Everybody
get into the mood…
Tego
dnia miała naprawdę świetny humor. Została pochwalona w pracy za dobre efekty,
za czym poszła podwyżka jej stawek godzinowych. Dostała też zlecenie na
tłumaczenia, a że wcześniejsze, które robiła, były dobrze przyjęte, miała
nadzieję na większy ruch w tej dziedzinie. To była praca idealna, bo mogła ją
wykonywać gdziekolwiek – wystarczał laptop. Często robiła je z Paddy’m – w
studiu albo w domu, kiedy on tworzył coś swojego albo malował. Tak więc
rozpierała ją radość, a do tego właśnie dziś przyjeżdżała do niej na cały
weekend jej przyjaciółka, też Magda (z czego bardzo cieszył się Paddy, że nie
będzie musiał zapamiętywać jakiegoś skomplikowanego imienia). Szła na zakupy,
żeby przygotować coś dobrego do jedzenia i uzupełnić zapasy wina. Miała ją
odebrać z lotniska o 20:00, potem w planie była kolacja we trójkę – z Paddy’m,
żeby mogli się wreszcie poznać, no i pewnie cała noc nadrabiania zaległości w
rozmowach… Zwiedzanie i inne atrakcje turystyczne mieli zacząć w sobotę –
jakimś bardzo późnym rankiem.
O 19:00 wyszła z domu, Paddy
pożyczył jej swój samochód, żeby nie musiała tłuc się taksówkami. Dotarła na
lotnisko chwilę wcześniej i jak się okazało – całe szczęście, bo Magdy samolot
też wylądował przed czasem i dzięki temu żadna nie musiała czekać. Wyściskały
się na powitanie, robiąc hałas na pół hali, a potem jedna przez drugą
obsypywały się komplementami na temat pozytywnych zmian w wyglądzie każdej.
Cóż, wyglądały dobrze obie – wreszcie szczęśliwe w relacjach, o których zawsze
marzyły, i kwitnące od robienia w pracy tego, co lubią.
Całą drogę do domu planowały co będą
robić przez weekend, przekomarzały się na temat angielskiego Magdy P. – ta
uprzedzała, że będzie odzywać się do Paddy’ego tylko wtedy, kiedy jego Magdy
nie będzie w pobliżu. Od zawsze P. wypominała Magdzie jej nauczycielskie
zacięcie i robie krzywych min, kiedy słyszała błąd czy nie taki akcent, co
oczywiście było mocno przekoloryzowane, ale jednak anegdotek na ten temat Magda
P. produkowała sporo.
Na
miejscu jedna Magda poszła się odświeżyć, a druga zniknęła w kuchni, szykując
carbonarę. Paddy miał się pojawić lada moment. Zdążyły razem nakryć do stołu,
wygłupiając się przy muzyce lecącej w tle i pijąc wino na dobry początek, kiedy
brzęknął dzwonek i Magda pobiegła otworzyć.
- Cześć. – przywitał
ją uśmiechnięty Paddy szybkim buziakiem w usta i spojrzeniem od którego, po raz
niewiadomo który, ugięły jej się nogi.
Jej mina wywołała jeszcze szerszy uśmiech na jego twarzy, ale odwrócił
swoją uwagę w stronę Magdy P.
- Hi, I’m Paddy. I’m
so happy to finally meet you. – wyszczerzył się do niej i uścisnął jej dłoń. –
Oh. – mruknął zdziwiony siłą jej uścisku.
- Nice to meet you too. I’m Magda. – odpowiedziała i zerknęła niepewnie w stronę przyjaciółki. Ta
wywróciła oczami i westchnęła teatralnie. Nie zamierzała za każdym razem
zapewniać jej, że nie jest w pracy i nie ma najmniejszej ochoty skupiać się na
czyichś błędach, których zresztą nie było...
Na
szczęście Paddy zaraz zagadał ją na wspólny temat: malowania, farb,
projektowania... Niepostrzeżenie więc rozgadała się i wszelkie blokady
zniknęły. Przy trzecim kieliszku białego Chardonnay opowiadała już w najlepsze
kompromitujące je obie historie sprzed paru lat, nie zważając na jakiekolwiek
błędy w akcencie… Bawili się świetnie. Pod koniec drugiej butelki Paddy spasował
twierdząc, że ktoś musi być kierowcą na drugi dzień, za to wpadła z
niezapowiedzianą wizytą Carla. Chciała się wycofać, widząc, że wbiła się w
środek „imprezy”, ale nie miała na to szans. Paddy odgrzał jej pozostały
makaron, sam dojadł to, co nie zmieściło się na jej talerzu, wyjaśnił Magdzie
P. na czym polega fenomen wielojęzycznej komunikacji z sąsiadką, po czym
stwierdził, że nie ma dla niego miejsca w tym sfeminizowanym towarzystwie.
Otworzył im jeszcze kolejną butelkę, pozbierał brudne talerze ze stołu i
powkładał do zmywarki, wyciągnął pościel dla Magdy P.… Dziewczyny obserwowały
to, podśmiewując się i komentując po polsku. Paddy też się śmiał, że mogłyby
chociaż trochę udawać, że nie mówią o nim.
- Ideał. No po prostu
– ideał. – pełnym przekonania i lekko tylko bełkotliwym tonem oceniła Magda P.
wybranka przyjaciółki.
- Nie zaprzeczę. –
kiwnęła ta głową z taką mocą, że aż coś strzeliło jej w karku, co spowodowało
kolejny atak szaleńczego śmiechu…
Nabijały się z niej z
Carlą, aż poszła „obrażona” do Paddy’ego, pożegnać go w przedpokoju.
- Paddy, one się
śmieją ze mnie. – poskarżyła się i potknęła, wpadając na niego.
- Babe, you’re so
drunk… - powiedział tylko ze śmiechem przytrzymując ją mocno. – Tylko nie
wybierajcie się już nigdzie dzisiaj.
- O, ja idę z tobą. –
mruknęła Magda w jego ramię.
- Bardzo mi miło, ale
nie tym razem. Masz gości, zapomniałaś? – Paddy prawie pękał ze śmiechu. – Pa,
skarbie, zadzwonię rano. Bawcie się dobrze.
Magda niechętnie, ale
wypuściła go w końcu i zatrzasnęła drzwi z głośnym hukiem. Wróciła do swoich
towarzyszek, z których jedna majstrowała coś przy komputerze, szukając
piosenki, którą koniecznie musi teraz usłyszeć, a druga przeglądała zdjęcia w
komórce Magdy, komentując coś do siebie po czesku…
Hahaha! Uwielbiam taki części, że ktoś podchmielony robi śmieszne sytuacje. No ale cóż... Na dzisiaj koniec... Pozdrawiam Autorkę!
OdpowiedzUsuńA dziękuję, też pozdrawiam :):)
OdpowiedzUsuń