poniedziałek, 14 kwietnia 2014

14.


My manager and agent constantly on the phone…

Kolejny dzień zaczął się od wspólnego śniadania w hotelowej restauracji. Był już z nimi Sven, całkiem miło im się rozmawiało we trójkę. Trochę ich popędzał, bo mieli jakieś trzy godziny drogi przed sobą i trochę więcej pracy przy rozstawianiu sprzętu, bo przed nimi występował ktoś inny. Popołudniowe zwiedzanie tym razem nie wchodziło więc w grę. Magda stwierdziła, że może faktycznie przyjdzie dopiero na koncert i wejdzie razem ze wszystkimi, żeby siedzieć na widowni, a po południu pochodzi sobie po sklepach. Czuła też potrzebę pobycia trochę sama ze sobą – zazwyczaj miała takiego czasu aż nadmiar, tu natomiast ciągle była wśród ludzi. Potrzebowała uporządkować w sobie trochę wydarzenia ostatnich dni. Paddy nie miał z tym problemu, cieszył się nawet, że nie będzie się nudzić i że chce spędzać czas po swojemu.

Zanim wsiedli do busa, Sven wydrukował Magdzie bilet, z nienajgorszym nawet miejscem. W drodze Paddy brzdąkał coś na gitarze i notował na kartce, a Magda trochę czytała, a trochę odpisywała na maile i smsy od znajomych. Było normalnie, momentami śmiesznie, momentami sennie. Sven puszczał jakieś ciężkie kawałki, które Magda usiłowała zagłuszyć, zakładając swoje słuchawki na głowę. Nabijali się z niej, że pewnie Kelly Family. Nie chciało jej się nawet protestować, że to akurat nieco inne klimaty. I tak nie znali, bo polskie.

Na miejscu okazało się, że są trochę inaczej rozlokowani w hotelu niż w poprzedniej miejscowości, tzn. Paddy miał ze Svenem apartament z dwoma pokojami, a Magda swój pokój piętro wyżej. Paddy ze Svenem natychmiast zmienili ten układ i Magda wylądowała z Paddy’m. Nie zdążyła się nawet wypowiedzieć na ten temat, co wyraziła głośno.
- Oj, przepraszam, jakoś tak automatycznie uznałem to za lepsze rozwiązanie, ale jeśli masz coś przeciwko… - Paddy trochę się zmieszał, a Sven przyglądał się im z rozbawieniem.
- Nie, nie mam. Można jednak było mnie zapytać o zdanie.
- No stary. – Sven klepnął Paddy’ego w ramię porozumiewawczo. – Powodzenia! – i oddalił się w stronę windy ze swoim tobołkiem.
Paddy stał z lekko zagubionym wyrazem twarzy.
- Chodźmy! – powiedziała Magda promiennie i złapała go za rękę. Rzucił jej dzikie, ale pełne humoru spojrzenie, westchnął i poszli. Obejrzeli swoje pokoje, były niemal identyczne, więc po prostu każde weszło do jednego.

            Chwilę później Paddy zapukał do jej pokoju z informacją, że ma jeszcze chwilę na lunch i pytaniem czy chce zjeść z nim. A że zapukał i wszedł nie czekając na odpowiedź, zastał ją w spodniach i staniku, ze szczoteczką do zębów w jednej ręce i telefonem w drugiej. Spojrzała na niego ze złością, potem rzuciła telefon i uciekła do łazienki.
- Ooops, przepraszam, Mag, naprawdę nie chciałem. – w jego głosie poza odrobiną skruchy słychać było, że nieźle się bawi.
- Nigdy nie czekasz na „Proszę!”?! – krzyknęła, kiedy tylko wypluła pastę.
- Czekam, ale myślałem, że już jesteś gotowa… Sorry…
Wyszła, zapinając jednocześnie guziki bluzki.
- Teraz jestem. Ile masz tego czasu? – zapytała tonem, od którego każdemu odechciałoby się jeść.
- Hej, nie złość się tak. Zapomniałem się, przecież nic się nie stało.
Odpuściła. Wzięła głęboki oddech.
- Wiem, przepraszam. Tak naprawdę zdenerwowałam się po wiadomości z pracy, a skupiło się na tobie.
- A co się stało w pracy?
- Pytają, gdzie jestem. Podobno kursanci czekają, nikt ich nie powiadomił o odwołaniu zajęć ani nie zorganizował zastępstwa. A kilka razy mówiłam, że nie będzie mnie w czwartek I piątek. Mogłam dać to na piśmie.
- No, to faktycznie słabo. Ale chyba nie pozwolisz, żeby ci to zepsuło resztę dnia?
- Nie, absolutnie nie, ale wiesz… Ciężko jest odpowiadać za błędy innych. Będę się musiała tłumaczyć po powrocie.
- Może nie? Może do tego czasu winny się ujawni?
- Może. Nieważne, nie chcę o tym teraz myśleć. To co z tym lunchem?
- Idziemy.
Po drodze rozmawiali o tłumaczeniu się. Że właściwie nie powinni tego robić. Tym bardziej w sytuacjach, gdzie jest się oskarżanym niesłusznie. I że milczenie w takich chwilach jest heroicznym wręcz wysiłkiem…

Potem ich rozważania przerwał kelner podający karty, więc przerzucili się na omawianie wyboru jedzenia. Szybko się zdecydowali, bo czasu było mało i Magda pomyślała, ze chociaż przejedzie się z nim na miejsce i stamtąd zacznie swoje samotne popołudnie, bo jakoś za wcześnie było dla niej na rozstawanie się z nim… Mimo, że tylko na kilka godzin.
- Już nie mogę. – westchnęła, odsuwając od siebie w połowie pełny talerz. Paddy siedział od 10 minut nad swoim pustym, więc spojrzał uradowany na jej makaron ze szpinakiem i zabrał się za jedzenie.
- Będziesz musiał dzisiaj więcej klaskać nogami. – zaśmiała się na ten widok.
- Co?
- No, żeby spalić te wszystkie kalorie. – Paddy załapał z opóźnieniem i roześmiał się.
- Ok, z dedykacją specjalnie dla ciebie.

Potem Paddy zadzwonił po Svena, który zabrał ich spod restauracji. Po 30 minutach stania w korkach dotarli do klubu. Był mniejszy niż sala poprzedniego dnia, ale przez to atmosfera była bardziej kameralna. Magda pochodziła sobie trochę i pooglądała wszystko, sprawdziła też swoje miejsce na widowni. Trochę pod kątem, ale w miarę blisko. Paddy też zarejestrował wzrokiem tę okolicę, żeby móc sobie później swobodnie zerkać. Pożegnali się buziakiem w policzek i poszła. 

3 komentarze: