It’s when I,
when I see you…
Kolejny
dzień przebiegł bardzo podobnie do poprzedniego: śniadanie w hotelu, podróż do
następnego miasteczka, wspólny lunch i trochę więcej czasu przed próbą i przed
koncertem. Złapali nawet beztroską, dłuższą chwilę na trawie w parku, opierając
się o siebie plecami i wystawiając nosy
do słońca albo chowając je w książkach, którymi się wymieniali, a potem
wymieniali się wrażeniami na ich temat. Czytali też razem Słowo Boże i dzielili
się tym, co każde dla siebie usłyszało.
Koncert
był jak zwykle udany, chociaż może trochę spokojniejszy niż wczorajszy. Magda
miała wrażenie, że przyszło więcej rodzin i ludzi w średnim wieku niż
wcześniej. Może dlatego Paddy też był bardziej statyczny i zamiast pluć i
skakać, prowadził sympatyczne pogawędki z dzieciakami i babciami. To było tak
urocze, że oczywiście wzruszyło ją do łez. Wiele rzeczy ją wzruszało i często,
a przy nim jej emocje i sposób przeżywania były jeszcze bardziej uwrażliwione. Jakby
ktoś o nie bardzo dbał, dostarczając im regularnie różnorakich bodźców dzięki
którym czuła, że żyje i wiedziała, po co żyje w tym konkretnym dniu.
Wieczorem
padało, wrócili więc do hotelu – tego samego tym razem, bo odległość była
niewielka, a hotel fajny. Zjedli coś tylko na miejscu w restauracji i postanowili po prostu posiedzieć
i pogadać w pokoju. Siedzieli więc „po turecku” na łóżku Paddy’ego, naprzeciwko
siebie. Paddy trochę grał na gitarze, trochę rozmawiali.
- Zaśpiewasz coś? –
poprosiła.
- A nie masz jeszcze
dosyć? – zapytał, przeczesując włosy.
Pokręciła przecząco
głową w odpowiedzi z łobuzerskim uśmiechem. Paddy zastanowił się chwilę i
przesunął palcami po strunach.
- Może być coś nowego?
- No jasne!
- To jeszcze nie jest
dopracowane, ale… Zresztą, sama zobaczysz.
Magda była bardzo
podekscytowana. Zawsze była ciekawa jego nowej twórczości, bo poznawanie jej to
jak bycie na bieżąco z jego życiem, z tym, co zaprzątało jego uwagę, co czuł.
Teraz co prawda znała to wszystko poprzez relację z nim, ale i tak była
ciekawa, jak to się przekłada na muzykę.
Spod jego palców popłynęła spokojna,
liryczna melodia. Czekała, kiedy zacznie śpiewać. Kilka razy wyglądał, jakby
już miał zacząć, ale jednak tak się nie działo. W końcu zamknął oczy i pokręcił
głową.
- Nie mogę. Wstydzę
się – powiedział z rozbrajającym uśmiechem i nawet trochę się zaczerwienił.
- Co?! – zapytała
Magda z niedowierzaniem. – TY się wstydzisz? Nie żartuj…
- Oj, bo to jest
całkiem co innego wygłupiać się na koncercie w swojej roli, a co innego obnażyć
się ze wszystkiego w takiej sytuacji.
Magda nie wiedziała co
o tym myśleć. Zrobiło jej się trochę przykro, bo poczuła się, jakby nie miał do
niej zaufania. Paddy chyba zauważył jej niewyraźną minę, bo przejął się.
- Mag, przepraszam
cię… - przysunął się do niej i wziął ją za rękę, splatając swoje palce z jej. –
To raczej nie jest piosenka na żadną płytę, jest bardzo osobista i
niedokończona, nie przemyślałem tego.
- Dobrze, nie ma
sprawy. – nie brzmiała jednak zbyt przekonująco. Nie chciał jej śpiewać
osobistych piosenek. „Świetnie. Może rozmawiać też będziemy o pogodzie, żeby
nie było zbyt osobiście?” – pomyślała, ale darowała sobie złośliwości. Milczała
chwilę, próbując poukładać to sobie w głowie.
Paddy patrzył na nią,
jakby chciał przeniknąć jej myśli.
- Dlaczego jest ci
przykro? – zapytał z troską.
- Bo czuję się, jakbyś
nie mi nie ufał. Jakbyś chciał coś przede mną ukryć.
- Nie, to zupełnie nie
tak. – podniósł dłonią jej brodę do góry i skierował jej wzrok na siebie. – Jak
możesz tak myśleć po tych wszystkich naszych rozmowach? Wiesz o mnie więcej niż
niektórzy z mojego rodzeństwa. A odkąd cię znam, jesteś pierwszą osobą, która
dowiaduje się o wszystkim, co się dzieje w moim życiu. Wiesz o tym?
Pokiwała głową.
Uświadomiła sobie, jak bardzo zależy jej na tym, żeby właśnie tak było.
Chciała, żeby wszystkim się z nią dzielił, chciała mieć udział we wszystkim, co
przeżywał, chciała, żeby on tego chciał i żeby miał taką samą rolę w jej życiu.
Chciała go całego, na własność, na wyłączność. To pragnienie uderzyło w nią z
taką mocą, że przeraziła się samej siebie.
- Lepiej już
pójdę. – nawet na niego nie spojrzała,
tylko wyjęła swoją dłoń z jego i zaczęła wstawać.
- Gdzie?! – teraz to
on się przestraszył i złapał ją za ramię.
- Spać. Jest późno. –
jedno szybkie spojrzenie. Wstała.
On też zerwał się z
łóżka i zaszedł jej drogę do wyjścia.
- Powiesz mi, co się
stało? – złapał ją za ramiona i patrzył w oczy w wyczekiwaniem. – Proszę, nie
wychodź tak, kiedy coś jest nie wyjaśnione.
Westchnęła. Co miała
mu powiedzieć? „<<Obnażyć się ze wszystkiego?>>” – pomyślała z
rezygnacją. Powiedziała to na głos.
- Jeśli ci powiem,
wtedy to ja „obnażę się ze wszystkiego”. A „sytuacja” najwyraźniej nie jest
odpowiednia na takie zwierzenia. - zabrzmiało chłodno i jakby z wyrzutem. Była
zła sama na siebie, że tak się zachowuje. Widziała, że on posmutniał. Nic nie
powiedział, tylko puścił ją. Nie wytrzymała.
Zrobiła krok i wtuliła
się w niego.
- Przepraszam.
Przesadzam. Po prostu dotarło do mnie, jak bardzo mi na tobie zależy. –
wyszeptała mu do ucha i schowała twarz w jego szyi. On zamarł na moment, po
czym przycisnął ją do siebie i pocałował we włosy.
- I dlatego
postanowiłaś zostawić mnie tu samego? – uśmiechnął się, łaskocząc jej ucho
oddechem.
- Przestraszyłam się.
Że tracę kontrolę.
- Niepotrzebnie. –
wplótł palce w jej włosy i głaskał ją delikatnie. – Mówi ci to ktoś, kto sam
stchórzył dziesięć minut wcześniej. - Oboje się uśmiechnęli.
- Mag… - przesunął
palcami po jej twarzy. Od tego, co zobaczyła w jego oczach, przeszły ją ciarki.
Pocałował ją. Delikatnie, ale bardzo namiętnie. Oddała pocałunek z taką pasją,
jakby nagle nie miała już żadnych oporów przed tym, co on z niej wyczyta.
Całowali się tak długą chwilę, aż brakowało im tchu. Potem Paddy przesunął
ustami po linii jej brody i musnął jej szyję, zagłębienie obojczyka, ramię.
Uspokajał się. Przeniósł się z powrotem do ust, policzków, powiek. Zatrzymali
się. Serca im waliły.
- Teraz naprawdę muszę
iść. – głaskała go twarzy, uchu, włosach. Przycisnął jej dłoń do ust, nie
otwierając oczu.
- Wiem, Skarbie. Śpij
dobrze.
- Ty też. Dobranoc. –
wspięła się na palce i pocałowała go w czoło.
Takie początki są takie cudowne, romantyczne. Bardzo fajnie się czyta i podoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńPiękna relacja tworzy się między nimi coś wyjątkowego czystego takiego duchowego coś niezwykłego 💖
OdpowiedzUsuń