wtorek, 8 kwietnia 2014

7.


Can I do anything, anything for love…

Wtorkowe zajęcia dłużyły jej się niemiłosiernie. Starała się być skupiona na pracy, ale cały czas jej roztargnienie dawało o sobie znać: wsadzała nie tę płytę do odtwarzacza albo w połowie zdania zamyślała się i dopiero ponaglenia kursantów przywoływały ją do porządku. W każdym luźniejszym momencie zastanawiała się, czy dobrze robi, zgadzając się na ten wyjazd. Wszystkie argumenty przeciw były jednak oparte na strachu, a nim nie chciała się kierować w swoich wyborach.

Po ostatniej lekcji sprawdziła w lusterku jak wygląda. Przeczesała włosy, poprawiła makijaż, wzięła dwa głębokie oddechy, żeby uspokoić przebudzone nagle „motylki” i wyszła. Rozejrzała się dookoła, ale nie było go nigdzie w zasięgu wzroku. Zanurzyła rękę w torebce próbując wyłowić telefon, co nie udało się tak od razu. Trzy nieodebrane połączenia i sms: „Niestety nie mogę czekać na ciebie pod pracą, oddzwoń proszę, jak będziesz mogła. Przepraszam.” Wybrała więc szybko jego numer, ale tym razem on nie odebrał. Poszła więc do domu, lekko zaniepokojona takim obrotem sprawy. Wiedziała, że na pewno wypadło mu coś ważnego, miała tylko nadzieję, że nic złego. Spróbowała zadzwonić jeszcze raz, ale też bezskutecznie. Włączyła dźwięki w komórce, żeby nie przegapić jego telefonu i poszła do domu.

Zjadła coś i włączyła laptopa, żeby zająć myśli, które ciągle produkowały nowy scenariusz wydarzeń. Zdążyła chyba nawet przysnąć, przeglądając kolejne strony, bo kiedy wreszcie usłyszała dzwonek, podskoczyła wyrwana z zupełnie innej rzeczywistości. Było po 23:00.
- Tak? – wychrypiała w słuchawkę.
- Obudziłem cię? Przepraszam. – w jego głosie słychać było zmęczenie.
- Nie, nie spałam. Co się stało?
- Dłuższa historia. Musiałem ratować Patricię, a właściwie Alexandra. Dennis w delegacji, samochód w naprawie, a Alex poślizgnął się na schodach  i nabił sobie ogromnego guza. Wyglądało to naprawdę kiepsko, woleliśmy zabrać go na pogotowie na wszelki wypadek, a Pat musiała zostać z małą, bo chyba ma grypę, w każdym razie strasznie marudziła. – opowiadał to wszystko jednym tchem, nadal przejęty sytuacją. – W każdym razie, przepraszam cię strasznie… Akurat byłem u nich, więc zaproponowałem pomoc…
- Paddy, wszystko jest ok, nie tłumacz się. To zrozumiałe, że im pomogłeś. Ja sobie dałam radę.
- Naprawdę, nie jesteś na mnie zła?
- Zła? Że zawiozłeś dzieciaka z rozbitą głową na pogotowie? Żartujesz?
- Że przez to nie spotkałem się z tobą…
- Proszę cię. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Nasze spotkanie dzisiaj należało do tej pierwszej kategorii.
- Dzięki za wyrozumiałość. Jesteś naprawdę… naprawdę…
- Zdrowa psychicznie. Przynajmniej kiedy sytuacja tego wymaga. – dodała lekko rozbawionym tonem. Paddy też się roześmiał.
- Miałem na myśli nieco inne określenie, ale niech ci będzie.

Porozmawiali chwilę o szczegółach tej historii, okazało się, że właściwie nic poważnego się Alexowi nie stało, ale mają go obserwować. Ustalili też, że następnego dnia się nie spotkają, bo trzeba się spakować i pójść chociaż trochę wcześniej spać, żeby w czwartek wyjechać o planowanej 4:00.
- Ok, to śpij dobrze, Paddy.
- Ty też. Dobranoc.
- Dobranoc.
- Mag? – uwielbiała to jego zdrobnienie.
- Tak?
- Nie, nic. Zdzwonimy się jutro.
- Ok.

Po chwili przyszedł sms: „Jesteś naprawdę cudowna.” Przeszły ją ciarki. „Cudowna”… Poważne słowo. Niby nic, ale brzmiało jak wyznanie. „To samo pomyślałam o Tobie…” – odpisała tylko.

1 komentarz:

  1. O właśnie są rzeczy ważne i ważniejsze! Zresztą Paddy to taki facet że nie dało by rady złości się o takie błahe sprawy na niego 😘

    OdpowiedzUsuń