Travelling
miles to find old values in this present day…
Wracała
spacerkiem, bo noc była ciepła, a okolica wydawała się spokojna. Zadzwoniła do
Paddy’ego, opowiedzieli sobie wrażenia z dnia, Paddy cieszył się po spotkaniu z
Angelo, że pogadali sobie jak za starych dobrych czasów, a Magda mówiła, jak
dobrze rozumieją się z Kirą i jak szybko przełamały opory przed szczerą
rozmową. Umówili się na drugi dzień na lunch i zakupy, bo rano Paddy miał coś
jeszcze do załatwienia, a wieczorem jechali już przecież. Na niedzielę, do
Riquewihr.
Około
19:00 w sobotę zapakowali wszystko, co mogło być im potrzebne i wyruszyli.
Trasa nie była jakaś bardzo długa, ale i tak mieli się zmienić w połowie, bo
oboje uwielbiali prowadzić. Paddy nie miał oporów, żeby Magda prowadziła jego
samochód – nie czuł się z nim jakoś szczególnie związany. Co innego, gdyby
chciała grać na jego gitarze, ale za to się nie zabierała, bo nie miała o tym
pojęcia. Chociaż pewnie gitarę też by jej udostępnił, gdyby jej zależało…
Rozmawiali
bardzo dużo o duchowych sprawach i różnych rozterkach z tego tytułu, jak sobie
z nimi radzą i jak próbują je sobie układać. Mieli naprawdę podobne patrzenie
na te sprawy. Zresztą przeżywali to samo w tym momencie, więc tym łatwiej było
im się zrozumieć. Motyw przewodni rozterek dotyczył bowiem kwestii priorytetów
– że bardzo trudno jest mieć Boga na pierwszym miejscu, tak naprawdę, kiedy to
drugi człowiek tak cię pociąga i absorbuje. I że oczywiście, trzeba widzieć
Boga w tym drugim człowieku, a jednocześnie
nie zrobić sobie z niego bożka… Tego wszystkiego mieli się dopiero uczyć w
relacji ze sobą. Potem zaczęli słuchać muzyki, Magda puszczała mu swoje
ulubione piosenki, on jej swoje. Niewiele się pokrywało, ale byli otwarci na
nowe nurty, więc było ciekawie. Na postoju Magda zapytała nagle:
- Paddy,
zarezerwowałeś może jakiś nocleg?
- Yyy, no nie, a
miałem?
- Nie było nic
ustalone, tak się tylko zastanawiam.
- Pewnie znajdziemy
coś na miejscu.
- Na pewno, tylko że
będzie już późno, a to jest mała miejscowość. Nie sądzę, że w każdym hotelu czy
pensjonacie czuwają przez całą noc, czekając na ewentualnych gości. Ale na
pewno coś znajdziemy.
I
znaleźli. O 1:00 w nocy, po 40 minutach szukania. Dwuosobowy pokój z małżeńskim
łożem…
- Mag, przepraszam
cię, ja mogę nawet spać na podłodze, ale nie każ mi szukać dalej…
- Na pewno nie ma nic
chociaż z dwoma łóżkami? – zwróciła się po angielsku do recepcjonisty.
- Two beds. –
powiedział wskazując na łoże. – One bed like two beds.
Paddy prawie tarzał
się ze śmiechu. Poddała się. Podziękowali i wzięli klucz.
- No, kochanie,
świetnie ci poszło! – nabijał się z niej. – One bed like two beds. Zmieścimy
się.
- Ty podobno śpisz na
podłodze! – odgryzła się. Mina mu trochę zrzedła.
- Naprawdę myślisz, że
to konieczne? Możemy przecież po prostu spać obok siebie. To tylko parę godzin…
- brzmiał, jakby sam siebie chciał przekonać. Magda walczyła w sobie. Z jednej
strony myśl o zasypianiu i obudzeniu się przy nim była pokusą niemal nie do
odparcia. Ale z drugiej właśnie… Była pokusą. A z pokusą się nie dyskutuje… Z
trzeciej jednak strony – skoro Paddy był taki pewny, że będą tylko spać obok
siebie, może po prostu powinna mu zaufać. Paddy patrzył na nią i czekał na jej
reakcję.
- Ok. – powiedziała
tylko i poszła pod prysznic.
Ciekawe jaka jest definicja spania w jednym łóżku każdy może to inaczej interpretować 😂
OdpowiedzUsuń