…with you, my friend…
Rano
czuł się trochę lepiej, ale o do całkowitego wyzdrowienia sporo mu jeszcze
brakowało. Stwierdzili, że najlepiej będzie jeśli ten dzień też spędzi w łóżku,
a wstanie dopiero przed koncertem.
- Mag, ale ty
absolutnie nie musisz cały czas tu siedzieć. Idź, rozejrzyj się po mieście,
jeszcze tu nie byłaś.
Pomyślała, że
faktycznie, może przejdzie się chociaż po centrum. Zjedli śniadanie w pokoju, a
Paddy wyglądał, jakby znowu zamierzał usnąć, więc ubrała się i poszła. Spotkała
w hallu Svena, który stwierdził, że może ją kawałek podwieźć, bo jedzie w tamtą
stronę. Spytała, jak daje sobie radę ze wszystkim, powiedział, że w porządku,
tylko jest trochę zmęczony, bo ma dwa razy więcej roboty i jeszcze lekki stres,
że o czymś zapomni albo zrobi coś nie do końca dobrze. Uspokoiła go, że Pad
jest mu niesamowicie wdzięczny i nawet gdyby były jakieś niedociągnięcia, to
pewnie przymknąłby na nie oko. Wysadził ją kilka ulic od hotelu, pokazał z
grubsza, w którą stronę może pójść, żeby coś ciekawego zobaczyć i ruszył dalej.
Przeszła
się po rynku, zaglądając w co którąś z przylegających do niego uliczek, oglądając
wystawy sklepowe, fasady kamienic. Nie mogła się oprzeć sklepowi z czekoladą,
jej ogromne tabliczki ułożone jedna na drugiej i różnorodność smaków
przyciągnęły ją jak magnes. Nie wspominając już o zapachu w środku… Kupiła
kilka różnych kawałków i małych bombonierek, degustując przy okazji wszystko,
co do degustacji było dostępne. Kupiła też dwie kawy na wynos i ruszyła z nimi
z powrotem do hotelu. Nagle samotne zwiedzanie wydało jej się zupełnie bez
sensu.
Paddy siedział na łóżku zawalony
jakimiś papierami, ale kiedy ją zobaczył, pozbierał je szybko i zrobił jej
miejsce obok siebie. Mieli więc kawowo-czekoladowy lunch w łóżku i było to
naprawdę najbardziej odpowiednie miejsce dla Paddy’ego w jego obecnej kondycji,
ale kiedy nieśmiało o tym wspomniała, natychmiast energicznie zaprzeczył i
pokazał jej jakiś specyfik na specjalne okazje, który na parę godzin naprawdę
stawia na nogi, ale nie można go stosować za często ze względu na długą listę
skutków ubocznych. Zapytała tylko, czy już kiedyś z niego korzystał. Okazało
się, że nie raz i to nie tylko on. W swoim czasie musieli być przecież
niezawodni. Upewniła się z przymrużeniem oka, czy zawiera chociaż substancje
legalne…
Obejrzeli jeszcze film, Paddy wtulał
się w Magdę całym sobą, jakby w niej szukał ucieczki przed nieubłaganie
płynącym czasem. Za godzinę miał być gotowy i jechać ze Svenem do klubu.
- Nie chcę niegdzie
iść… - wystękał z twarzą wciśniętą między poduszkę, a Magdy włosy.
- Wreszcie brzmisz
rozsądnie, ale teraz to już trochę za późno… - odwróciła się twarzą do niego i
cmoknęła w czoło. – Chodź, wstaniemy razem i pomogę ci się ogarnąć.
Tak też zrobili i
kiedy Paddy brał prysznic, ona szykowała mu ubrania i pakowała inne rzeczy,
które miał ze sobą wziąć. Spakowała też wszystkie ich bagaże, żeby prosto po
koncercie móc wracać do domu. Sven nie musiał na nich czekać, byli gotowi na
czas. Paddy nie był rozmowny, widać było, że źle się czuje i chce to mieć jak
najszybciej za sobą.
Biedny Paddy... Taka rola artysty niestety. A już myślałam, że tu będzie sytuacja z kwietnia 2013, co wylądował w szpitalu w Słowenii czy gdzie tam.
OdpowiedzUsuńNie mogłoby być, bo nie słyszałam o tej sytuacji nawet... Jestem wyraźnie niedoinformowana ;)
OdpowiedzUsuń