Please, don’t leave me…
Zatrzasnęła
za nim drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Nie wierzyła, że to wszystko
działo się naprawdę… Sytuacja była absurdalna… Układało im się tak dobrze, byli
ze sobą idealnie szczęśliwi, dlaczego jakaś pieprzona Joelle ma to teraz
wszystko zepsuć?! Najbardziej bolało ją to, że widziała, jak Paddy się szarpie.
Że chciał powiedzieć jej prawdę, całą historię, zawsze tak robili, mówiąc o
sprawach z przeszłości. Tylko chyba sam nie wiedział, do czego zmierza. Niby
wydukał coś, że po to chciał się z nią spotkać, żeby jej powiedzieć o Magdzie,
ale sam siebie tym nie przekonał, a co dopiero ją.
To
było straszne, ponad jej siły. Zebrała się z trudem z podłogi i poszła pod
prysznic. Strumienie ciepłej wody przyniosły jej troszeczkę ukojenia. Resztkami
przytomności „ogarnęła”, jakie zajęcia ma kolejnego dnia. Przygotowała tylko
to, to co absolutnie musiała, na nic więcej nie miała siły. Położyła się, ale
wiedziała, że nie ma co marzyć o zaśnięciu. W uszach brzmiało jej tylko jedno
słowo: „Joelle”, a przed oczami miała ciągle ten obcy, daleki wyraz oczu
Paddy’ego. Pomyślała, że za chwilę oszaleje, jeśli z kimś nie porozmawia. A
konkretnie, jeśli nie porozmawia z Magdą P.
-------
Paddy
wyszedł od Magdy i wsiadł do samochodu. Oparł dłonie na kierownicy i odchylił
głowę do tyłu. Co się z nim działo?! Sam nie wierzył w to, co się dzisiaj wydarzyło…
Było tak dobrze… Był przecież taki szczęśliwy z Magdą, jak nigdy z nikim… Był
pewny, że to kobieta jego życia, że chce być z nią na zawsze. Cały czas był
tego pewny! Skąd więc to poruszenie na myśl o Jo? Głowa pękała mu od natężenia
myśli. Odpalił i ruszył. Niemal bezwiednie skierował się w stronę domu Angelo.
Spojrzał jednak na zegarek: 1:30. Zawrócił i pojechał do siebie. Modlił się
długo, zanim poszedł spać. Chciał napisać coś Magdzie, bo dobijało go samo
wspomnienie tego, jak się rozstali.
-------
- Cześć, obudziłam
cię? – zapytała Magdę P.
- Cześć, nie, dopiero
się położyłam. Co tam? – odpowiedziała zaspanym głosem.
- Muszę z tobą
pogadać. – wydukała i… wybuchnęła płaczem.
- Oj, mów mi wszystko.
Nie wiedziała jak
zacząć. Opowiedziała więc po prostu po kolei, co się wydarzyło.
- No i co ja mam teraz
zrobić? – zakończyła pytaniem, na końcu którego słuchać już było nadchodzącą kolejną
falę łez.
Magda P. wzięła
głęboki oddech.
- Na pewno nie
podejmować żadnych decyzji ani nic nie ustalać teraz, w emocjach. Nie wiesz, co
on tak naprawdę myśli i czuje…
- On sam tego nie
wie!!! A chyba powinien!!!
- On na pewno wie, co
czuje do ciebie. Nie wie tylko, dlaczego ruszyła go tak ta cała Joelle.
Przynajmniej tak to wygląda z tego, co mówisz.
- No właśnie! A chyba
nie powinna go ruszyć!
- Powinna, nie
powinna… Skoro ruszyła, to znaczy, że ma coś niepoukładane z przeszłości. I
dobrze, że to wychodzi teraz.
- Dobrze, że zdążymy
się rozstać przed ślubem?!
- Zupełnie nie to
miałam na myśli. Dobrze, że przed ślubem ma szansę poukładać wszystkie swoje
sprawy. I wejść w małżeństwo bez balastu tych starych, niedokończonych.
- O ile w ogóle będzie
chciał wchodzić w jakieś małżeństwo teraz... Chyba, że z Joelle…
- Daj spokój. Widziałam
was razem. Nie wierzę, że dałoby się to tak łatwo przekreślić. Jestem pewna, że
on wcale tego nie chce. A dzisiejsza sytuacja go zaskoczyła, obudziły się
jakieś stare emocje. Nie wierzę, że on będzie coś budował na emocjach.
- Ja już nie wiem, w
co mam wierzyć. Najgorsze było to jego zawahanie. Kiedy zdał sobie sprawę, że
mam rację z tym niezamkniętym rozdziałem…
- Magda, może
rzeczywiście tak jest. Ale to nie koniec świata. Zamknie rozdział i będzie miał
wolność.
- A jeśli nie będzie
chciał go zamknąć?
- Wątpię. Ale gdyby
tak było, wtedy będziemy o tym rozmawiać. A teraz się pomódl za niego i tą całą
sytuację. Przypomnij sobie te wszystkie pary, które tak się zmagały przed
ślubem – Darka z Karolą, Pawła i Asię. Teraz kolej na was. Pismo otwórz.
- Ok. Dzięki. Obyś
miała rację.
- Na pewno mam.
Trzymaj się.
- Ty też. Dobranoc.
- Dobranoc.
Otworzyła Pismo
Święte. Fragment, na który spojrzała, mówił, żeby zachęcać się wzajemnie
każdego dnia, żeby nie ulec zatwardziałości przez oszustwo grzechu… Rozmyślała
nad nim dłuższą chwilę. Przerwał jej sms: „Mogę zadzwonić? Odbierz, proszę.” Po
rozmowie z Magdą P. odeszła jej złość. Miała w sobie odrobinę więcej spokoju i
wrócił jej rozsądek, plasując się w miejscu zawładniętym poprzednio przez
wzburzone emocje. Oddzwoniła.
- Cześć. – powiedział
cicho. – Dziękuję, że dzwonisz.
- Cześć.
- Nie chcę, żebyśmy
tak poszli spać. Pokłóceni.
- Ja też tego nie
chcę.
- Mag… przepraszam.
Kocham cię. Za nic nie chcę zepsuć tego, co jest między nami. Błagam, powiedz
coś.
- Nie wiem, co mam ci
powiedzieć. Czego ty ode mnie teraz oczekujesz?
- Że mnie nie
zostawisz teraz. Nie pozwolisz mi tego zepsuć. – głos mu się załamał. Miała
wrażenie, że ta rozmowa jest jakaś nie z tego świata. Jej narzeczony prosi ją o
to, żeby pomogła mu nie interesować się inną kobietą?
- Czy ty wiesz, o co
mnie prosisz?
- Wiem.
- Nie rozumiem cię.
- Przepraszam. Tej
sytuacji w ogóle nie powinno być. Ale skoro jest, to pewnie jest po coś.
- To spróbujmy się
dowiedzieć, po co. Ty spróbuj.
- Ale ja nie mogę tego
zrobić sam. Proszę, bądź ze mną.
Milczała. Ta jego
prośba była ponad jej siły. Była wbrew logice, wbrew jej dumie, jej poglądom na
temat związku. I to wszystko miała teraz uznać za nieważne, dla niego?
- Porozmawiamy jutro,
dobrze?
- Dobrze. Kochanie…
Przyjadę po ciebie po twojej pracy.
- Ok. Dobranoc.
- Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz