Honey, I
don’t mind all that matters today…
Tydzień
zleciał im zwyczajnie. Pracowali, spotykali się wieczorami albo w ciągu dnia na
lunchu. Czasem nawet dwa razy dziennie. Magda automatycznie po swojej pracy
kierowała się do studia, bo Paddy codziennie siedział tam pracując nad nową
solową płytą. Przyzwyczaiła się już do robienia swoich rzeczy w wiecznym towarzystwie
jakichś dźwięków i do omawiania z nim różnych wersji melodii czy fragmentów tekstów.
Czasem nawet pomagała mu dobrać słowa albo dopisać kawałek piosenki, co
sprawiało jej największą przyjemność. Czuwała też nad tym, żeby jadł i
odpoczywał, co nie było łatwe – kiedy
zaczynał pracować, był jak w transie. Muzycy, z którymi nagrywał śmiali się, że
dzięki niej wreszcie mają szansę chodzić do toalety kiedy im się chce, a nie
kiedy Paddy do niej biegnie.
Dopiero
w sobotę mieli czas, żeby tak naprawdę pobyć ze sobą i skupić się tylko na tym,
że są razem. Umówili się już na śniadanie u Paddy’ego, więc kiedy zadzwoniła do
jego drzwi parę minut po 10:00, zastała go rozczochranego i w piżamie, ale
zapach kawy roznosił się po całym domu, a z tostera właśnie wyskakiwały rumiane
grzanki.
- Nieźle. – powiedziała z uznaniem, przytulając się do
niego i przeczesując dłonią jego włosy. Pachniał sobą, snem, świeżą pościelą.
„Tak mógłby pachnieć każdy mój poranek,” pomyślała. „Kawa i on. Czego chcieć
więcej?”
- To zapraszam, bo
wszystko wystygnie. – pociągnął ją za ręce, idąc tyłem. - Może ja się szybko
ubiorę?
- Nie, tak jest dobrze...
- ?? – zrobił
zdziwioną minę. – Dlaczego?
- Bo kiedy tak
wyglądasz… czuję się jak w domu, jakbyśmy byli… - zacięła się.
- Małżeństwem? –
dokończył półgłosem i spojrzał na nią „maślanymi” oczami. – Nie miałem pojęcia,
że moja piżama może budzić takie odczucia. Muszę ją częściej zakładać.
Uśmiechnęła się z
rezygnacją i zajęła wkładaniem kolejnych kromek chleba do tostera. Paddy
siedział zadowolony i patrzył, jak krząta się po jego kuchni, tak swobodna i
obeznana ze wszystkim, jakby faktycznie byli już rodziną. Pomyślał sobie, że
każdy poranek mógłby tak wyglądać i ta myśl wprawiła go w jeszcze lepszy
nastrój.
Potem pojechali na zakupy, leniwie
błąkając się z wózkiem między półkami, zastanawiając się spokojnie, co jest im
potrzebne, wzięli sushi na wynos z pobliskiej knajpki i zjedli lunch na plaży. Było
ciepło i słonecznie, więc siedzieli na piasku w swoim ustronnym miejscu,
gadając o wszystkim i o niczym, Magda myślała o tym, jak to będzie dziś
wieczorem u Joey’a, do którego byli zaproszeni razem ze wszystkimi dostępnymi
akurat członkami rodziny i mieli pójść tam po raz pierwszy oficjalnie jako
para. Niby wszyscy już o nich wiedzieli, ale i tak spodziewała się większej
uwagi z ich strony. Paddy nie przejmował się tym w ogóle, uważał, że wszyscy
się cieszą i co najwyżej padnie parę niezbyt górnolotnych dowcipów pod jego
adresem, ale dla niej będą mili. Nie stresowała się jakoś specjalnie, bo po
ostatnim spotkaniu wiedziała, jak luźna panuje wśród nich atmosfera i że są
otwarci i serdeczni, ale jednak – trochę obawiała się oceny albo braku
akceptacji dla niej jako dziewczyny ich brata.
- Jestem pewny, że cię
pokochają. Wystarczy cię trochę poznać i potem już nie da się inaczej. – powiedział,
całując ją w szyję. – Poza tym oni się cieszą, że jestem szczęśliwy, i że układam
sobie życie. A że ty stoisz i za jednym, i za drugim, to spodziewaj się raczej
wybuchów entuzjazmu na swój widok.
Magda ledwo
zarejestrowała drugą część jego wypowiedzi, ciągle rozważając to, że właściwie
wyznał jej miłość w pierwszej.
- Nie wierzysz mi?
Jestem pewny, że tak będzie. - Dopytał, skoro nic się nie odzywała.
- Co? Nie, wierzę,
uspokoiłeś mnie. Dzięki.
- A ty – zamierzasz
powiedzieć o nas rodzicom? – w kolejny weekend Magda wybierała się do Polski,
pierwszy raz. O związku z Paddy’m wiedziała tylko jej najlepsza przyjaciółka.
Inni pewnie się domyślali, że skoro była taka szczęśliwa i nie chciała nawet
słyszeć o wcześniejszym powrocie to musi za tym stać ktoś ważny, a nie tylko
fajna praca i pomocny kolega.
- Tak, no pewnie.
Zamierzam powiedzieć wszystkim. – uśmiechnęła się. – Zastanawiałam się, czy nie
zaprosić cię, żebyś pojechał ze mną, ale jak znam moich rodziców, to myślę, że
lepiej jest dawkować im pomału takie informacje. Chyba byłby to za duży szok w
ich spokojnym życiu, gdybyśmy nagle stanęli razem w ich drzwiach.
- Jasne, jak uważasz.
Ty ich znasz najlepiej.
- Oni też będą
zachwyceni, że wreszcie układam sobie życie. Ale dopiero kiedy ochłoną, że nie
do końca tak, jak by tego chcieli.
- Czyli?
- Że nie powielam ich
stylu życia. Wiesz, stała praca, mieszkanie w pobliżu ich, żeby mogli często
wpadać, zaradny mąż…
- No, to ostatnie to
akurat może się zgadzać. – uśmiechnął się. – A tak serio, Mag – ty nie
chciałabyś takiego życia?
- Nie, Paddy. Dawno
już od tego życia uciekłam i konsekwentnie nie wracałam. Małe, nudne
miasteczko, praca, na którą wszyscy narzekają, mieszkanie na kredyt, który
spędza ci sen z powiek przez 30 lat i popołudnia spędzane przed telewizorem?
Proszę cię… Nie oceniam tego, ale kompletnie nie widzę w tym siebie.
- No faktycznie, ja
też cię w tym nie widzę. Ale trudno się dziwić twoim rodzicom, skoro mają cię
tylko jedną.
- Ja też ich rozumiem,
ale nie mogę pozwolić, żeby zaprojektowali mi życie i zawsze spełniać tylko ich
oczekiwania.
Rozmawiali długo o tym, jak trudno się uwolnić od takich
oczekiwań i walczyć o swoje życie. Że dopóki
jest się zagłuszonym projektami bliskich osób, trudno odkryć, kim się tak
naprawdę jest i do czego jest się powołanym. Paddy’emu wbrew pozorom też nie
było łatwo. Co z tego, że kochał muzykę od zawsze, skoro nie miał szans
zastanowić się nawet, czy chce być sławny i wieść życie gwiazdy, zanim to
zaczęło się dziać i to na pełnych obrotach. Dopiero czas w zakonie dał mu
szansę na to, żeby dowiedział się prawdy
o sobie i o tym, do czego Pan Bóg go wzywa w tym życiu. Musiał odciąć się od
wszystkiego i wszystkich, żeby dotrzeć do tego, co naprawdę miał zapisane w
sercu. Magda miała podobne doświadczenia, bo gdyby nie wyjechała z rodzinnego
domu na studia do większego miasta, a potem nie nawróciła się i nie zaczęła
bardziej słuchać głosu Boga niż rodziców, byłaby ciągle tylko zalęknioną,
zakompleksioną i zakłamaną wersją siebie, nie wiedząc zupełnie, że może być
wolna, spełniona i szczęśliwa.
Ustalili,
że tym razem rzeczywiście pojedzie sama, a za niedługi czas, np. w przyszłym
miesiącu, wybiorą się już razem, pożyć trochę jej polskim życiem. Chociaż już
teraz chciała przedstawić go wszystkim swoim bliskim wiedziała, że dobrze
będzie dać im moment na oswojenie się z myślą, że nie jest Polakiem no i że to
TEN Paddy. Wiedziała, że nie uda jej się pominąć tej informacji. Zresztą, po
co?
Hej! :)
OdpowiedzUsuńKtoś tu chyba czasem zagląda, więc byłabym wdzięczna za choćby słowo komentarza. Tak tylko, żebym wiedziała, czy ma sens zamieszczanie dalszych części.
Pozdrawiam ewentualnych czytelników serdecznie :)
Ha! A ja piszę komentarze :) Nie zawsze, ale co kilka części piszę :) Sama jestem autorką i wiem, że to miłe i wspomagające :D Hehe! Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńCo do pisania, to szalenie podoba mi się Twój styl i to jak opisujesz, co dzieje się 'w środku', w ich głowach, sercach, no i opis tego, jak ważny jest dla nich Bóg.
Tak, komentarze są bardzo wspomagające - jeszcze raz dzięki za wszystkie Twoje :) To ważne, że piszesz co Ci się podoba, bo mogę zobaczyć, czy udało mi się odpowiednio przekazać to, co chciałam. Dalszej miłej lektury życzę :)
OdpowiedzUsuńA ja tu jestem po tylu latach trafiłam na twój blog o bardzo mi się podoba choć odbiega od innych swoją duchowością ale wyobrażam sobie że on właśnie taki jest zresztą wiem to na pewno miałam okazję go poznać osobiście to bardzo ciepła i miła osoba rzadko kto potrafi słychać z takim zainteresowaniem tego co chcesz mu powiedzieć 💖 Mam nadzieję że kiedyś przeczytasz moje komentarze 😘
OdpowiedzUsuń