środa, 25 czerwca 2014

61.


But each lover’s steps fall so differently…

Wróciła do domu powolnym krokiem. Ta decyzja przyniosła jej względny spokój. Była niesamowicie trudna, bo każda chwila bez niego, która mogłaby być spędzona z nim, będzie jej ciążyć swoim ciężarem samotności i niepewności. Ale to wydawało się choć odrobinę łatwiejsze niż tkwienie w roztrząsaniu jego dylematów… A on potrzebował wolności.

Kiedy spojrzała na telefon, były tam już dwa nieodebrane połączenia. Jedno od niego, jedno od Magdy P. Wybrała jej numer. Opowiedziała jej wszystko. Poryczała się chyba ze trzy razy. Tamta stwierdziła, że nie do końca rozumie decyzję Magdy, ale skoro tak wybrała, to będzie ją wspierać. Zapewniła, że jest pewna, że wszystko dobrze się skończy i że będą z tego wszystkiego jakieś dobre owoce.

Poszła na wieczorną Mszę. Zawierzyła wszystko Jezusowi. Poprosiła o siłę. Czuła się lepiej, kiedy wyszła. Wróciła okrężną drogą, włócząc się po mieście, tracąc energię na wysiłek fizyczny, żeby nie miała jej już na myślenie. Wieczorem wpadła Carla. Zauważyła, że Magda jest jakaś nie w sosie, ale na szczęście o nic nie pytała. Pogadały o pracy, o jakichś błahych sprawach. Dobrze jej to zrobiło.

Następnego dnia zadzwoniła do niej Kira z pytaniem, czy nie potrzebuje czegoś, czy nie chciałaby pogadać. Od razu przyznała się, że wie o wszystkim od Angelo. Umówiły się „na kawę” wieczorem, jak już dzieciaki pójdą spać. Paddy też dzwonił jeszcze parę razy, ale skoro nie odbierała i nie oddzwaniała, w końcu przestał.

U Kiry było jej dobrze. Czuła, że w pewien sposób jest blisko Paddy’ego. Najpierw pogadały o niczym, ale nie miało to sensu, bo Magda ciągle się zawieszała. Opowiedziała w końcu Kirze, na czym dokładnie stanęło między nią a Paddy’m. Tamta pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Nie dziwię ci się. Może to rzeczywiście było najlepsze wyjście. Ale tak zupełnie nie będziecie się do siebie odzywać?
- A jak mamy się odzywać? Wałkowanie tematu Joelle do niczego nie prowadzi, a unikać go i sztucznie szukać innych – to chyba jeszcze gorsze.
- Pamiętasz, jak kiedyś rozmawiałyśmy o Paddy’m i powiedziałam ci, żebyś go tak od razu nie skreślała, kiedy przyjdą trudności? – zapytała Kira, mieszając w zamyśleniu herbatę.
- Pamiętam, ale… po pierwsze, nie skreślam go, po drugie, to chodziło chyba o nieco inne trudności z Paddy’m?
- Niekoniecznie. Mówiłam ci o tej jego wrażliwości… On tak ma, że wszystko przeżywa jakoś głębiej, inaczej…
- Wiem. I świetnie się na tym gruncie rozumiemy.
- No właśnie… Nie chcę go tłumaczyć ani tobie udzielać rad, ale… Zobacz, on był od początku z tobą szczery w tym wszystkim. Nawet jak jeszcze sam nie wiedział, co czuje, już ci mówił. Mógł to rozegrać jakoś sprytnie, tak, że nawet nie miałabyś cienia wątpliwości, że Jo to zwykła znajoma. Ale on wszystko mówił, co tylko mu się zrodziło w środku, zobacz, jak bardzo ci w tym zaufał.
- Kira… Masz rację. Doceniam bardzo tę jego szczerość i ufność, ale to nie zmienia faktu, że tak, a nie inaczej zareagował na Joelle.
- Wiesz, że on kocha ciebie? Nie wątp w to.
Wszedł Angelo.
- Paddy jedzie do Francji. – oznajmił.
Magda zbladła.
- Co? Do klasztoru? Na jak długo? – wypowiedziała Kira na głos to wszystko, o co Magda chciała zapytać.
- Na tydzień, może dwa. Powiedział, że musi pobyć sam na sam z Bogiem i się poukładać. Szkoda tylko, ze zostawia mnie sam na sam z nagrywaniem, ale ok…
- Angie… - upomniała go Kira.
- Kiedy wyjeżdża? – zapytała Magda głosem więznącym w gardle.
- Pojutrze.
- A nie wiesz czy…
- Czy spotkał się z Joelle? – dokończył za nią Angelo. – Nie wiem. Ja mu to odradzałem, więc pewnie nawet nie chciał o tym ze mną gadać.


Zebrała się do wyjścia. Znowu czuła, że wszystko wali jej się na głowę. Podziękowała Kirze, widziała jej zaniepokojone spojrzenie i wymianę porozumiewawczego z Angelo. Kazali jej dzwonić i wpadać, kiedy tylko będzie miała ochotę. Była im naprawdę wdzięczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz