… I feel like
flying over, flying over the clouds…
Położyła
się na łóżku i zamknęła oczy. Próbowała uspokoić szalejące emocje. Dlaczego on
aż tak na nią działał? Znała siebie i widziała, że jest niebezpiecznie blisko
przysłowiowego stracenia głowy dla niego. Ostatni raz pozwoliła sobie na coś
takiego… jakieś dziesięć lat wcześniej. Nie żałowała, ale za każdym kolejnym
razem była zachowawcza i ostrożna. I dobrze, bo te kolejne razy nie były zbyt
fortunnie wybierane. Teraz jednak znów czuła się jak beztroska studentka. Na
początku traktowała go przecież tylko po przyjacielsku… Może dlatego, że nie wierzyła,
że on mógłby chcieć… że w niej… że z nią…
Usłyszała
nagle szelest papieru i pukanie do drzwi. Zobaczyła kartkę na podłodze.
Otworzyła, ale nie było go tam. Spojrzała na zapisaną stronę. Tekst piosenki.
Serce zabiło jej mocniej. Domyślała się, której. Usiadła, starając się opanować
drżenie rąk. „Przepraszam, że w ten sposób. Obiecuję, że kiedyś ci ją
zaśpiewam. Mam nadzieję, że ci się spodoba. P.” – brzmiał początek. A to, co
było pod spodem, przeszło jej oczekiwania:
I didn’t know
what I was being led into when I first saw you
I didn’t know
why I wanted to see you again so much
All I knew
was that I had to be near you
Nearer and
nearer, to touch your heart
I let this
urge guide me
‘cause it
came from above
I let this
urge guide me
The urge to
give you love
You seemed so
fragile and so closed when I first saw you
Yet ready to
share with me your soul
I poured mine
before you and it stepped forward
I fought for
every moment to tame your heart.
I let this
urge guide me
‘cause it
came from above
I let this
urge guide me
The urge to
give you love
I’m letting
this urge guide me
‘cause it came
from above
I’m letting
this urge guide me
Want to feed
you all my love
Łza wzruszenia kapnęła
na kartkę. Potem druga. I trzecia. Gdyby wiedziała, co wstydził się zaśpiewać,
nie zachowałaby się tak. Dałaby mu czas. Ale jej niepewność siebie i ciągle
niewielkie zaufanie do niego jako jej… jako kogoś, z kim jest, przyspieszyły
trochę to wyznanie. On sam jednak, z własnej woli, chciał jej to zaśpiewać.
Mógł przecież wybrać jakąkolwiek inną piosenkę. A nie „coś nowego”. Nie
wiedziała, co ma teraz zrobić. Czy iść do niego i wzruszać się otwarcie, czy
poczekać do rana, bo w końcu mógł już zasnąć, zmęczony po całym dniu… A może nie
chciał o tym rozmawiać, skoro tylko wsunął jej kartkę pod drzwi?
Wyszła
po cichu do ich wspólnego hallu i próbowała dostrzec, czy w jego pokoju świeci
się jeszcze światło. Ale wydawało się być ciemno i nie dochodził stamtąd żaden
dźwięk. Zapukała najdelikatniej, jak się dało.
- Come in. – usłyszała
jednak. Kiedy otworzyła drzwi, Paddy właśnie wstawał. Był w piżamie, miał na
sobie krótkie spodenki w kolorową kratkę i czarną koszulkę. Ona była w podobnym
stroju, tylko w jeszcze krótszych szortach i koszulce na ramiączkach. Z tego
wszystkiego zapomniała o szlafroku, czymkolwiek…
- Obudziłam cię? –
zapytała prawie szeptem, jakby nie chcąc do końca wyrywać go ze snu.
- Nie, dopiero się
położyłem. – też brzmiał cicho i niepewnie. Stali na wprost siebie w, oświetleni
tylko poświatą latarni z zewnątrz.
- Dziękuję ci. To
najpiękniejsza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałam. Chociaż sama musiałam
zgrać w głowie tekst z melodią, więc liczę na lepszą wersję – uśmiechnęła się.
– I… - nie wytrzymała. Po jej policzku
popłynęła łza. Starła ją szybko wierzchem dłoni. – Ja mam dokładnie takie samo
pragnienie, Paddy. I też mam je, odkąd cię pierwszy raz zobaczyłam, ale
zakopałam je od razu gdzieś głęboko, bo wydawało się takie nierealne... A teraz
stało się tak silne, że aż mnie przeraża. Tylko już wiem, że nie muszę się bać…
- Chodź tu do mnie. –
wyciągnął ręce i przyciągnął ją do siebie. Ten zapach… Był jak narkotyk, ciągle
chciała go czuć. On chyba podobnie reagował na nią, bo wtulił twarz w jej włosy
i trwał tak dłuższą chwilę, nieruchomo. Potem pociągnął ją w stronę łóżka,
usiadł i posadził ją sobie na kolanach. Jedną ręką trzymał ją za plecy, drugą
splótł palcami z jej dłonią i położył na jej udzie. Od jego bliskości prawie
kręciło jej się w głowie. Nie myślała już o niczym, tylko o tym, że jest tu z
nim i nie chce być nigdzie indziej. Że on jest przy niej, że patrzy w nią tymi
czystymi, granatowymi oczami jak w uosobienie największego szczęścia i oboje wiedzą, po co przeszli całą drogę
swojego życia: żeby mogli dotrzeć właśnie do tego miejsca, dokładnie tak
ukształtowani, jak są, żeby mogli odtąd żyć już dla tego drugiego i to o jego
szczęście troszczyć się najbardziej na świecie.
- Pójdę już, Paddy. –
powiedziała, głaszcząc go karku i po plecach. – Masz jutro kolejny intensywny
dzień przed sobą.
- Nieważne. Nie idź
jeszcze… - pocałował ją w ramię. I w szyję. W usta. Przesunął dłońmi po jej
nagich ramionach, a potem wzdłuż pleców, aż do talii. Potem czuła jego usta i
dłonie wszędzie tam, gdzie mogły być, nie przekraczając pewnej granicy. Ich
oddechy były jednak coraz szybsze, a dotyk coraz bardziej niecierpliwy… Leżała
na łóżku, mając go nad sobą, obie jej ręce błądziły pod koszulką po jego
plecach, torsie, brzuchu… Z trudem opanowała się, żeby je stamtąd zabrać.
Widziała, co się z nim dzieje, widziała, jak jej samej trudno jest się
opanować. To był moment decyzyjny. Jeśli teraz się nie zatrzymają, potem będzie
jeszcze trudniej, w ogóle za chwilę będzie już za późno…
- Paddy. –
powiedziała, dotykając jego rozpalonego policzka i odsuwając się trochę.
Otworzył oczy i
spojrzał na nią jak przez mgłę.
- We can’t… - dodała,
całując czubki jego palców.
- Przepraszam. Chyba
posunąłem się za daleko. – położył się obok niej na plecach i schował twarz w
dłoniach. – Ale kiedy jesteś tak blisko… w takim stroju… pachniesz tak
niesamowicie i wydajesz się taka… moja… naprawdę nie mogę się powstrzymać.
- Nie przepraszaj,
Skarbie. – teraz on drgnął. – Przecież ja robiłam to samo.
- Ale ty chciałaś
pójść. To ja to sprowokowałem.
- Tak, bardzo chciałam
pójść. Siedząc ci na kolanach i głaszcząc cię. O niczym innym nie marzyłam,
tylko, żeby pójść.
Uśmiechnął się w
końcu.
- Muszę napić się
wody. – powiedział. – Ale nie mam już… - zreflektował się.
- Ja mam. Mogę ci
przynieść trochę. Bo inaczej nie będziesz już spał tej nocy. – mrugnęła mu.
- Uuu, masz poziom „Ekspert”
w kategorii lousy song lyrics. –
zabłysnął Paddy ripostą.
- No, ten jest
rzeczywiście lousy. Ale zdarzają ci
się nieco lepsze. – weszli do jej pokoju i ich wzrok spoczął na kartce z jednym
z tych drugich właśnie. Paddy złapał go i spojrzał na rozmazany w kilku
miejscach atrament.
- Mag… - popatrzył na
nią z czułością. Cmoknęła go tylko w policzek i zasugerowała głową wyjście. –
Ok, ok. Teraz już naprawdę idziemy spać.
- Dobranoc.
Somebody get mi some water! Hahaha! Piękne to z tym tekstem, hahaha! W ogóle bardzo wzruszająca część. Ja tam z nimi jestem i widzę to, co oni robią, naprawdę, fajnie jest czytać takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńAle gorąco się robi no no no .... jak widzę ktoś tu ma silną wolę 😂 nie wiem czy potrafiła bym przerwać w takim momencie z takim facetem 😂
OdpowiedzUsuń