poniedziałek, 5 maja 2014

19.


… I feel like flying over, flying over the clouds…

Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Próbowała uspokoić szalejące emocje. Dlaczego on aż tak na nią działał? Znała siebie i widziała, że jest niebezpiecznie blisko przysłowiowego stracenia głowy dla niego. Ostatni raz pozwoliła sobie na coś takiego… jakieś dziesięć lat wcześniej. Nie żałowała, ale za każdym kolejnym razem była zachowawcza i ostrożna. I dobrze, bo te kolejne razy nie były zbyt fortunnie wybierane. Teraz jednak znów czuła się jak beztroska studentka. Na początku traktowała go przecież tylko po przyjacielsku… Może dlatego, że nie wierzyła, że on mógłby chcieć… że w niej… że z nią…

Usłyszała nagle szelest papieru i pukanie do drzwi. Zobaczyła kartkę na podłodze. Otworzyła, ale nie było go tam. Spojrzała na zapisaną stronę. Tekst piosenki. Serce zabiło jej mocniej. Domyślała się, której. Usiadła, starając się opanować drżenie rąk. „Przepraszam, że w ten sposób. Obiecuję, że kiedyś ci ją zaśpiewam. Mam nadzieję, że ci się spodoba. P.” – brzmiał początek. A to, co było pod spodem, przeszło jej oczekiwania:

I didn’t know what I was being led into when I first saw you
I didn’t know why I wanted to see you again so much
All I knew was that I had to be near you
Nearer and nearer, to touch your heart

I let this urge guide me
‘cause it came from above
I let this urge guide me
The urge to give you love

You seemed so fragile and so closed when I first saw you
Yet ready to share with me your soul
I poured mine before you and it stepped forward
I fought for every moment to tame your heart.

I let this urge guide me
‘cause it came from above
I let this urge guide me
The urge to give you love

I’m letting this urge guide me
‘cause it came from above
I’m letting this urge guide me
Want to feed you all my love

Łza wzruszenia kapnęła na kartkę. Potem druga. I trzecia. Gdyby wiedziała, co wstydził się zaśpiewać, nie zachowałaby się tak. Dałaby mu czas. Ale jej niepewność siebie i ciągle niewielkie zaufanie do niego jako jej… jako kogoś, z kim jest, przyspieszyły trochę to wyznanie. On sam jednak, z własnej woli, chciał jej to zaśpiewać. Mógł przecież wybrać jakąkolwiek inną piosenkę. A nie „coś nowego”. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Czy iść do niego i wzruszać się otwarcie, czy poczekać do rana, bo w końcu mógł już zasnąć, zmęczony po całym dniu… A może nie chciał o tym rozmawiać, skoro tylko wsunął jej kartkę pod drzwi?

Wyszła po cichu do ich wspólnego hallu i próbowała dostrzec, czy w jego pokoju świeci się jeszcze światło. Ale wydawało się być ciemno i nie dochodził stamtąd żaden dźwięk. Zapukała najdelikatniej, jak się dało.
- Come in. – usłyszała jednak. Kiedy otworzyła drzwi, Paddy właśnie wstawał. Był w piżamie, miał na sobie krótkie spodenki w kolorową kratkę i czarną koszulkę. Ona była w podobnym stroju, tylko w jeszcze krótszych szortach i koszulce na ramiączkach. Z tego wszystkiego zapomniała o szlafroku, czymkolwiek…
- Obudziłam cię? – zapytała prawie szeptem, jakby nie chcąc do końca wyrywać go ze snu.
- Nie, dopiero się położyłem. – też brzmiał cicho i niepewnie. Stali na wprost siebie w, oświetleni tylko poświatą latarni z zewnątrz.
- Dziękuję ci. To najpiękniejsza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałam. Chociaż sama musiałam zgrać w głowie tekst z melodią, więc liczę na lepszą wersję – uśmiechnęła się. – I…  - nie wytrzymała. Po jej policzku popłynęła łza. Starła ją szybko wierzchem dłoni. – Ja mam dokładnie takie samo pragnienie, Paddy. I też mam je, odkąd cię pierwszy raz zobaczyłam, ale zakopałam je od razu gdzieś głęboko, bo wydawało się takie nierealne... A teraz stało się tak silne, że aż mnie przeraża. Tylko już wiem, że nie muszę się bać…
- Chodź tu do mnie. – wyciągnął ręce i przyciągnął ją do siebie. Ten zapach… Był jak narkotyk, ciągle chciała go czuć. On chyba podobnie reagował na nią, bo wtulił twarz w jej włosy i trwał tak dłuższą chwilę, nieruchomo. Potem pociągnął ją w stronę łóżka, usiadł i posadził ją sobie na kolanach. Jedną ręką trzymał ją za plecy, drugą splótł palcami z jej dłonią i położył na jej udzie. Od jego bliskości prawie kręciło jej się w głowie. Nie myślała już o niczym, tylko o tym, że jest tu z nim i nie chce być nigdzie indziej. Że on jest przy niej, że patrzy w nią tymi czystymi, granatowymi oczami jak w uosobienie największego szczęścia i  oboje wiedzą, po co przeszli całą drogę swojego życia: żeby mogli dotrzeć właśnie do tego miejsca, dokładnie tak ukształtowani, jak są, żeby mogli odtąd żyć już dla tego drugiego i to o jego szczęście troszczyć się najbardziej na świecie.
- Pójdę już, Paddy. – powiedziała, głaszcząc go karku i po plecach. – Masz jutro kolejny intensywny dzień przed sobą.
- Nieważne. Nie idź jeszcze… - pocałował ją w ramię. I w szyję. W usta. Przesunął dłońmi po jej nagich ramionach, a potem wzdłuż pleców, aż do talii. Potem czuła jego usta i dłonie wszędzie tam, gdzie mogły być, nie przekraczając pewnej granicy. Ich oddechy były jednak coraz szybsze, a dotyk coraz bardziej niecierpliwy… Leżała na łóżku, mając go nad sobą, obie jej ręce błądziły pod koszulką po jego plecach, torsie, brzuchu… Z trudem opanowała się, żeby je stamtąd zabrać. Widziała, co się z nim dzieje, widziała, jak jej samej trudno jest się opanować. To był moment decyzyjny. Jeśli teraz się nie zatrzymają, potem będzie jeszcze trudniej, w ogóle za chwilę będzie już za późno…
- Paddy. – powiedziała, dotykając jego rozpalonego policzka i odsuwając się trochę.
Otworzył oczy i spojrzał na nią jak przez mgłę.
- We can’t… - dodała, całując czubki jego palców.
- Przepraszam. Chyba posunąłem się za daleko. – położył się obok niej na plecach i schował twarz w dłoniach. – Ale kiedy jesteś tak blisko… w takim stroju… pachniesz tak niesamowicie i wydajesz się taka… moja… naprawdę nie mogę się powstrzymać.
- Nie przepraszaj, Skarbie. – teraz on drgnął. – Przecież ja robiłam to samo.
- Ale ty chciałaś pójść. To ja to sprowokowałem.
- Tak, bardzo chciałam pójść. Siedząc ci na kolanach i głaszcząc cię. O niczym innym nie marzyłam, tylko, żeby pójść.
Uśmiechnął się w końcu.
- Muszę napić się wody. – powiedział. – Ale nie mam już… - zreflektował się.
- Ja mam. Mogę ci przynieść trochę. Bo inaczej nie będziesz już spał tej nocy. – mrugnęła mu.
- Uuu, masz poziom „Ekspert” w kategorii lousy song lyrics. – zabłysnął Paddy ripostą.
- No, ten jest rzeczywiście lousy. Ale zdarzają ci się nieco lepsze. – weszli do jej pokoju i ich wzrok spoczął na kartce z jednym z tych drugich właśnie. Paddy złapał go i spojrzał na rozmazany w kilku miejscach atrament.
- Mag… - popatrzył na nią z czułością. Cmoknęła go tylko w policzek i zasugerowała głową wyjście. – Ok, ok. Teraz już naprawdę idziemy spać.

- Dobranoc.

2 komentarze:

  1. Somebody get mi some water! Hahaha! Piękne to z tym tekstem, hahaha! W ogóle bardzo wzruszająca część. Ja tam z nimi jestem i widzę to, co oni robią, naprawdę, fajnie jest czytać takie rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale gorąco się robi no no no .... jak widzę ktoś tu ma silną wolę 😂 nie wiem czy potrafiła bym przerwać w takim momencie z takim facetem 😂

    OdpowiedzUsuń