środa, 21 maja 2014

28.


Honey, I don’t mind all that matters today…
           
Tydzień zleciał im zwyczajnie. Pracowali, spotykali się wieczorami albo w ciągu dnia na lunchu. Czasem nawet dwa razy dziennie. Magda automatycznie po swojej pracy kierowała się do studia, bo Paddy codziennie siedział tam pracując nad nową solową płytą. Przyzwyczaiła się już do robienia swoich rzeczy w wiecznym towarzystwie jakichś dźwięków i do omawiania z nim różnych wersji melodii czy fragmentów tekstów. Czasem nawet pomagała mu dobrać słowa albo dopisać kawałek piosenki, co sprawiało jej największą przyjemność. Czuwała też nad tym, żeby jadł i odpoczywał, co nie było łatwe  – kiedy zaczynał pracować, był jak w transie. Muzycy, z którymi nagrywał śmiali się, że dzięki niej wreszcie mają szansę chodzić do toalety kiedy im się chce, a nie kiedy Paddy do niej biegnie.

Dopiero w sobotę mieli czas, żeby tak naprawdę pobyć ze sobą i skupić się tylko na tym, że są razem. Umówili się już na śniadanie u Paddy’ego, więc kiedy zadzwoniła do jego drzwi parę minut po 10:00, zastała go rozczochranego i w piżamie, ale zapach kawy roznosił się po całym domu, a z tostera właśnie wyskakiwały rumiane grzanki.
- Nieźle.  – powiedziała z uznaniem, przytulając się do niego i przeczesując dłonią jego włosy. Pachniał sobą, snem, świeżą pościelą. „Tak mógłby pachnieć każdy mój poranek,” pomyślała. „Kawa i on. Czego chcieć więcej?”
- To zapraszam, bo wszystko wystygnie. – pociągnął ją za ręce, idąc tyłem. - Może ja się szybko ubiorę?
- Nie, tak jest dobrze...
- ?? – zrobił zdziwioną minę. – Dlaczego?
- Bo kiedy tak wyglądasz… czuję się jak w domu, jakbyśmy byli… - zacięła się.
- Małżeństwem? – dokończył półgłosem i spojrzał na nią „maślanymi” oczami. – Nie miałem pojęcia, że moja piżama może budzić takie odczucia. Muszę ją częściej zakładać.
Uśmiechnęła się z rezygnacją i zajęła wkładaniem kolejnych kromek chleba do tostera. Paddy siedział zadowolony i patrzył, jak krząta się po jego kuchni, tak swobodna i obeznana ze wszystkim, jakby faktycznie byli już rodziną. Pomyślał sobie, że każdy poranek mógłby tak wyglądać i ta myśl wprawiła go w jeszcze lepszy nastrój.

            Potem pojechali na zakupy, leniwie błąkając się z wózkiem między półkami, zastanawiając się spokojnie, co jest im potrzebne, wzięli sushi na wynos z pobliskiej knajpki i zjedli lunch na plaży. Było ciepło i słonecznie, więc siedzieli na piasku w swoim ustronnym miejscu, gadając o wszystkim i o niczym, Magda myślała o tym, jak to będzie dziś wieczorem u Joey’a, do którego byli zaproszeni razem ze wszystkimi dostępnymi akurat członkami rodziny i mieli pójść tam po raz pierwszy oficjalnie jako para. Niby wszyscy już o nich wiedzieli, ale i tak spodziewała się większej uwagi z ich strony. Paddy nie przejmował się tym w ogóle, uważał, że wszyscy się cieszą i co najwyżej padnie parę niezbyt górnolotnych dowcipów pod jego adresem, ale dla niej będą mili. Nie stresowała się jakoś specjalnie, bo po ostatnim spotkaniu wiedziała, jak luźna panuje wśród nich atmosfera i że są otwarci i serdeczni, ale jednak – trochę obawiała się oceny albo braku akceptacji dla niej jako dziewczyny ich brata.

- Jestem pewny, że cię pokochają. Wystarczy cię trochę poznać i potem już nie da się inaczej. – powiedział, całując ją w szyję. – Poza tym oni się cieszą, że jestem szczęśliwy, i że układam sobie życie. A że ty stoisz i za jednym, i za drugim, to spodziewaj się raczej wybuchów entuzjazmu na swój widok.
Magda ledwo zarejestrowała drugą część jego wypowiedzi, ciągle rozważając to, że właściwie wyznał jej miłość w pierwszej.
- Nie wierzysz mi? Jestem pewny, że tak będzie. - Dopytał, skoro nic się nie odzywała.
- Co? Nie, wierzę, uspokoiłeś mnie. Dzięki.
- A ty – zamierzasz powiedzieć o nas rodzicom? – w kolejny weekend Magda wybierała się do Polski, pierwszy raz. O związku z Paddy’m wiedziała tylko jej najlepsza przyjaciółka. Inni pewnie się domyślali, że skoro była taka szczęśliwa i nie chciała nawet słyszeć o wcześniejszym powrocie to musi za tym stać ktoś ważny, a nie tylko fajna praca i pomocny kolega.
- Tak, no pewnie. Zamierzam powiedzieć wszystkim. – uśmiechnęła się. – Zastanawiałam się, czy nie zaprosić cię, żebyś pojechał ze mną, ale jak znam moich rodziców, to myślę, że lepiej jest dawkować im pomału takie informacje. Chyba byłby to za duży szok w ich spokojnym życiu, gdybyśmy nagle stanęli razem w ich drzwiach.
- Jasne, jak uważasz. Ty ich znasz najlepiej.
- Oni też będą zachwyceni, że wreszcie układam sobie życie. Ale dopiero kiedy ochłoną, że nie do końca tak, jak by tego chcieli.
- Czyli?
- Że nie powielam ich stylu życia. Wiesz, stała praca, mieszkanie w pobliżu ich, żeby mogli często wpadać, zaradny mąż…
- No, to ostatnie to akurat może się zgadzać. – uśmiechnął się. – A tak serio, Mag – ty nie chciałabyś takiego życia?
- Nie, Paddy. Dawno już od tego życia uciekłam i konsekwentnie nie wracałam. Małe, nudne miasteczko, praca, na którą wszyscy narzekają, mieszkanie na kredyt, który spędza ci sen z powiek przez 30 lat i popołudnia spędzane przed telewizorem? Proszę cię… Nie oceniam tego, ale kompletnie nie widzę w tym siebie.
- No faktycznie, ja też cię w tym nie widzę. Ale trudno się dziwić twoim rodzicom, skoro mają cię tylko jedną.
- Ja też ich rozumiem, ale nie mogę pozwolić, żeby zaprojektowali mi życie i zawsze spełniać tylko ich oczekiwania.
Rozmawiali  długo o tym, jak trudno się uwolnić od takich oczekiwań  i walczyć o swoje życie. Że dopóki jest się zagłuszonym projektami bliskich osób, trudno odkryć, kim się tak naprawdę jest i do czego jest się powołanym. Paddy’emu wbrew pozorom też nie było łatwo. Co z tego, że kochał muzykę od zawsze, skoro nie miał szans zastanowić się nawet, czy chce być sławny i wieść życie gwiazdy, zanim to zaczęło się dziać i to na pełnych obrotach. Dopiero czas w zakonie dał mu szansę na to, żeby dowiedział się  prawdy o sobie i o tym, do czego Pan Bóg go wzywa w tym życiu. Musiał odciąć się od wszystkiego i wszystkich, żeby dotrzeć do tego, co naprawdę miał zapisane w sercu. Magda miała podobne doświadczenia, bo gdyby nie wyjechała z rodzinnego domu na studia do większego miasta, a potem nie nawróciła się i nie zaczęła bardziej słuchać głosu Boga niż rodziców, byłaby ciągle tylko zalęknioną, zakompleksioną i zakłamaną wersją siebie, nie wiedząc zupełnie, że może być wolna, spełniona i szczęśliwa.


Ustalili, że tym razem rzeczywiście pojedzie sama, a za niedługi czas, np. w przyszłym miesiącu, wybiorą się już razem, pożyć trochę jej polskim życiem. Chociaż już teraz chciała przedstawić go wszystkim swoim bliskim wiedziała, że dobrze będzie dać im moment na oswojenie się z myślą, że nie jest Polakiem no i że to TEN Paddy. Wiedziała, że nie uda jej się pominąć tej informacji. Zresztą, po co?

4 komentarze:

  1. Hej! :)
    Ktoś tu chyba czasem zagląda, więc byłabym wdzięczna za choćby słowo komentarza. Tak tylko, żebym wiedziała, czy ma sens zamieszczanie dalszych części.
    Pozdrawiam ewentualnych czytelników serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! A ja piszę komentarze :) Nie zawsze, ale co kilka części piszę :) Sama jestem autorką i wiem, że to miłe i wspomagające :D Hehe! Pozdrawiam Cię serdecznie!

    Co do pisania, to szalenie podoba mi się Twój styl i to jak opisujesz, co dzieje się 'w środku', w ich głowach, sercach, no i opis tego, jak ważny jest dla nich Bóg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, komentarze są bardzo wspomagające - jeszcze raz dzięki za wszystkie Twoje :) To ważne, że piszesz co Ci się podoba, bo mogę zobaczyć, czy udało mi się odpowiednio przekazać to, co chciałam. Dalszej miłej lektury życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tu jestem po tylu latach trafiłam na twój blog o bardzo mi się podoba choć odbiega od innych swoją duchowością ale wyobrażam sobie że on właśnie taki jest zresztą wiem to na pewno miałam okazję go poznać osobiście to bardzo ciepła i miła osoba rzadko kto potrafi słychać z takim zainteresowaniem tego co chcesz mu powiedzieć 💖 Mam nadzieję że kiedyś przeczytasz moje komentarze 😘

    OdpowiedzUsuń