sobota, 3 maja 2014

16.


There’s a part of my heart…

Bawiła się świetnie, mogła śpiewać, klaskać  i szaleć ile chciała, dziewczyny obok co chwilę łapały ją za ręce, więc atmosfera jedności bardzo szybko jej się udzieliła. Kilka razy wymienili krótkie spojrzenia i uśmiechy, ale takie bardzo dyskretne. Przed kolejną piosenką Paddy powiedział: „Gdyby wydawało wam się, że moja choreografia jest troszeczkę ‘too much’, to wiedzcie, że ja po prostu spalam kalorie. Ostatnio podobno za dużo jem.” Jego słowa wzbudziły oczywiście ogromny entuzjazm, jak każde zresztą, więc Magdy parsknięcie śmiechem zgubiło się w powszechnym hałasie. Zdziwiła się jednak bardzo, kiedy po tym wstępie zaczął grać ‘Key to my heart’… Nie było tego w repertuarze, musiał to zmienić w ostatniej chwili. Fanki były w ekstazie. Co prawda nie było takiej mocy, jak w wykonaniach z perkusją i innymi instrumentami, ale Paddy przechodził samego siebie. Biegał, skakał, pluł wodą i oczywiście… klaskał nogami, nie mógł sobie odpuścić. Magda popłakała się ze śmiechu. Ale przy ‘(…)you can try, you can try to get to my heart. You can try, you can try to find the right floor’ miał takie spojrzenie, jakby dawał jej pozwolenie i rzucał wyzwanie jednocześnie. Nie była jednak pewna, czy nie widzi tego, co chciałaby zobaczyć… Na przerwie strasznie chciała być z nim, ale było to raczej niewykonalne. Na pewno ktoś by zauważył, że kręci się za kulisami, a potem wraca. Napisała więc tylko: „Świetny trening. Zasłużyłeś na duuużą kolację ;) Wariat :)”. Odpisał: „Cieszę się, że jesteś pod wrażeniem :) A kolacji już nie mogę się doczekać – ślicznie wyglądasz…”.

Po koncercie uświadomiła sobie, że nie ustalili, gdzie ma na niego czekać. Wyszła więc na zewnątrz ze wszystkimi i napisała mu, że czeka z tyłu budynku, przed wejściem. Odczekała jednak dłuższą chwilę, zanim tam poszła. Tym razem nic nie wskazywało na niezapowiedziane spotkanie z fankami, było cicho i pusto. Ze środka wyszło kilka osób, wsiedli do samochodów i odjechali. „5 minut” – napisał Paddy. Dłużyło jej się strasznie, wyglądało na to, że wszyscy inni już wyszli. Kiedy w końcu stanął przed nią, miała wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Stała tak, zapatrzona w niego szeroko otwartymi oczami, on patrzył na nią, uśmiechając się lekko i oboje czuli niezwykłość tej chwili. Magda zapomniała, że miała być ostrożna, bo fani, dziennikarze… On chyba też, bo podszedł do niej i pocałował ją.
- Tęskniłem… - powiedział.
- Ja też. Żałowałam, że nie siedzę tam obok ciebie.
- Jutro już będziesz.
- Tak.
Dźwięk zatrzymującego się przy nich samochodu oderwał ich od siebie.
- Hej, love birds, może podrzucić was w jakąś bardziej romantyczną scenerię? Na pewno chcecie tu zostać? – zakpił Sven.
Rozejrzeli się: parking, ogrodzenie, asfalt.
- Czasem masz dobre pomysły. – odpowiedział Paddy, otwierając Magdzie drzwi.
- To co: do kina na romantyczną komedię? Czy do uroczej knajpki nad brzegiem rzeki? – nabijał się z nich, ale bez złośliwości.
- Na pizzę. – odezwał się Paddy. – Duuużą. Z podwójnym serem. Albo z czterema serami!
- No i skończył się romantyzm. Dzięki, Sven! Mogłeś nas zostawić w tym betonie. – powiedziała Magda z udawanym rozczarowaniem w głosie.

Roześmiali się. Ustalili, że Magda przeżyje pizzę, Sven do nich dołączy, bo w sumie też ma ochotę, a potem wrócą do romantycznych klimatów, już we dwójkę.

2 komentarze:

  1. Haha! Piękne zakończenie! Wesołe, z humorem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pizza mangiare 😂😂😂😂ulubiona potrawa Kellych 😂 a szczególnie Pada

    OdpowiedzUsuń