Can I do
anything, anything for love…
Wtorkowe
zajęcia dłużyły jej się niemiłosiernie. Starała się być skupiona na pracy, ale
cały czas jej roztargnienie dawało o sobie znać: wsadzała nie tę płytę do
odtwarzacza albo w połowie zdania zamyślała się i dopiero ponaglenia kursantów
przywoływały ją do porządku. W każdym luźniejszym momencie zastanawiała się,
czy dobrze robi, zgadzając się na ten wyjazd. Wszystkie argumenty przeciw były
jednak oparte na strachu, a nim nie chciała się kierować w swoich wyborach.
Po
ostatniej lekcji sprawdziła w lusterku jak wygląda. Przeczesała włosy,
poprawiła makijaż, wzięła dwa głębokie oddechy, żeby uspokoić przebudzone nagle
„motylki” i wyszła. Rozejrzała się dookoła, ale nie było go nigdzie w zasięgu
wzroku. Zanurzyła rękę w torebce próbując wyłowić telefon, co nie udało się tak
od razu. Trzy nieodebrane połączenia i sms: „Niestety nie mogę czekać na ciebie
pod pracą, oddzwoń proszę, jak będziesz mogła. Przepraszam.” Wybrała więc szybko
jego numer, ale tym razem on nie odebrał. Poszła więc do domu, lekko
zaniepokojona takim obrotem sprawy. Wiedziała, że na pewno wypadło mu coś
ważnego, miała tylko nadzieję, że nic złego. Spróbowała zadzwonić jeszcze raz,
ale też bezskutecznie. Włączyła dźwięki w komórce, żeby nie przegapić jego
telefonu i poszła do domu.
Zjadła
coś i włączyła laptopa, żeby zająć myśli, które ciągle produkowały nowy
scenariusz wydarzeń. Zdążyła chyba nawet przysnąć, przeglądając kolejne strony,
bo kiedy wreszcie usłyszała dzwonek, podskoczyła wyrwana z zupełnie innej
rzeczywistości. Było po 23:00.
- Tak? – wychrypiała w
słuchawkę.
- Obudziłem cię?
Przepraszam. – w jego głosie słychać było zmęczenie.
- Nie, nie spałam. Co
się stało?
- Dłuższa historia.
Musiałem ratować Patricię, a właściwie Alexandra. Dennis w delegacji, samochód
w naprawie, a Alex poślizgnął się na schodach i nabił sobie ogromnego guza. Wyglądało to
naprawdę kiepsko, woleliśmy zabrać go na pogotowie na wszelki wypadek, a Pat
musiała zostać z małą, bo chyba ma grypę, w każdym razie strasznie marudziła. –
opowiadał to wszystko jednym tchem, nadal przejęty sytuacją. – W każdym razie,
przepraszam cię strasznie… Akurat byłem u nich, więc zaproponowałem pomoc…
- Paddy, wszystko jest
ok, nie tłumacz się. To zrozumiałe, że im pomogłeś. Ja sobie dałam radę.
- Naprawdę, nie jesteś
na mnie zła?
- Zła? Że zawiozłeś
dzieciaka z rozbitą głową na pogotowie? Żartujesz?
- Że przez to nie
spotkałem się z tobą…
- Proszę cię. Są
rzeczy ważne i ważniejsze. Nasze spotkanie dzisiaj należało do tej pierwszej
kategorii.
- Dzięki za
wyrozumiałość. Jesteś naprawdę… naprawdę…
- Zdrowa psychicznie.
Przynajmniej kiedy sytuacja tego wymaga. – dodała lekko rozbawionym tonem.
Paddy też się roześmiał.
- Miałem na myśli
nieco inne określenie, ale niech ci będzie.
Porozmawiali
chwilę o szczegółach tej historii, okazało się, że właściwie nic poważnego się
Alexowi nie stało, ale mają go obserwować. Ustalili też, że następnego dnia się
nie spotkają, bo trzeba się spakować i pójść chociaż trochę wcześniej spać,
żeby w czwartek wyjechać o planowanej 4:00.
- Ok, to śpij dobrze,
Paddy.
- Ty też. Dobranoc.
- Dobranoc.
- Mag? – uwielbiała to
jego zdrobnienie.
- Tak?
- Nie, nic. Zdzwonimy
się jutro.
- Ok.
Po
chwili przyszedł sms: „Jesteś naprawdę cudowna.” Przeszły ją ciarki. „Cudowna”…
Poważne słowo. Niby nic, ale brzmiało jak wyznanie. „To samo pomyślałam o
Tobie…” – odpisała tylko.
O właśnie są rzeczy ważne i ważniejsze! Zresztą Paddy to taki facet że nie dało by rady złości się o takie błahe sprawy na niego 😘
OdpowiedzUsuń