poniedziałek, 9 czerwca 2014

40.


Oh our love has grown so deep…

            W niedzielę czuł się dużo lepiej. Może zeszła z niego cała presja i stres związane z występem, na który tak naprawdę nie miał siły? Obudził się pierwszy i od razu zaświtało mu w głowie, że Magda miała zostać u niego. Energicznie wyskoczył z łóżka i zaraz tego pożałował, bo zakręciło mu się w głowie tak, że musiał z powrotem na nim usiąść.  Przy okazji zarejestrował, że nadal ma na sobie polar i że chyba nie kąpał się jeszcze po powrocie do domu… Po cichu wyjął z szafy czyste ciuchy i po drodze do łazienki zatrzymał się przy Magdzie, śpiącej na kanapie w salonie. Pogłaskał ją delikatnie po włosach i poszedł doprowadzić się do porządku. Widok własnej twarzy w lustrze przeraził go lekko – pod oczami cienie, zarost niezbyt dobrze komponujący się z bladością skóry… Prysznic i golenie zrobiły jednak swoje i po wyjściu z łazienki zajął się nawet śniadaniem. Wyciągał akurat filiżanki z szafki kiedy oplotły go w pasie znajome ramiona i coś ciepłego wtuliło się w jego plecy.
- Jak się czujesz, skarbie? – zapytało „coś”.
- Dzięki, dużo lepiej. A ty, wyspałaś się? Chyba nie było ci za wygodnie na tej kanapie?
- Było w porządku. Poza tym byłam tak zmęczona, że zasnęłabym gdziekolwiek. Wiesz co, myślę, że ty powinieneś być jednak jeszcze w łóżku. – powiedziała, przyglądając mu się badawczo.
- Zaraz tam wracam, pani doktor. – cmoknął ją w czoło. – I ciebie też tam zapraszam, na śniadanie.

            Spędzili prawie cały dzień w łóżku – jedząc, gadając, oglądając filmy, odsypiając męczący weekend… Magda tak przywykła do ciągłego przebywania z Paddy’m, że w ogóle nie miała ochoty jechać do siebie. A Paddy nie miał ochoty nigdzie jej puszczać. Kiedy tak wymieniali się odczuciami na ten temat, zapytał:
- Myślisz, że mogłabyś tak żyć?
- Tak czyli jak? Tutaj, z tobą? – sprecyzowała, zaskoczona tak postawionym pytaniem.
- Tak, no tak, jak teraz. Tylko że… na dłuższą metę.
- Nie zastanawiałam się nad tym… Ale to dlatego, że tak żyję i jestem szczęśliwa, nie czułam widocznie żadnej potrzeby zmiany, skoro ani przez moment nie zakwestionowałam obecnej sytuacji.
Paddy zamyślił się.
- Ale wiesz – twój pobyt w Niemczech miał być na jakiś konkretny czas, który się skończy i wrócisz do Polski… Czy… nie?
- Tak, chyba tak… Parę miesięcy, może rok.
- No właśnie.
Teraz ona zamyśliła się. Już drugi raz temat jej przyszłości w Niemczech lekko burzył jej spokój. Wcześniej udało jej się szybko go zarzucić – po tym jak rodzina usilnie chciała znać jej plany w tej kwestii. Teraz jednak okazywało się, że musi go rozważyć, i to konkretnie. Tylko dlaczego żyła dotąd w przekonaniu, że wszystko jest jasne? Jest z Paddy’m i chce z nim być nadal, nie wyobraża już sobie życia bez niego… Ale faktycznie, to oznacza, że zostanie na stałe w Niemczech… Bo wymagać od niego przeprowadzki do Polski nie miało by większego sensu – nawet bez głębszych przemyśleń to akurat wydawało się oczywiste.

- Mag, ja pytam tylko dlatego, że masz już jakiś ogląd, jak toczy się moje życie. Tak to jest mniej więcej zawsze. Ja oczywiście jestem w stanie mnóstwo zmodyfikować, dostosować, ale pewnie zawsze będę siedział w studiu i jeździł na koncerty. Niedługo dojdą też pewnie jakieś plotki na nasz temat w mediach. Myślisz, że mogłabyś być szczęśliwa żyjąc tak ze mną? Że znalazłabyś w tym jakąś przestrzeń dla siebie, żeby się realizować?
Trochę przeraziło ją to pytanie. O co mu właściwie chodziło? Chciał od niej jakiejś deklaracji w tej sprawie? Przecież jest dobrze, nigdy ani słowem nie skrytykowała jego stylu życia, podobało jej się towarzyszenie mu w studiu i jeżdżenie w trasę… Do tego miała czas na swoją pracę, na niemiecki, wszystko współgrało. Powiedziała mu to.
- Myślałam, że to jest oczywiste, dlatego nie rozumiem, skąd nagle takie pytania z twojej strony… - dodała.
Paddy dłuższą chwilę patrzył w przestrzeń gdzieś obok niej.
- Przepraszam. Masz rację, bez sensu, że wymuszam na tobie takie zapewnienia.
- Nie przepraszaj, to dobrze, że chcesz rozmawiać o tym, co cię w jakiś sposób „gryzie”. Tylko zastanawiam się, dlaczego.
- Kiedyś usłyszałem… że ze mną można żyć tylko moim życiem… Że wymagam za dużo przez to, że chcę robić to, co robię i jeszcze być z kimś. Nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek tak się ze mną czuła. – nie patrzył na nią mówiąc to wszystko. Rzucił jej tylko szybkie spojrzenie przy ostatnim zdaniu.
„Niezaleczone rany z przeszłości”, przemknęło jej przez głowę. Pogłaskała jego dłoń.
- Paddy, to nie są moje słowa. Ja nie patrzę na to w ten sposób i zupełnie nie czuję się przytłoczona czy ograniczona twoim życiem. Przecież niczego przede mną nie ukrywasz ani nie zmieniasz pode mnie. A ja jestem tak szczęśliwa z tobą, jak nigdy wcześniej. I mam świadomość, że jeśli media i fanki dowiedzą się o mnie, to będzie trudniej, ale nie przeraża mnie to. Chcę ciebie, całego, z całym twoim bagażem życiowym. – uśmiechnęła się. – Słyszysz?
- Tak. – popatrzył na nią wreszcie.
- Ale nie wierzysz mi?
Zaskoczenie w jego oczach. Chwila milczenia.
- Wiem, że nie mam żadnych podstaw, żeby ci nie wierzyć. Wszystkie te sytuacje z przeszłości… One nie powinny mieć wpływu na to, co jest teraz.
- Ale przez nie jest ci trudno mi zaufać. – stwierdziła ze spokojem.
- Sam nie byłem tego świadomy, ale tak, chyba tak właśnie jest… Przepraszam.
- Przestań mnie przepraszać. Skarbie… Oboje mamy trudną historię za sobą. I jej konsekwencje będą co jakiś czas dawać znać o sobie. Ale to nie znaczy, że muszą w czymś przeszkodzić.
- Masz rację.
- Chodź tu do mnie. – rozłożyła ręce, a on wtulił się w nią cały, chowając twarz w jej włosach. Głaskała go po plecach, po głowie, po karku. W jej umyśle trwała gonitwa myśli, że zadeklarowała mu bardzo dużo. Tak czuła i tak uważała w tym momencie, ale czy zawsze będzie równie silna i pewna? Tego nie wiedziała, ale miała świadomość, że jest Źródło, z którego zawsze będzie mogła czerpać tę siłę. I na tym jednym mogła polegać, nie na sobie.
- O czym myślisz?  - zapytał cicho.
Powiedziała mu. Wieczór szczerości. W odpowiedzi pocałował ją w skroń i jeszcze mocniej ją objął, o ile to było możliwe.


            Kiedy wracała do siebie, pierwszy raz pozwoliła sobie na zagłębienie się w temat pozostania w Niemczech. Nigdy wcześniej nie sądziła, że wyląduje właśnie w tym kraju. Nie podobał jej się język, mentalność, nawet wygląd miast pozostawiał wiele do życzenia… Ale teraz patrzyła na to wszystko z innej perspektywy. Język był jej potrzebny i po prostu się go uczyła, nie zastanawiając nad walorami brzmieniowymi, tylko nad tym, że w danej sytuacji potrzebuje takich i takich zwrotów. Co do mentalności… W życiu codziennym była całkiem funkcjonalna… Nudna, ale sprawdzała się w pracy czy w organizacji tych wszystkich około-codziennych spraw jak komunikacja miejska czy system podatkowy. Ludzie wokół niej byli najróżniejszych narodowości, więc nie musiała się obawiać nasiąknięcia zbytnio niemieckim sposobem bycia. Ciągłe podróże z Paddy’m i ewentualne regularne wizyty w Polsce zapewniały jej dostarczanie wrażeń estetycznych dotyczących architektury i przebywania w „klimatycznych” miejscach. Do Polski było na tyle blisko, że bez trudu będzie mogła często tam „wpadać”. I tak naprawdę, były to aspekty drugorzędne. Bo pierwszym, najsilniejszym czynnikiem, potrafiącym zmienić jej nastawienie do wszystkich pozostałych, był On.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz