Then I should
think ‘bout going home, that’s where I want to be alone…
Siedziała na ławce już dobre pół
godziny, kiedy wreszcie podjechali. Wsiadła i dostała tylko szybkiego buziaka w
policzek i pełne lekko kpiarskiego uznania spojrzenie na jej „wazonik”, po czym
szybko przeszła do tyłu widząc, że między Svenem a Paddy’m toczy się jakaś
poważniejsza rozmowa, w dodatku po niemiecku. Po chwili jednak przyszedł do
niej.
- Przepraszam,
chciałem coś dokończyć, to było dość ważne.
- Jasne, nie ma
problemu.
- Jak tam? – zapytał,
przeczesując włosy.
- Świetnie. Zobacz, co
dostałam. – pokazała mu z dumą swoje kwiatki. – Ale nie wiem od kogo… Przyniósł
je jakiś „mesążeh”, a na bileciku są tylko jakieś gryzmoły…
- Osz ty… Ciekawe od
kiedy gryzmoły są ‘sooo cute?’ – wytknął jej, imitując słodki ton i zaczął ją
łaskotać. Skończyło się tak, że byli oboje oblani wodą z różyczek, wygnieceni i
czerwoni na twarzach od szarpania się. I właśnie wtedy Sven zaparkował pod
kościołem.
- No, to zapraszam na
niedzielną uroczystość. – wyśmiał ich wygląd. – Ja siadam osobno.
- Bardzo śmieszne. Mogłeś
nas uprzedzić, że to już. – burknął Paddy, próbując rozciągnąć harmonijkę na
koszuli. W końcu wetknął ją do spodni. Magda uczesała się i przypudrowała, i
stwierdziła, że nie ma tragedii. Poszli. Na stole tuż przy wejściu leżały
kartki z przebiegiem Mszy w trzech językach – niemieckim, francuskim i
angielskim. Ucieszyła się bardzo, bo ani po niemiecku, ani po francusku nie
potrafiła swobodnie się modlić. Ani nawet swobodnie zrobić zakupów, tak swoją
drogą…
Kiedy więc zapakowali się z powrotem
do busa, po Mszy, kolacji, lodach i krótkim spacerze, powiedziała Paddy’emu o
swoim pomyśle na kurs niemieckiego.
- Świetny pomysł! –
ucieszył się. – Myślałaś o tym jeszcze przed przyjazdem do Niemiec chyba?
- Tak, ale jakoś się
potem rozeszło przez organizowanie mojego nowego życia. A teraz na spokojnie
mogłabym do tego wrócić.
- Może ja będę cię
uczyć?! – podekscytował się Paddy.
- Mhm, już widzę
efektywność tych lekcji.
- A co, na widok
lektora nie mogłabyś się skupić na materiale? – uśmiechnął się, cmokając ją w
szyję
- Nie, raczej ty na
widok kursantki nie mógłbyś wydobyć z siebie słowa w żadnym języku… - odgryzła
się.
- No, to akurat
prawda… - przyznał rozbrajająco, oparł głowę na jej ramieniu i zamknął oczy. –
Hej, chyba o czymś zapomniałaś! – krzyknął i wyprostował się nagle, aż
podskoczyła. Parsknęli śmiechem oboje.
- Słuchajcie, ja tu
się muszę skupić! Spokój tam! – zamarudził Sven zza kierownicy, ale z
przymrużeniem oka.
- O czym? – zapytała,
trzęsąc się ze śmiechu.
- O podziękowaniach!
- O podziękowaniach? W
liczbie mnogiej? Za jeden mały bukiecik i gryzmoły? Chyba za bardzo się cenisz…
- Nie, ja cię dzisiaj…
- i rzucił się na nią z tymi swoimi długimi paluchami, łaskocząc ją tak, że
mało się nie udusiła, a nie miała gdzie uciekać, bo siedziała przy oknie.
Kiedy wreszcie się
poddała i trochę się uspokoili, podziękowała mu. Za każdą różyczkę w bukiecie
osobno. A za gryzmoły to już w ogóle…
- I jeszcze obiecałaś
mi Riquewihr. – powiedział, kiedy na chwilę przestali się całować. Kiedyś
zgadali się na temat tej miejscowości w Alzacji. Że oboje byli nią zachwyceni i
chętnie by tam wrócili. Teraz był najwidoczniej czas na taki powrót.
- Pamiętam. I bardzo
chętnie zrealizuję tę obietnicę. Tylko kiedy?
- No, przecież w
przyszłą niedzielę. Tak napisałaś… - zrobił minę dzieciaka czekającego na
obiecaną zabawkę.
- No tak, nad czym ja
się w ogóle zastanawiam. – zmierzwiła mu włosy. – Jeśli masz czas, to jedziemy.
- Jedźmy! Teraz będzie
tam pięknie… - rozmarzył się. Miał tak słodką minę, że nie wytrzymała i znów go
pocałowała. Potem zasnęli, wtuleni w siebie.
Magda
przebudziła się, kiedy zorientowała się, że stoją. Wyjrzała przez okno. Sven
stał przy busie rozmawiając z … Angelo.
- Paddy, obudź się. –
szturchnęła go lekko. – Angelo tu jest.
- Co…? – mruknął
nieprzytomnie. - Jaki Angelo?
- Kelly. Ten blondyn z
Kelly Family, najmłodszy. Kojarzysz?
- Tak, to mój brat, ale
co on tu robi? – odpowiedział całkiem poważnie. Parsknęła śmiechem.
Wyszli w końcu i
przywitali się z Angelo. Okazało się, że potrzebował pilnie jakiegoś sprzętu i
Sven mu po drodze podrzucił. Obrzucił ich ciekawskim spojrzeniem, kiedy na
wpół-przytomny Paddy najzupełniej naturalnym ruchem objął Magdę w pasie,
opierając swoją głowę o jej.
- Oni tak zawsze? –
zapytał Svena przy nich, z uśmiechem ekscytacji na twarzy.
- No, raczej. Ich się
zresztą spytaj, a nie mnie. – zreflektował się Sven. Magda z Paddy’m uśmiechali
się tylko.
- Zadzwonię do ciebie
jutro, co, bracie? – Paddy klepnął Angelo w ramię. – Teraz musimy lecieć. A co
u was, w porządku? – dodał jeszcze.
- Tak, w porządku. –
Angelo ciągle patrzył na nich taki szczerze uradowany. – Cieszę się, że u was
też. Trzymajcie się, pa!
- Cześć!
Następny
przystanek był już pod domem Magdy. Sven wysiadł tylko na moment, żeby ją
uścisnąć, a potem zostawił ich samych. Paddy wypakował jej walizkę i poszli na
górę. Kiedy stanęli przed sobą w jej przedpokoju, zrobiło jej się tak smutno,
jakby mieli się rozstać na miesiąc, a nie zobaczyć pewnie już na drugi dzień.
Paddy złapał ją w pasie i powiedział:
- Dziękuję ci, że
pojechałaś ze mną. Dzięki tobie to był niezwykły czas.
- To ja ci dziękuję…
sama nie wiem, za co najbardziej, ale lista jest długa.
- Czyli mogę liczyć na
to, że jeszcze kiedyś pojedziesz ze mną w trasę? – zapytał z uśmiechem, ale
było w jego głosie coś, co kazało odpowiedzieć jej choć częściowo poważnie.
- Pojadę. Może nawet
więcej niż raz. – pocałował ją w czoło. Potem w czubek nosa. A potem w usta.
Żadne nie miało ochoty się rozstawać.
Tulili
się tak jeszcze dłuższą chwilę, aż w końcu Paddy powiedział:
- Muszę już iść,
kochanie. Sven też jest przecież zmęczony. – „Kochanie”… Wiedziała, że tym
razem to ona zaczęła, ale nie spodziewała się, że tak szybko do niej wróci, i
że wypowiedziane na głos zabrzmi z taką mocą.
Pokiwała głową w
odpowiedzi.
- Idź. Będę tęsknić.
- Ja też. Zadzwonię
jutro.
Kiedy została sama ze swoimi
myślami, w otoczeniu, które znała sprzed wyjazdu, przypomniało jej się, z jakim
nastawieniem i wyobrażeniami tam jechała i jak to się miało do rzeczywistości.
Stwierdziła, że w ogóle nie była w stanie wyobrazić sobie przed wyjazdem, że
ich relacja tak się pogłębi. Aż tak, że czuła, jakby była z nim mnóstwo czasu,
i że naprawdę wiele znaczących rzeczy wydarzyło się między nimi od ich
pierwszego pocałunku.
- Kelly. Ten blondyn z Kelly Family, najmłodszy. Kojarzysz? - poplułam monitor! No serio, aż się uśmiałam w głos! Takie wyjazdy sprzyjają pogłębianiu się relacji. Serio. I tutaj było to widać. Pięknie!
OdpowiedzUsuńDzięki za wszystkie komentarze :) Super, że się dobrze bawisz, czytając. Zmieniłam ustawienia dot. komentarzy, ale mam jakieś problemy z komputerem i nie wiem, czy się zapisały. Będę próbować do skutku. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńUśmiałam sie na tego Angelo 😂
OdpowiedzUsuń