poniedziałek, 19 maja 2014

25.


Travelling miles to find old values in this present day…

Wracała spacerkiem, bo noc była ciepła, a okolica wydawała się spokojna. Zadzwoniła do Paddy’ego, opowiedzieli sobie wrażenia z dnia, Paddy cieszył się po spotkaniu z Angelo, że pogadali sobie jak za starych dobrych czasów, a Magda mówiła, jak dobrze rozumieją się z Kirą i jak szybko przełamały opory przed szczerą rozmową. Umówili się na drugi dzień na lunch i zakupy, bo rano Paddy miał coś jeszcze do załatwienia, a wieczorem jechali już przecież. Na niedzielę, do Riquewihr.

Około 19:00 w sobotę zapakowali wszystko, co mogło być im potrzebne i wyruszyli. Trasa nie była jakaś bardzo długa, ale i tak mieli się zmienić w połowie, bo oboje uwielbiali prowadzić. Paddy nie miał oporów, żeby Magda prowadziła jego samochód – nie czuł się z nim jakoś szczególnie związany. Co innego, gdyby chciała grać na jego gitarze, ale za to się nie zabierała, bo nie miała o tym pojęcia. Chociaż pewnie gitarę też by jej udostępnił, gdyby jej zależało…

Rozmawiali bardzo dużo o duchowych sprawach i różnych rozterkach z tego tytułu, jak sobie z nimi radzą i jak próbują je sobie układać. Mieli naprawdę podobne patrzenie na te sprawy. Zresztą przeżywali to samo w tym momencie, więc tym łatwiej było im się zrozumieć. Motyw przewodni rozterek dotyczył bowiem kwestii priorytetów – że bardzo trudno jest mieć Boga na pierwszym miejscu, tak naprawdę, kiedy to drugi człowiek tak cię pociąga i absorbuje. I że oczywiście, trzeba widzieć Boga  w tym drugim człowieku, a jednocześnie nie zrobić sobie z niego bożka… Tego wszystkiego mieli się dopiero uczyć w relacji ze sobą. Potem zaczęli słuchać muzyki, Magda puszczała mu swoje ulubione piosenki, on jej swoje. Niewiele się pokrywało, ale byli otwarci na nowe nurty, więc było ciekawie. Na postoju Magda zapytała nagle:
- Paddy, zarezerwowałeś może jakiś nocleg?
- Yyy, no nie, a miałem?
- Nie było nic ustalone, tak się tylko zastanawiam.
- Pewnie znajdziemy coś na miejscu.
- Na pewno, tylko że będzie już późno, a to jest mała miejscowość. Nie sądzę, że w każdym hotelu czy pensjonacie czuwają przez całą noc, czekając na ewentualnych gości. Ale na pewno coś znajdziemy.

I znaleźli. O 1:00 w nocy, po 40 minutach szukania. Dwuosobowy pokój z małżeńskim łożem…
- Mag, przepraszam cię, ja mogę nawet spać na podłodze, ale nie każ mi szukać dalej…
- Na pewno nie ma nic chociaż z dwoma łóżkami? – zwróciła się po angielsku do recepcjonisty.
- Two beds. – powiedział wskazując na łoże. – One bed like two beds.
Paddy prawie tarzał się ze śmiechu. Poddała się. Podziękowali i wzięli klucz.
- No, kochanie, świetnie ci poszło! – nabijał się z niej. – One bed like two beds. Zmieścimy się.
- Ty podobno śpisz na podłodze! – odgryzła się. Mina mu trochę zrzedła.
- Naprawdę myślisz, że to konieczne? Możemy przecież po prostu spać obok siebie. To tylko parę godzin… - brzmiał, jakby sam siebie chciał przekonać. Magda walczyła w sobie. Z jednej strony myśl o zasypianiu i obudzeniu się przy nim była pokusą niemal nie do odparcia. Ale z drugiej właśnie… Była pokusą. A z pokusą się nie dyskutuje… Z trzeciej jednak strony – skoro Paddy był taki pewny, że będą tylko spać obok siebie, może po prostu powinna mu zaufać. Paddy patrzył na nią i czekał na jej reakcję.

- Ok. – powiedziała tylko i poszła pod prysznic.

1 komentarz:

  1. Ciekawe jaka jest definicja spania w jednym łóżku każdy może to inaczej interpretować 😂

    OdpowiedzUsuń