poniedziałek, 5 maja 2014

18.


It’s when I, when I see you…

Kolejny dzień przebiegł bardzo podobnie do poprzedniego: śniadanie w hotelu, podróż do następnego miasteczka, wspólny lunch i trochę więcej czasu przed próbą i przed koncertem. Złapali nawet beztroską, dłuższą chwilę na trawie w parku, opierając się o siebie plecami  i wystawiając nosy do słońca albo chowając je w książkach, którymi się wymieniali, a potem wymieniali się wrażeniami na ich temat. Czytali też razem Słowo Boże i dzielili się tym, co każde dla siebie usłyszało.

Koncert był jak zwykle udany, chociaż może trochę spokojniejszy niż wczorajszy. Magda miała wrażenie, że przyszło więcej rodzin i ludzi w średnim wieku niż wcześniej. Może dlatego Paddy też był bardziej statyczny i zamiast pluć i skakać, prowadził sympatyczne pogawędki z dzieciakami i babciami. To było tak urocze, że oczywiście wzruszyło ją do łez. Wiele rzeczy ją wzruszało i często, a przy nim jej emocje i sposób przeżywania były jeszcze bardziej uwrażliwione. Jakby ktoś o nie bardzo dbał, dostarczając im regularnie różnorakich bodźców dzięki którym czuła, że żyje i wiedziała, po co żyje w tym konkretnym dniu.

Wieczorem padało, wrócili więc do hotelu – tego samego tym razem, bo odległość była niewielka, a hotel fajny. Zjedli coś tylko na miejscu w  restauracji i postanowili po prostu posiedzieć i pogadać w pokoju. Siedzieli więc „po turecku” na łóżku Paddy’ego, naprzeciwko siebie. Paddy trochę grał na gitarze, trochę rozmawiali.
- Zaśpiewasz coś? – poprosiła.
- A nie masz jeszcze dosyć? – zapytał, przeczesując włosy.
Pokręciła przecząco głową w odpowiedzi z łobuzerskim uśmiechem. Paddy zastanowił się chwilę i przesunął palcami po strunach.
- Może być coś nowego?
- No jasne!
- To jeszcze nie jest dopracowane, ale… Zresztą, sama zobaczysz.
Magda była bardzo podekscytowana. Zawsze była ciekawa jego nowej twórczości, bo poznawanie jej to jak bycie na bieżąco z jego życiem, z tym, co zaprzątało jego uwagę, co czuł. Teraz co prawda znała to wszystko poprzez relację z nim, ale i tak była ciekawa, jak to się przekłada na muzykę.

            Spod jego palców popłynęła spokojna, liryczna melodia. Czekała, kiedy zacznie śpiewać. Kilka razy wyglądał, jakby już miał zacząć, ale jednak tak się nie działo. W końcu zamknął oczy i pokręcił głową.
- Nie mogę. Wstydzę się – powiedział z rozbrajającym uśmiechem i nawet trochę się zaczerwienił.
- Co?! – zapytała Magda z niedowierzaniem. – TY się wstydzisz? Nie żartuj…
- Oj, bo to jest całkiem co innego wygłupiać się na koncercie w swojej roli, a co innego obnażyć się ze wszystkiego w takiej sytuacji.
Magda nie wiedziała co o tym myśleć. Zrobiło jej się trochę przykro, bo poczuła się, jakby nie miał do niej zaufania. Paddy chyba zauważył jej niewyraźną minę, bo przejął się.
- Mag, przepraszam cię… - przysunął się do niej i wziął ją za rękę, splatając swoje palce z jej. – To raczej nie jest piosenka na żadną płytę, jest bardzo osobista i niedokończona, nie przemyślałem tego.
- Dobrze, nie ma sprawy. – nie brzmiała jednak zbyt przekonująco. Nie chciał jej śpiewać osobistych piosenek. „Świetnie. Może rozmawiać też będziemy o pogodzie, żeby nie było zbyt osobiście?” – pomyślała, ale darowała sobie złośliwości. Milczała chwilę, próbując poukładać to sobie w głowie.
Paddy patrzył na nią, jakby chciał przeniknąć jej myśli.
- Dlaczego jest ci przykro? – zapytał z troską.
- Bo czuję się, jakbyś nie mi nie ufał. Jakbyś chciał coś przede mną ukryć.
- Nie, to zupełnie nie tak. – podniósł dłonią jej brodę do góry i skierował jej wzrok na siebie. – Jak możesz tak myśleć po tych wszystkich naszych rozmowach? Wiesz o mnie więcej niż niektórzy z mojego rodzeństwa. A odkąd cię znam, jesteś pierwszą osobą, która dowiaduje się o wszystkim, co się dzieje w moim życiu. Wiesz o tym?
Pokiwała głową. Uświadomiła sobie, jak bardzo zależy jej na tym, żeby właśnie tak było. Chciała, żeby wszystkim się z nią dzielił, chciała mieć udział we wszystkim, co przeżywał, chciała, żeby on tego chciał i żeby miał taką samą rolę w jej życiu. Chciała go całego, na własność, na wyłączność. To pragnienie uderzyło w nią z taką mocą, że przeraziła się samej siebie.
- Lepiej już pójdę.  – nawet na niego nie spojrzała, tylko wyjęła swoją dłoń z jego i zaczęła wstawać.
- Gdzie?! – teraz to on się przestraszył i złapał ją za ramię.
- Spać. Jest późno. – jedno szybkie spojrzenie. Wstała.
On też zerwał się z łóżka i zaszedł jej drogę do wyjścia.
- Powiesz mi, co się stało? – złapał ją za ramiona i patrzył w oczy w wyczekiwaniem. – Proszę, nie wychodź tak, kiedy coś jest nie wyjaśnione.
Westchnęła. Co miała mu powiedzieć? „<<Obnażyć się ze wszystkiego?>>” – pomyślała z rezygnacją. Powiedziała to na głos.
- Jeśli ci powiem, wtedy to ja „obnażę się ze wszystkiego”. A „sytuacja” najwyraźniej nie jest odpowiednia na takie zwierzenia. - zabrzmiało chłodno i jakby z wyrzutem. Była zła sama na siebie, że tak się zachowuje. Widziała, że on posmutniał. Nic nie powiedział, tylko puścił ją. Nie wytrzymała.
Zrobiła krok i wtuliła się w niego.
- Przepraszam. Przesadzam. Po prostu dotarło do mnie, jak bardzo mi na tobie zależy. – wyszeptała mu do ucha i schowała twarz w jego szyi. On zamarł na moment, po czym przycisnął ją do siebie i pocałował we włosy.
- I dlatego postanowiłaś zostawić mnie tu samego? – uśmiechnął się, łaskocząc jej ucho oddechem.
- Przestraszyłam się. Że tracę kontrolę.
- Niepotrzebnie. – wplótł palce w jej włosy i głaskał ją delikatnie. – Mówi ci to ktoś, kto sam stchórzył dziesięć minut wcześniej. - Oboje się uśmiechnęli.
- Mag… - przesunął palcami po jej twarzy. Od tego, co zobaczyła w jego oczach, przeszły ją ciarki. Pocałował ją. Delikatnie, ale bardzo namiętnie. Oddała pocałunek z taką pasją, jakby nagle nie miała już żadnych oporów przed tym, co on z niej wyczyta. Całowali się tak długą chwilę, aż brakowało im tchu. Potem Paddy przesunął ustami po linii jej brody i musnął jej szyję, zagłębienie obojczyka, ramię. Uspokajał się. Przeniósł się z powrotem do ust, policzków, powiek. Zatrzymali się. Serca im waliły.
- Teraz naprawdę muszę iść. – głaskała go twarzy, uchu, włosach. Przycisnął jej dłoń do ust, nie otwierając oczu.
- Wiem, Skarbie. Śpij dobrze.

- Ty też. Dobranoc. – wspięła się na palce i pocałowała go w czoło.

2 komentarze:

  1. Takie początki są takie cudowne, romantyczne. Bardzo fajnie się czyta i podoba mi się Twój styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna relacja tworzy się między nimi coś wyjątkowego czystego takiego duchowego coś niezwykłego 💖

    OdpowiedzUsuń