Streets
and sounds, city lights…
Kolejny
dzień upłynął na gorączkowym bieganiu po sklepach, bieganiu do pracy,
prasowaniu i pakowaniu, a w międzyczasie konsultowaniu różnych szczegółów z
Paddy’m, np. czy oczekuje stosu kanapek na drogę, czy jednak przeżyje czas
między restauracjami na postojach. Niestety, oczekiwał, więc tym samym
zaplanował jej ostatnie wolne chwile wieczorem. Powiedziane zostało to
oczywiście w żartach, tak naprawdę mógł sam coś przygotować, ale sprawiało jej
to ogromną frajdę – zaspokajanie jego wiecznego głodu i wysłuchiwanie
komplementów pod adresem polskiej kuchni i jej osobistych kulinarnych talentów.
Zanim uporała się z tym wszystkim, przemyślała, w co ubierze się rano, żeby nie
musieć grzebać po szafkach w półśnie, wzięła prysznic i zrobiła wszystkie
niezbędne kosmetyczne zabiegi, było po północy. „Super, trzy godziny snu przede
mną…” – pomyślała z przekąsem. „Rano będę świeża i ponętna.” Przyszło jej do
głowy, że Paddy też pewnie jeszcze nie śpi i będzie równie ponętny jak ona.
Mieli jechać busem ze Svenem jako kierowcą, miała nadzieję, że chociaż on się
wyśpi. Zastanawiała się też, czy Sven wie o nich, czy jednak będą się nadal
zachowywać jak ‘just friends’. Z tą myślą zasnęła.
Kiedy
punkt o 4:00 Paddy stanął w jej drzwiach była gotowa, kończyła malować rzęsy na
samo-zamykających się powiekach. On za to miał podkrążone oczy, wygniecioną koszulkę
i włosy w takim stanie, że dosłownie błagały o grzebień. Nadrabiał promiennym
uśmiechem i energicznym:
- Good morning! –
które nijak nie komponowało się z jego obecnym image’em.
- Early morning,
raczej. – mruknęła Magda, tłumiąc ziewnięcie.
- Ktoś się chyba nie
wyspał? – zasugerował.
- Ktoś chyba zaspał? –
zmierzyła go znaczącym spojrzeniem i parsknęła śmiechem.
- Ej no, aż tak źle? –
spojrzał w lustro i skrzywił się. Wsadził rękę we włosy i zaraz wyciągnął, nie
mogąc przedrzeć się przez nierozczesane kołtuny. – Faktycznie, mogłem to trochę
dopracować. – zaczynał brzmieć, jakby było mu głupio, a tego nie mogła znieść.
Podeszła do niego,
dała mu buziaka w policzek i powiedziała do ucha:
- You’re looking cute.
– I ruchem głowy zasugerowała wyjście. Zarejestrowała tylko jego słodki uśmiech
i była prawie pewna, że się zarumienił.
Sven czekał przed busem, przywitał się szybkim objęciem i zapakował jej walizkę.
- To co, gotowi? –
zapytał i spojrzał na Paddy’ego. – Ty to chyba nie bardzo. – uśmiechnął się pod
nosem i mrugnął do Magdy.
- Ja wyglądam słodko.
– odpowiedział bohater poranka tonem nadąsanego pięciolatka i wszedł do środka.
Magda wzruszyła tylko ramionami i zrobiła minę pod tytułem: „Ja nic nie
poradzę” i też wsiadła. Paddy oznajmił, że ledwo stoi na nogach, spał jakąś
godzinę, więc idzie spać dalej. Magda pogadała chwilę ze Svenem, po czym też
przeniosła się do tyłu z zamiarem drzemki. Leżał wzdłuż siedzeń na samym końcu,
usiadła więc na dwóch przedostatnich i oparła się plecami o szybę. Widziała go
między siedzeniami, wyglądał naprawdę… no, po prostu słodko, żadne inne
określenie nie oddawało rysów jego twarzy, takiej spokojnej, delikatnej i
męskiej zarazem, a teraz jeszcze zamknięte powieki i cień rzęs na policzkach
sprawiały, że nie mogła oderwać od niego oczu. Wyciągnęła rękę i pogłaskała go
po tych nieujarzmionych włosach, delikatnie, nie chcąc go obudzić. Kiedy
przestała, usłyszała ciche:
- Jeszcze… proszę. – serce w niej stopniało. Głaskała go więc dalej, po włosach i po buzi, dopóki
nie miała pewności, że śpi. Miała w sobie tak ogromny pokój i tyle czułości,
która jakby skumulowana przez te wszystkie lata, teraz aktywowała się w niej z
całą mocą. Jakby całe życie czekała tylko na to. Żeby mu ją dawać.
Na pierwszym postoju zorientowała
się, że Sven został poinformowany o przebiegu jej relacji z Paddym, bo ten
zachowywał się zupełnie swobodnie – brał ją za rękę po drodze i patrzył na nią
tym swoim spojrzeniem, od którego motyle w jej brzuchu podrywały się do
szaleńczego lotu. Sven uśmiechał się tylko wyrozumiale albo z sympatią i też
nie wyglądał na skrępowanego całą sytuacją. Kiedy poszedł po kolejną kawę, a
oni zostali na moment sami, Paddy przyciągnął ją do siebie, cmoknął w czubek
głowy i powiedział:
- Zapomniałem ci
powiedzieć przed wyjazdem, że rozmawiałem ze Svenem, że jesteśmy razem. Mówiłem też Patricii i Angelo.
Czyli pewnie reszta też już wie. – uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko temu?
- Nie, dlaczego. Zastanawiałam
się wczoraj, czy on wie. A jak to będzie wyglądało na koncertach czy w hotelu?
- No właśnie, zaraz ci
wszystko opowiemy. Przepraszam, że dopiero teraz, ale jakoś wyleciało mi to z
głowy wcześniej. Było tyle ciekawszych tematów…
- Nie lubisz tego?
- Nie, bo przypomina
mi o dawnym życiu. Tzn. rozumiem, że tak musi być, jeśli chcę dalej grać, no i
teraz to właściwie nic się nie dzieje jeśli chodzi o natarczywość paparazzi czy
fanek, zwłaszcza w porównaniu do kiedyś, ale jednak – wystarczy, że nas zobaczą
razem i zaraz pojawią się zdjęcia z głupimi podpisami i domysłami, kim jesteś.
Najlepiej unikać tego, jak długo się da.
- Jasne. Czyli co –
chodzimy wszędzie osobno, siedzę gdzieś też osobno na koncercie.
- Najlepiej za
kulisami, będziesz widzieć wszystko z boku, ale za to z super-bliska. – puścił
jej oko. – Ale w hotelu nie powinno być problemu, nie sądzę, że ktoś wie, gdzie
się zatrzymaliśmy, aż takiej sensacji tam nie wzbudzam. Myślę, że poza
koncertami i okolicami sali, gdzie mogą kręcić się fanki, możemy zachowywać się
normalnie. Prawda, Sven?
- No jasne, gdyby to
były Niemcy, trzeba byłoby bardziej uważać. Ale we Francji jest spokojnie.
-------
Reszta
podróży zleciała im na rozmawianiu, słuchaniu muzyki, jedzeniu kanapek Magdy i
podziwianiu krajobrazu za oknem. O tej porze roku było pięknie, soczyście
zielono albo żółto od rzepaku i Magda co chwilę czymś się zachwycała.
Podróżowanie było kolejną pozycją na liście jej ulubionych aktywności. Po
drodze do celu Paddy wpadł na genialny pomysł zatrzymania się w małej wiosce, w
której kiedyś mieszkał jakiś czas i pokazać im wszystko. Czas im na to
pozwalał, a miejsce było rzeczywiście malownicze, otoczone pagórkami winnic i
skąpane w porannym słońcu. Załapali się nawet na poranną Mszę w skromnym,
drewnianym kościółku, więc Magda miała poczucie, że Pan Bóg błogosławi całemu
przedsięwzięciu i dało jej to jeszcze więcej radości. To było cudowne, modlić
się razem z nim, przekazywać sobie Pokój, dzielić ze sobą to, co dla nich
najważniejsze. Jego oczy też były tak przepełnione szczęściem, że aż
błyszczały, a ich granat nabrał nowej głębi. Tonęła w niej sobie beztrosko,
kiedy stali przy wyjściu czekając na Svena. Obejmowali się tylko i patrzyli
sobie w oczy, słowa były zbyteczne. Wszystko było jasne, oświetlone Tym
najjaśniejszym Światłem. Wszystkie jej wątpliwości i obawy zniknęły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz