecz dzisiaj, którą ktoś musiał mi uświadomić. – powiedział w
zamyśleniu.
- Czy ta rozmowa z
Angelo dotyczyła równie przyziemnych spraw? – zapytała Magda z niedowierzaniem.
- Nie, nie, nie martw
się, aż tak źle ze mną nie jest. On czasem spojrzy na mnie i w dwóch zdaniach
ujmie to, z czym ja chodziłem przez ostatni miesiąc, głowiąc się, o co
właściwie mi chodzi.
- To tak, jak ja mam z
Magdą.
- No właśnie, wy też
to macie.
W
końcu nie dowiedziała się, o czym właściwie rozmawiali. Po dłuższej chwili
takiego leżenia zasnęli. W ubraniach, na wąskiej połówce kanapy, za to bardzo
blisko siebie. Przebudziła się ok. 2:00 w nocy, ale była w takiej pozycji, że
musiałaby obudzić Paddy’ego, żeby wstać. Sięgnęła więc tylko po leżący na
oparciu koc, przykryła ich i zgasiła lampkę. Paddy przekręcił się i objął ją
ramieniem tak naturalnie, jakby spali razem co noc. Cmoknęła go w czubek nosa i
wyszeptała w ciemność:
- Kocham cię.
Dobranoc.
- Ja ciebie też.
Dobranoc. – odszepnął, choć była pewna, że śpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz