poniedziałek, 14 kwietnia 2014

13.


Your honey kisses keep me fed…

Nie chciało jej się przebierać, sukienka dobrze wyglądała z narzuconą na wierzch cienką marynarką. Zmieniła tylko buty i rozpuściła włosy. Przerzuciła przez ramię małą torebkę i właściwie była gotowa do wyjścia. Wyszła z pokoju z tym samym czasie, w którym Paddy ze swojego. Spojrzeli tylko na siebie z uśmiechem, złapali się za ręce i poszli.

- Chcesz coś jeść? – zapytała, kiedy mijali kolejną wypełnioną ludźmi knajpkę, a z talerzy docierały do nich smakowite zapachy.
- Sam nie wiem. Chyba nie… A ty?
- Źle się czujesz? – zapytała z udawaną troską i przyjrzała mu się uważnie. Roześmiał się.
- Nie, ale jakoś nie jestem w nastroju do jedzenia. Ale mogę się przestawić zaraz, jeśli jest taka potrzeba?
- Nie ma. Chodźmy gdzieś, gdzie jest spokojniej.
Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Ona też go tak objęła i szli sobie, wolnym krokiem, rozmawiając o koncercie. Magda była strasznie ciekawa, jak on to przeżywa. Co czuje, kiedy wychodzi na scenę. Czy robią na nim jeszcze wrażenie te wszystkie piski i płacze. Czy jeśli śpiewa te same piosenki w kółko, to czy jest w stanie robić to z takim samym zaangażowaniem. Teraz była na świeżo, więc miała mnóstwo pytań w tym stylu. Nabijała się trochę z jego wygłupów, a on opowiadał, ile razy coś mu nie wyszło w trakcie, np. jak się zakrztusił wodą, kiedy chciał zrobić swoją słynną fontannę, zrobił się cały czerwony i musiał na chwilę zejść ze sceny… Ale nie została mu po tym trauma i dalej to robił, co zresztą miała „przyjemność” dzisiaj widzieć.

            Stanęli sobie przy rzece, odbijały się w niej uliczne latarnie, pięknie oświetlone kamieniczki wokół tworzyły bardzo romantyczną scenerię. Paddy objął ją od tyłu, splótł ręce na jej brzuchu i oparł brodę na jej ramieniu. Ta bliskość wychodziła im coraz swobodniej, coraz bardziej naturalnie.
- A tobie co się najbardziej podobało? – zapytał, łaskocząc oddechem jej szyję.
- Ooo, to może być bardzo długa opowieść.
- Dłuższa niż koncert? – zażartował.
Pokręciła głową i opowiedziała mu swoje wrażenia. Okroiła tylko opowieść z niektórych emocji, jakby nie chciała odkryć jeszcze przed nim wszystkich swoich kart. O ‘Sick with love’ wspomniała tylko, że jej zdaniem jest genialna.
- Bo nie moja. – powiedział po prostu.
- Ale muzyka jest twoja. A muzyka wydobywa z treści to, co najważniejsze. Wszystko tam jest: ich miłość, czystość, zachwyt sobą nawzajem, pasja, z którą chcą razem biec…
Poczuła jego usta na szyi i zamilkła. Odwrócił ją twarzą do siebie i pocałował w usta. ‘Let him kiss me with the kisses from his mouth…’, zabrzmiało w jej głowie. Była jego Oblubienicą, Przyjaciółką, a on… on był jej.


        Wrócili do hotelu, wtuleni w siebie i milczący. Pożegnali się jeszcze jednym pocałunkiem, miękkim: „Dobranoc” i rozeszli się do swoich pokojów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz