There’s no
one like you, you’re my dream come true…
U
Patricii była jeszcze Kira z Angelo, Maite z Florentem i Barby. Wszyscy
przywitali się z nimi bardzo miło, śmiali się z imion Magd i pytali, czy to
popularne imię w Polsce, potem zastanawiali się, dlaczego nie jest popularne w
angielskim, skoro biblijna Magdalena brzmi w tym języku niemal tak samo… Zaraz
potem zeszło na imię Jezus, które w kilku krajach jest normalnie nadawane
dzieciom… I rozmowa toczyła się gładko i naturalnie. Potem dziewczyny pomogły
Patricii przynieść z kuchni przystawki, bo daniem głównym zajmował się Dennis i
nie pozwalał, żeby ktokolwiek wchodził mu w paradę. Dzieciaki dopadły „wujka
Paddy’ego” i uwiesiły się z każdej jego strony, wykrzykując tysiąc różnych
pomysłów na zabawę na sekundę. Magdzie aż oczy się zaszkliły na ten widok, co
nie uszło uwadze Barby, która przesłała jej pełne zrozumienia spojrzenie i
ciepły uśmiech. Magda P. wdała się w rozmowę z Maite o flamenco, bo obie były
entuzjastkami tego tańca, a Kira poprosiła Magdę o potrzymanie na kolanach
małego Joey’a, podczas gdy ona karmiła go jakąś mało apetyczną papką.
- Boże, czuję się jak
w domu, jak u jakiejś własnej, może trochę dalszej rodziny. – szepnęła Magda P.
przyjaciółce, kiedy już sprzątały ze stołu.
- No widzisz, a
wczoraj pytałaś, jak ja się wśród nich czuję. To teraz już sama wiesz.
- Są tacy normalni i
otwarci, że aż się chce do nich przylgnąć…
- No właśnie. Zawsze
tak to sobie wyobrażałam… I teraz to mam… Wiesz, jaka jestem szczęśliwa?
- Wiem. Widzę. –
uśmiechnęła się. – Pamiętaj o tym, kiedy
dopadną cię wątpliwości.
- Jakie wątpliwości? –
zdziwiła się Magda.
- Oj, no wiesz. Różnie
to bywa.
Potem Angelo wyciągnął Paddy’ego na
chwilę do studia, żeby skonsultować z nim gitary do jakiejś piosenki, Dennis
degustował z Florentem wina przywiezione przez tego pierwszego z wakacji we
Francji, a dziewczyny… gadały. O swoich mężczyznach najpierw, ale potem na
jeszcze mnóstwo innych tematów, od urodzinowej sukienki Magdy, przez obrazy
Barby, po duchowość ignacjańską. Zrobiło się naprawdę późno, Magda P. miała
samolot za dwie godziny, a musiały jeszcze dotrzeć na lotnisko. Magda zbiegła
więc na dół do studia, gdzie chłopaki znajdowali się w równoległym, ale jednak
innym świecie, w słuchawkach na uszach i z instrumentami w rękach.
- Paddy, muszę odwieźć
Magdę na lotnisko.
Spojrzał na nią
niezbyt przytomnie.
- Ok, już się zbieram.
- Jeśli jeszcze nie
skończyliście, to mogę odwieźć ją sama, a potem zdzwonimy się, co z samochodem.
- Naprawdę, nie masz z
tym problemu? – Angelo popatrzył w tym momencie lekko zaniepokojony na
Paddy’ego.
- Z czym? – nie
zrozumiała Magda.
- No, że… - w tym
momencie Paddy dostrzegł spojrzenie brata. – A, nieważne. Jeśli tak, to super,
masz tu kluczyki, dokumenty są w mojej kurtce. Jedźcie szczęśliwie. Pójdę tylko
pożegnać się z Magdą. – przypomniało mu się.
Uścisnęli
się na pożegnanie, wymienili zapewnieniami o wzajemnej sympatii, Magda P.
przypomniała o wycieczce okolico-znawczej jak już Paddy przyjedzie do Polski.
Pożegnały się z resztą towarzystwa i pojechały do mieszkania Magdy po bagaż, a
potem już prosto na lotnisko. Po drodze zdążyły omówić wszystkie wrażenia,
przemyślenia, a nawet różne irracjonalne lęki, co do których były pewne, że nie
ma sensu zagłębianie się w nie.
Pożegnały się z poczuciem, że to był naprawdę dobry czas i że chętnie to
powtórzą, może już we czwórkę, z Dawidem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz