wtorek, 6 maja 2014

21.


Then I should think ‘bout going home, that’s where I want to be alone…

            Siedziała na ławce już dobre pół godziny, kiedy wreszcie podjechali. Wsiadła i dostała tylko szybkiego buziaka w policzek i pełne lekko kpiarskiego uznania spojrzenie na jej „wazonik”, po czym szybko przeszła do tyłu widząc, że między Svenem a Paddy’m toczy się jakaś poważniejsza rozmowa, w dodatku po niemiecku. Po chwili jednak przyszedł do niej.
- Przepraszam, chciałem coś dokończyć, to było dość ważne.
- Jasne, nie ma problemu.
- Jak tam? – zapytał, przeczesując włosy.
- Świetnie. Zobacz, co dostałam. – pokazała mu z dumą swoje kwiatki. – Ale nie wiem od kogo… Przyniósł je jakiś „mesążeh”, a na bileciku są tylko jakieś gryzmoły…
- Osz ty… Ciekawe od kiedy gryzmoły są ‘sooo cute?’ – wytknął jej, imitując słodki ton i zaczął ją łaskotać. Skończyło się tak, że byli oboje oblani wodą z różyczek, wygnieceni i czerwoni na twarzach od szarpania się. I właśnie wtedy Sven zaparkował pod kościołem.
- No, to zapraszam na niedzielną uroczystość. – wyśmiał ich wygląd. – Ja siadam osobno.
- Bardzo śmieszne. Mogłeś nas uprzedzić, że to już. – burknął Paddy, próbując rozciągnąć harmonijkę na koszuli. W końcu wetknął ją do spodni. Magda uczesała się i przypudrowała, i stwierdziła, że nie ma tragedii. Poszli. Na stole tuż przy wejściu leżały kartki z przebiegiem Mszy w trzech językach – niemieckim, francuskim i angielskim. Ucieszyła się bardzo, bo ani po niemiecku, ani po francusku nie potrafiła swobodnie się modlić. Ani nawet swobodnie zrobić zakupów, tak swoją drogą…

            Kiedy więc zapakowali się z powrotem do busa, po Mszy, kolacji, lodach i krótkim spacerze, powiedziała Paddy’emu o swoim pomyśle na kurs niemieckiego.
- Świetny pomysł! – ucieszył się. – Myślałaś o tym jeszcze przed przyjazdem do Niemiec chyba?
- Tak, ale jakoś się potem rozeszło przez organizowanie mojego nowego życia. A teraz na spokojnie mogłabym do tego wrócić.
- Może ja będę cię uczyć?! – podekscytował się Paddy.
- Mhm, już widzę efektywność tych lekcji.
- A co, na widok lektora nie mogłabyś się skupić na materiale? – uśmiechnął się, cmokając ją w szyję
- Nie, raczej ty na widok kursantki nie mógłbyś wydobyć z siebie słowa w żadnym języku… - odgryzła się.
- No, to akurat prawda… - przyznał rozbrajająco, oparł głowę na jej ramieniu i zamknął oczy. – Hej, chyba o czymś zapomniałaś! – krzyknął i wyprostował się nagle, aż podskoczyła. Parsknęli śmiechem oboje.
- Słuchajcie, ja tu się muszę skupić! Spokój tam! – zamarudził Sven zza kierownicy, ale z przymrużeniem oka.
- O czym? – zapytała, trzęsąc się ze śmiechu.
- O podziękowaniach!
- O podziękowaniach? W liczbie mnogiej? Za jeden mały bukiecik i gryzmoły? Chyba za bardzo się cenisz…
- Nie, ja cię dzisiaj… - i rzucił się na nią z tymi swoimi długimi paluchami, łaskocząc ją tak, że mało się nie udusiła, a nie miała gdzie uciekać, bo siedziała przy oknie.
Kiedy wreszcie się poddała i trochę się uspokoili, podziękowała mu. Za każdą różyczkę w bukiecie osobno. A za gryzmoły to już w ogóle…
- I jeszcze obiecałaś mi Riquewihr. – powiedział, kiedy na chwilę przestali się całować. Kiedyś zgadali się na temat tej miejscowości w Alzacji. Że oboje byli nią zachwyceni i chętnie by tam wrócili. Teraz był najwidoczniej czas na taki powrót.
- Pamiętam. I bardzo chętnie zrealizuję tę obietnicę. Tylko kiedy?
- No, przecież w przyszłą niedzielę. Tak napisałaś… - zrobił minę dzieciaka czekającego na obiecaną zabawkę.
- No tak, nad czym ja się w ogóle zastanawiam. – zmierzwiła mu włosy. – Jeśli masz czas, to jedziemy.
- Jedźmy! Teraz będzie tam pięknie… - rozmarzył się. Miał tak słodką minę, że nie wytrzymała i znów go pocałowała. Potem zasnęli, wtuleni w siebie.

Magda przebudziła się, kiedy zorientowała się, że stoją. Wyjrzała przez okno. Sven stał przy busie rozmawiając z … Angelo.
- Paddy, obudź się. – szturchnęła go lekko. – Angelo tu jest.
- Co…? – mruknął nieprzytomnie. - Jaki Angelo?
- Kelly. Ten blondyn z Kelly Family, najmłodszy. Kojarzysz?
- Tak, to mój brat, ale co on tu robi? – odpowiedział całkiem poważnie. Parsknęła śmiechem.
Wyszli w końcu i przywitali się z Angelo. Okazało się, że potrzebował pilnie jakiegoś sprzętu i Sven mu po drodze podrzucił. Obrzucił ich ciekawskim spojrzeniem, kiedy na wpół-przytomny Paddy najzupełniej naturalnym ruchem objął Magdę w pasie, opierając swoją głowę o jej.
- Oni tak zawsze? – zapytał Svena przy nich, z uśmiechem ekscytacji na twarzy.
- No, raczej. Ich się zresztą spytaj, a nie mnie. – zreflektował się Sven. Magda z Paddy’m uśmiechali się tylko.
- Zadzwonię do ciebie jutro, co, bracie? – Paddy klepnął Angelo w ramię. – Teraz musimy lecieć. A co u was, w porządku? – dodał jeszcze.
- Tak, w porządku. – Angelo ciągle patrzył na nich taki szczerze uradowany. – Cieszę się, że u was też. Trzymajcie się, pa!
- Cześć!

Następny przystanek był już pod domem Magdy. Sven wysiadł tylko na moment, żeby ją uścisnąć, a potem zostawił ich samych. Paddy wypakował jej walizkę i poszli na górę. Kiedy stanęli przed sobą w jej przedpokoju, zrobiło jej się tak smutno, jakby mieli się rozstać na miesiąc, a nie zobaczyć pewnie już na drugi dzień. Paddy złapał ją w pasie i powiedział:
- Dziękuję ci, że pojechałaś ze mną. Dzięki tobie to był niezwykły czas.
- To ja ci dziękuję… sama nie wiem, za co najbardziej, ale lista jest długa.
- Czyli mogę liczyć na to, że jeszcze kiedyś pojedziesz ze mną w trasę? – zapytał z uśmiechem, ale było w jego głosie coś, co kazało odpowiedzieć jej choć częściowo poważnie.
- Pojadę. Może nawet więcej niż raz. – pocałował ją w czoło. Potem w czubek nosa. A potem w usta. Żadne nie miało ochoty się rozstawać.
Tulili się tak jeszcze dłuższą chwilę, aż w końcu Paddy powiedział:
- Muszę już iść, kochanie. Sven też jest przecież zmęczony. – „Kochanie”… Wiedziała, że tym razem to ona zaczęła, ale nie spodziewała się, że tak szybko do niej wróci, i że wypowiedziane na głos zabrzmi z taką mocą.
Pokiwała głową w odpowiedzi.
- Idź. Będę tęsknić.
- Ja też. Zadzwonię jutro.


            Kiedy została sama ze swoimi myślami, w otoczeniu, które znała sprzed wyjazdu, przypomniało jej się, z jakim nastawieniem i wyobrażeniami tam jechała i jak to się miało do rzeczywistości. Stwierdziła, że w ogóle nie była w stanie wyobrazić sobie przed wyjazdem, że ich relacja tak się pogłębi. Aż tak, że czuła, jakby była z nim mnóstwo czasu, i że naprawdę wiele znaczących rzeczy wydarzyło się między nimi od ich pierwszego pocałunku. 

3 komentarze:

  1. - Kelly. Ten blondyn z Kelly Family, najmłodszy. Kojarzysz? - poplułam monitor! No serio, aż się uśmiałam w głos! Takie wyjazdy sprzyjają pogłębianiu się relacji. Serio. I tutaj było to widać. Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wszystkie komentarze :) Super, że się dobrze bawisz, czytając. Zmieniłam ustawienia dot. komentarzy, ale mam jakieś problemy z komputerem i nie wiem, czy się zapisały. Będę próbować do skutku. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam sie na tego Angelo 😂

    OdpowiedzUsuń