I love as a fool…
Dennis
pełnił funkcję szofera i podwiózł ich do centrum miasta, pod hotel, który nie
wyglądał ani tanio, ani skromnie. Spojrzała pytająco na Paddy’ego, ale on tylko
się uśmiechnął. Pożegnali się z Dennisem i wysiedli. Minęli główne wejście i
szli w stronę tyłu budynku. Tam Paddy otworzył zupełnie niepozorne drzwi i
weszli do korytarza, a z niego do windy. Wjechali na samą górę i wysiedli w pięknej,
nowocześnie, ale przytulnie urządzonej restauracji, całej przeszklonej, żeby
można było swobodnie podziwiać panoramę miasta. Sympatyczna kelnerka wskazała
im ustronne miejsce przy samym oknie, skąd widać było nie tylko miasto, ale i
morze…
- I jak? – zapytał
Paddy, uśmiechając się szeroko. Cały czas obserwował jej reakcje, więc
doskonale wiedział, że jest zachwycona.
- Pięknie…
Przepięknie, skąd znasz to miejsce? – patrzyła na niego szeroko otwartymi
oczami.
- Szukałem czegoś odpowiedniego
i natknąłem się na nie.
- Stolik pewnie też
sam wybrałeś?
- Oczywiście. –
dotknął jej dłoni, splatając jej palce ze swoimi.
- Jest taka polska
piosenka… powtarza się w niej wers „Tu… jestem w niebie”*… Tak się teraz czuję.
- W tym miejscu?
- Też. – rzuciła mu
znaczące spojrzenie. Podniósł jej dłoń do ust.
- Bardzo chciałem,
żebyś tak właśnie się czuła.
- Zazwyczaj czuję się
tak przy tobie.
Poruszyły go jej
słowa. Odkrywał w sobie przy niej takiego mężczyznę, którym zawsze chciał być.
I ona go w nim widziała.
- To jest dla mnie
ogromny komplement. – powiedział.
Magda
nie wiedziała już, który widok ma podziwiać – czy ten za oknem, który teraz,
przy zachodzie słońca, stał się jeszcze bardziej urzekający, czy ten na wprost
siebie – ukochanej twarzy, dwojga zapatrzonych w nią oczu o tak unikatowym
kolorze, niesfornych włosów, w które ciągle miała ochotę zagłębiać dłoń. Oba
były równie atrakcyjne, ale tylko jeden z nich sprawiał, że jej tętno
przyspieszało, a wszystkie zmysły zaczynały żyć własnym życiem. Usta Paddy’ego
wędrowały po jej dłoni, palcach, nadgarstku… Nie pomagało jej to skoncentrować
się na czymkolwiek innym. Dopiero kelnerka stawiająca przed nimi talerze z
jedzeniem i dolewająca im wina przywróciła ich do rzeczywistości.
- A skąd pomysł z
sukienką? – zapytała znad sałatki.
- To akurat wyszło
zupełnie przypadkowo. Spotkałem raz Patricię na zakupach i pokazała mi ją
mówiąc, że jej zdaniem bardzo pasowałaby do ciebie.
- Naprawdę? Patricia
pomyślała o czymś takim?
- No tak, ona lubi
czasem zabawić się w stylistkę. I kiedy to powiedziała, zaczął mi się układać w
głowie cały plan z niespodzianką.
- I plan wypalił. Do
ostatniego momentu, w pokoju Alexa, prawie niczego nie podejrzewałam.
- Prawie? - zmarszczył brwi.
- Myślałam sobie, że
może coś zaplanowałeś na ten dzień, ale nie byłam pewna. A na pewno nie
spodziewałam się, że to będzie coś na taką skalę.
Zjedli,
wypili jeszcze kilka kieliszków wina, którego działanie Magda czuła w sobie
dość wyraźnie. Paddy chyba też i stwierdzili, że wystarczy. Wyszli na taras
widokowy. Robiło się ciemno i światła miasta rozbłyskały powoli, zmieniając
krajobraz na nocny. Stanęła przy barierce, delikatny wietrzyk muskał jej twarz.
Paddy wtulił się w nią od tyłu, opierając głowę na jej ramieniu. Głaskała jego
dłonie, przesuwając po nich delikatnie opuszkami palców. W odpowiedzi poczuła
jego usta na swoim uchu, szyi, ramieniu. Przeszedł ją dreszcz. On od razu to
wyczuł i obrócił ją przodem do siebie. Ich usta zjednoczyły się natychmiast w
gorącym, dzikim tańcu, jego dłonie raz obejmowały jej ramiona, raz błądziły po
plecach, potem czuła je przesuwające się niżej na pupę, aż w końcu zacisnęły
się w pięści na materiale jej sukienki, na wysokości bioder. Ona przywarła do
niego całą sobą. Westchnął, kiedy jej język przesunął się zmysłowo po jego
szyi, tuż przy uchu. Zaczął głaskać ją powolnymi ruchami po plecach, jakby
próbując uspokoić szalejące w nich pożądanie. Wiedzieli, że działają na siebie
z niesamowitą siłą, że heroicznym prawie wysiłkiem jest nie posunąć się dalej w
takich momentach. Pragnęła go tak… Jak jeszcze nigdy nikogo, miała ochotę
błagać go, żeby nie przestawał, nie kończył…
On jakby słyszał ten
krzyk, bo znowu wpił się w jej usta, jednym ramieniem osłaniając ją od
barierki, drugą rękę za to przesuwając w stronę piersi. Kiedy jego palce
zacisnęły się na niej, badając jej kształt i miękkość, a ich świadomość
ograniczała się do spotęgowanego do ostatnich granic pragnienia bliskości,
skrzypnęły drzwi prowadzące na taras i do ich uszu dotarł gwar rozmowy wychodzących
na niego ludzi. Odsunęli się od siebie na bezpieczniejszą odległość, a dłonie
Paddy’ego złapały teraz Magdę mocno w talii. Popatrzyli sobie w oczy i
uśmiechnęli się. Stali w na tyle odosobnionej części tarasu, że pozostali
amatorzy pięknych widoków nawet nie zwrócili na nich uwagi.
- Co ty ze mną robisz?
– zapytał tonem na pewno nie zniechęcającym do dalszego robienia z nim właśnie
tego…
- Ja? – odpowiedziała
tonem niewiniątka. – To ty robisz to ze mną…
Kiedy ich tętna, oddech i kolory na twarzach
wróciły do względnej normy, usiedli sobie na ławeczce, a Paddy sięgnął nagle do
wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Z tego wszystkiego
zapomniałbym o prezencie.
- Jak to o prezencie?
Przecież dostałam już tyle prezentów dzisiaj…
- Nie, nie, to była
tylko otoczka do prezentu. Proszę. –
podał jej szarą kopertę formatu A5. Zajrzała ciekawie do środka i wyjęła
przewodnik „Po najpiękniejszych zakątkach Irlandii”. Serce w niej podskoczyło.
- Mam nadzieję, że
domyślasz się, że nie chodzi o przewodnik. – roześmiała się na to wyjaśnienie.
- Tak, domyślam się.
- Byłem u ciebie w
pracy. Dokładnie za dwa miesiące możesz dostać dwa tygodnie urlopu. Ja też mam
wtedy luźniejszy okres, więc pomyślałem, że jeden z tych tygodni zechcesz
spędzić ze mną właśnie w Irlandii, a na drugi może pojedziemy razem do Polski?
Magda milczała.
Analizowała, to co właśnie jej powiedział. Pomyślał absolutnie o wszystkim…
Pamiętał ich rozmowę o Irlandii sprzed kilku miesięcy – że mimo iż była tam
dwukrotnie, ciągle za nią tęskni, a nie ma okazji wrócić. Że kiedy następnym
razem poleci do Polski, to już z nim. Wszystko uwzględnił, zgrał i zaplanował.
- Jesteś niesamowity…
Mam wrażenie, że obrałeś sobie za cel spełnienie absolutnie wszystkich moich
marzeń i zachcianek… - zupełnie nieplanowanie oczy jej się zaszkliły.
- Kochanie… Chcę robić
wszystko, żebyś była szczęśliwa. I to jest czysty egoizm, bo jeśli ty jesteś
szczęśliwa, ja też jestem. Bardzo jestem z siebie zadowolony, kiedy uda mi się
wywołać takie reakcje u ciebie. – mrugnął. – Tak więc, jeśli nie chcesz, żebym
chodził smutny, po prostu ciesz się prezentem.
- Co za przewrotna
teoria… - roześmiała się.
- Jest w niej więcej
prawdy, niż może się wydawać.
Potem
zrobili wstępny plan wycieczki do Irlandii, chociaż wiedzieli, że przez
te dwa miesiące jeszcze sto razy go zmodyfikują. Były jednak takie miejsca, co
do których mieli pewność, że chcą je odwiedzić. Chciała poznać ojczyznę
Paddy’ego widzianą jego oczami, on natomiast był ciekawy miejsc, w których była
Magda, bo akurat zachodu nie znał za dobrze. Mogli być więc sobie nawzajem
przewodnikami.
Wrócili do swoich mieszkań taksówką.
Magda długo nie mogła zasnąć, przypominając sobie wszystkie chwile i słowa,
które tego dnia padły. Przez nadmiar wrażeń zupełnie nie „ogarnęła” swojego
telefonu, na wyświetlaczu którego widniało teraz mnóstwo nieodebranych połączeń
i wiadomości. Oddzwoniła do tych, o których wiedziała, że nie śpią i
podziękowała za życzenia smsowe. Po chwili napisała jeszcze jedną wiadomość:
„Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj. Było idealnie.” Odpisał: „Kocham cię.
Dobranoc.”
*Republika „Tu jestem
w niebie”
O słodki marcepanie! No tę chemię między nimi wyczuwa się na kilometr! JA nie pojmują, jak mogą się w takich chwilach opanować? No nie pojmuję. Ciekawa jestem, jak to się skończy. Coraz bardziej się wkręcam w opowiadanie.
OdpowiedzUsuńKto by nie marzył o takim prezencie 😍 aranżacja przepiękna tylko ktoś o tak wrażliwej duszy mógł by to wymyślić
OdpowiedzUsuń