Oh our love
has grown so deep…
W niedzielę czuł się dużo lepiej.
Może zeszła z niego cała presja i stres związane z występem, na który tak
naprawdę nie miał siły? Obudził się pierwszy i od razu zaświtało mu w głowie,
że Magda miała zostać u niego. Energicznie wyskoczył z łóżka i zaraz tego
pożałował, bo zakręciło mu się w głowie tak, że musiał z powrotem na nim
usiąść. Przy okazji zarejestrował, że
nadal ma na sobie polar i że chyba nie kąpał się jeszcze po powrocie do domu… Po
cichu wyjął z szafy czyste ciuchy i po drodze do łazienki zatrzymał się przy
Magdzie, śpiącej na kanapie w salonie. Pogłaskał ją delikatnie po włosach i
poszedł doprowadzić się do porządku. Widok własnej twarzy w lustrze przeraził
go lekko – pod oczami cienie, zarost niezbyt dobrze komponujący się z bladością
skóry… Prysznic i golenie zrobiły jednak swoje i po wyjściu z łazienki zajął
się nawet śniadaniem. Wyciągał akurat filiżanki z szafki kiedy oplotły go w pasie
znajome ramiona i coś ciepłego wtuliło się w jego plecy.
- Jak się czujesz,
skarbie? – zapytało „coś”.
- Dzięki, dużo lepiej.
A ty, wyspałaś się? Chyba nie było ci za wygodnie na tej kanapie?
- Było w porządku.
Poza tym byłam tak zmęczona, że zasnęłabym gdziekolwiek. Wiesz co, myślę, że ty
powinieneś być jednak jeszcze w łóżku. – powiedziała, przyglądając mu się
badawczo.
- Zaraz tam wracam,
pani doktor. – cmoknął ją w czoło. – I ciebie też tam zapraszam, na śniadanie.
Spędzili prawie cały dzień w łóżku –
jedząc, gadając, oglądając filmy, odsypiając męczący weekend… Magda tak
przywykła do ciągłego przebywania z Paddy’m, że w ogóle nie miała ochoty jechać
do siebie. A Paddy nie miał ochoty nigdzie jej puszczać. Kiedy tak wymieniali
się odczuciami na ten temat, zapytał:
- Myślisz, że mogłabyś
tak żyć?
- Tak czyli jak?
Tutaj, z tobą? – sprecyzowała, zaskoczona tak postawionym pytaniem.
- Tak, no tak, jak
teraz. Tylko że… na dłuższą metę.
- Nie zastanawiałam
się nad tym… Ale to dlatego, że tak żyję i jestem szczęśliwa, nie czułam widocznie
żadnej potrzeby zmiany, skoro ani przez moment nie zakwestionowałam obecnej
sytuacji.
Paddy zamyślił się.
- Ale wiesz – twój
pobyt w Niemczech miał być na jakiś konkretny czas, który się skończy i wrócisz
do Polski… Czy… nie?
- Tak, chyba tak… Parę
miesięcy, może rok.
- No właśnie.
Teraz ona zamyśliła
się. Już drugi raz temat jej przyszłości w Niemczech lekko burzył jej spokój.
Wcześniej udało jej się szybko go zarzucić – po tym jak rodzina usilnie chciała
znać jej plany w tej kwestii. Teraz jednak okazywało się, że musi go rozważyć,
i to konkretnie. Tylko dlaczego żyła dotąd w przekonaniu, że wszystko jest
jasne? Jest z Paddy’m i chce z nim być nadal, nie wyobraża już sobie życia bez
niego… Ale faktycznie, to oznacza, że zostanie na stałe w Niemczech… Bo wymagać
od niego przeprowadzki do Polski nie miało by większego sensu – nawet bez
głębszych przemyśleń to akurat wydawało się oczywiste.
- Mag, ja pytam tylko
dlatego, że masz już jakiś ogląd, jak toczy się moje życie. Tak to jest mniej
więcej zawsze. Ja oczywiście jestem w stanie mnóstwo zmodyfikować, dostosować,
ale pewnie zawsze będę siedział w studiu i jeździł na koncerty. Niedługo dojdą
też pewnie jakieś plotki na nasz temat w mediach. Myślisz, że mogłabyś być szczęśliwa
żyjąc tak ze mną? Że znalazłabyś w tym jakąś przestrzeń dla siebie, żeby się
realizować?
Trochę przeraziło ją
to pytanie. O co mu właściwie chodziło? Chciał od niej jakiejś deklaracji w tej
sprawie? Przecież jest dobrze, nigdy ani słowem nie skrytykowała jego stylu
życia, podobało jej się towarzyszenie mu w studiu i jeżdżenie w trasę… Do tego
miała czas na swoją pracę, na niemiecki, wszystko współgrało. Powiedziała mu to.
- Myślałam, że to jest
oczywiste, dlatego nie rozumiem, skąd nagle takie pytania z twojej strony… -
dodała.
Paddy dłuższą chwilę
patrzył w przestrzeń gdzieś obok niej.
- Przepraszam. Masz
rację, bez sensu, że wymuszam na tobie takie zapewnienia.
- Nie przepraszaj, to
dobrze, że chcesz rozmawiać o tym, co cię w jakiś sposób „gryzie”. Tylko
zastanawiam się, dlaczego.
- Kiedyś usłyszałem…
że ze mną można żyć tylko moim życiem… Że wymagam za dużo przez to, że chcę
robić to, co robię i jeszcze być z kimś. Nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek tak
się ze mną czuła. – nie patrzył na nią mówiąc to wszystko. Rzucił jej tylko
szybkie spojrzenie przy ostatnim zdaniu.
„Niezaleczone rany z
przeszłości”, przemknęło jej przez głowę. Pogłaskała jego dłoń.
- Paddy, to nie są
moje słowa. Ja nie patrzę na to w ten sposób i zupełnie nie czuję się
przytłoczona czy ograniczona twoim życiem. Przecież niczego przede mną nie
ukrywasz ani nie zmieniasz pode mnie. A ja jestem tak szczęśliwa z tobą, jak
nigdy wcześniej. I mam świadomość, że jeśli media i fanki dowiedzą się o mnie,
to będzie trudniej, ale nie przeraża mnie to. Chcę ciebie, całego, z całym
twoim bagażem życiowym. – uśmiechnęła się. – Słyszysz?
- Tak. – popatrzył na
nią wreszcie.
- Ale nie wierzysz mi?
Zaskoczenie w jego
oczach. Chwila milczenia.
- Wiem, że nie mam
żadnych podstaw, żeby ci nie wierzyć. Wszystkie te sytuacje z przeszłości… One
nie powinny mieć wpływu na to, co jest teraz.
- Ale przez nie jest
ci trudno mi zaufać. – stwierdziła ze spokojem.
- Sam nie byłem tego
świadomy, ale tak, chyba tak właśnie jest… Przepraszam.
- Przestań mnie
przepraszać. Skarbie… Oboje mamy trudną historię za sobą. I jej konsekwencje
będą co jakiś czas dawać znać o sobie. Ale to nie znaczy, że muszą w czymś
przeszkodzić.
- Masz rację.
- Chodź tu do mnie. –
rozłożyła ręce, a on wtulił się w nią cały, chowając twarz w jej włosach.
Głaskała go po plecach, po głowie, po karku. W jej umyśle trwała gonitwa myśli,
że zadeklarowała mu bardzo dużo. Tak czuła i tak uważała w tym momencie, ale
czy zawsze będzie równie silna i pewna? Tego nie wiedziała, ale miała świadomość,
że jest Źródło, z którego zawsze będzie mogła czerpać tę siłę. I na tym jednym
mogła polegać, nie na sobie.
- O czym myślisz? - zapytał cicho.
Powiedziała mu.
Wieczór szczerości. W odpowiedzi pocałował ją w skroń i jeszcze mocniej ją
objął, o ile to było możliwe.
Kiedy wracała do siebie, pierwszy
raz pozwoliła sobie na zagłębienie się w temat pozostania w Niemczech. Nigdy
wcześniej nie sądziła, że wyląduje właśnie w tym kraju. Nie podobał jej się
język, mentalność, nawet wygląd miast pozostawiał wiele do życzenia… Ale teraz
patrzyła na to wszystko z innej perspektywy. Język był jej potrzebny i po
prostu się go uczyła, nie zastanawiając nad walorami brzmieniowymi, tylko nad
tym, że w danej sytuacji potrzebuje takich i takich zwrotów. Co do mentalności…
W życiu codziennym była całkiem funkcjonalna… Nudna, ale sprawdzała się w pracy
czy w organizacji tych wszystkich około-codziennych spraw jak komunikacja
miejska czy system podatkowy. Ludzie wokół niej byli najróżniejszych
narodowości, więc nie musiała się obawiać nasiąknięcia zbytnio niemieckim
sposobem bycia. Ciągłe podróże z Paddy’m i ewentualne regularne wizyty w Polsce
zapewniały jej dostarczanie wrażeń estetycznych dotyczących architektury i
przebywania w „klimatycznych” miejscach. Do Polski było na tyle blisko, że bez
trudu będzie mogła często tam „wpadać”. I tak naprawdę, były to aspekty
drugorzędne. Bo pierwszym, najsilniejszym czynnikiem, potrafiącym zmienić jej
nastawienie do wszystkich pozostałych, był On.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz