niedziela, 22 czerwca 2014

57.


Please, don’t leave me…

Zatrzasnęła za nim drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Nie wierzyła, że to wszystko działo się naprawdę… Sytuacja była absurdalna… Układało im się tak dobrze, byli ze sobą idealnie szczęśliwi, dlaczego jakaś pieprzona Joelle ma to teraz wszystko zepsuć?! Najbardziej bolało ją to, że widziała, jak Paddy się szarpie. Że chciał powiedzieć jej prawdę, całą historię, zawsze tak robili, mówiąc o sprawach z przeszłości. Tylko chyba sam nie wiedział, do czego zmierza. Niby wydukał coś, że po to chciał się z nią spotkać, żeby jej powiedzieć o Magdzie, ale sam siebie tym nie przekonał, a co dopiero ją.
To było straszne, ponad jej siły. Zebrała się z trudem z podłogi i poszła pod prysznic. Strumienie ciepłej wody przyniosły jej troszeczkę ukojenia. Resztkami przytomności „ogarnęła”, jakie zajęcia ma kolejnego dnia. Przygotowała tylko to, to co absolutnie musiała, na nic więcej nie miała siły. Położyła się, ale wiedziała, że nie ma co marzyć o zaśnięciu. W uszach brzmiało jej tylko jedno słowo: „Joelle”, a przed oczami miała ciągle ten obcy, daleki wyraz oczu Paddy’ego. Pomyślała, że za chwilę oszaleje, jeśli z kimś nie porozmawia. A konkretnie, jeśli nie porozmawia z Magdą P.

-------

Paddy wyszedł od Magdy i wsiadł do samochodu. Oparł dłonie na kierownicy i odchylił głowę do tyłu. Co się z nim działo?! Sam nie wierzył w to, co się dzisiaj wydarzyło… Było tak dobrze… Był przecież taki szczęśliwy z Magdą, jak nigdy z nikim… Był pewny, że to kobieta jego życia, że chce być z nią na zawsze. Cały czas był tego pewny! Skąd więc to poruszenie na myśl o Jo? Głowa pękała mu od natężenia myśli. Odpalił i ruszył. Niemal bezwiednie skierował się w stronę domu Angelo. Spojrzał jednak na zegarek: 1:30. Zawrócił i pojechał do siebie. Modlił się długo, zanim poszedł spać. Chciał napisać coś Magdzie, bo dobijało go samo wspomnienie tego, jak się rozstali.

-------

- Cześć, obudziłam cię? – zapytała Magdę P.
- Cześć, nie, dopiero się położyłam. Co tam? – odpowiedziała zaspanym głosem.
- Muszę z tobą pogadać. – wydukała i… wybuchnęła płaczem.
- Oj, mów mi wszystko.
Nie wiedziała jak zacząć. Opowiedziała więc po prostu po kolei, co się wydarzyło.
- No i co ja mam teraz zrobić? – zakończyła pytaniem, na końcu którego słuchać już było nadchodzącą kolejną falę łez.
Magda P. wzięła głęboki oddech.
- Na pewno nie podejmować żadnych decyzji ani nic nie ustalać teraz, w emocjach. Nie wiesz, co on tak naprawdę myśli i czuje…
- On sam tego nie wie!!! A chyba powinien!!!
- On na pewno wie, co czuje do ciebie. Nie wie tylko, dlaczego ruszyła go tak ta cała Joelle. Przynajmniej tak to wygląda z tego, co mówisz.
- No właśnie! A chyba nie powinna go ruszyć!
- Powinna, nie powinna… Skoro ruszyła, to znaczy, że ma coś niepoukładane z przeszłości. I dobrze, że to wychodzi teraz.
- Dobrze, że zdążymy się rozstać przed ślubem?!
- Zupełnie nie to miałam na myśli. Dobrze, że przed ślubem ma szansę poukładać wszystkie swoje sprawy. I wejść w małżeństwo bez balastu tych starych, niedokończonych.
- O ile w ogóle będzie chciał wchodzić w jakieś małżeństwo teraz... Chyba,  że z Joelle…
- Daj spokój. Widziałam was razem. Nie wierzę, że dałoby się to tak łatwo przekreślić. Jestem pewna, że on wcale tego nie chce. A dzisiejsza sytuacja go zaskoczyła, obudziły się jakieś stare emocje. Nie wierzę, że on będzie coś budował na emocjach.
- Ja już nie wiem, w co mam wierzyć. Najgorsze było to jego zawahanie. Kiedy zdał sobie sprawę, że mam rację z tym niezamkniętym rozdziałem…
- Magda, może rzeczywiście tak jest. Ale to nie koniec świata. Zamknie rozdział i będzie miał wolność.
- A jeśli nie będzie chciał go zamknąć?
- Wątpię. Ale gdyby tak było, wtedy będziemy o tym rozmawiać. A teraz się pomódl za niego i tą całą sytuację. Przypomnij sobie te wszystkie pary, które tak się zmagały przed ślubem – Darka z Karolą, Pawła i Asię. Teraz kolej na was. Pismo otwórz.
- Ok. Dzięki. Obyś miała rację.
- Na pewno mam. Trzymaj się.
- Ty też. Dobranoc.
- Dobranoc.

Otworzyła Pismo Święte. Fragment, na który spojrzała, mówił, żeby zachęcać się wzajemnie każdego dnia, żeby nie ulec zatwardziałości przez oszustwo grzechu… Rozmyślała nad nim dłuższą chwilę. Przerwał jej sms: „Mogę zadzwonić? Odbierz, proszę.” Po rozmowie z Magdą P. odeszła jej złość. Miała w sobie odrobinę więcej spokoju i wrócił jej rozsądek, plasując się w miejscu zawładniętym poprzednio przez wzburzone emocje. Oddzwoniła.
- Cześć. – powiedział cicho. – Dziękuję, że dzwonisz.
- Cześć.
- Nie chcę, żebyśmy tak poszli spać. Pokłóceni.
- Ja też tego nie chcę.
- Mag… przepraszam. Kocham cię. Za nic nie chcę zepsuć tego, co jest między nami. Błagam, powiedz coś.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Czego ty ode mnie teraz oczekujesz?
- Że mnie nie zostawisz teraz. Nie pozwolisz mi tego zepsuć. – głos mu się załamał. Miała wrażenie, że ta rozmowa jest jakaś nie z tego świata. Jej narzeczony prosi ją o to, żeby pomogła mu nie interesować się inną kobietą?
- Czy ty wiesz, o co mnie prosisz?
- Wiem.
- Nie rozumiem cię.
- Przepraszam. Tej sytuacji w ogóle nie powinno być. Ale skoro jest, to pewnie jest po coś.
- To spróbujmy się dowiedzieć, po co. Ty spróbuj.
- Ale ja nie mogę tego zrobić sam. Proszę, bądź ze mną.
Milczała. Ta jego prośba była ponad jej siły. Była wbrew logice, wbrew jej dumie, jej poglądom na temat związku. I to wszystko miała teraz uznać za nieważne, dla niego?
- Porozmawiamy jutro, dobrze?
- Dobrze. Kochanie… Przyjadę po ciebie po twojej pracy.
- Ok. Dobranoc.

- Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz