…and while you fly around my head…
Druga
część była o wiele spokojniejsza. Magda patrzyła na jego dłonie przesuwające
się po strunach gitary, obserwowała każde drgnienie na jego twarzy, chłonęła
dźwięk jego głosu. Miała wrażenie, że mogłaby tak w nieskończoność… Karmić się
jego widokiem, jego talentem. Piosenki, które były jednocześnie modlitwami,
poruszały ją najbardziej. Pociągało ją to, że tak odważnie i otwarcie dzielił
się swoim doświadczeniem Boga choć wiedział, że ryzykuje tym utratę
popularności. Ale przecież zawsze tworzył o tym, co przeżywał. Gdyby teraz
pomijał temat Boga, byłby nieszczery. Nie dało się nie pisać o najważniejszym,
o sensie, o Prawdzie. On cały tym żył, jak mógłby to przemilczeć?
‘Sick
with love’ zaśpiewał tak, że miała ciarki na całym ciele. Uwielbiała „Pieśń nad
Pieśniami”, a w tym wykonaniu jej treść docierała do niej jeszcze mocniej. Nie
miała pewności, jak w tym momencie Paddy to interpretuje, ale kiedy spojrzał na
nią spod przymkniętych powiek na ‘Let us run… run, run, run!’ prawie czuła jak
biegną razem, przez kwitnące winnice i ogrody. W końcu pozwoliła ponieść się
całkowicie emocjom i popłynęły jej łzy. Jakby dopiero teraz uwierzyła w to, co
właściwie dzieje się w jej życiu od kilku dni, a właściwie, od kilku miesięcy.
Wreszcie dostawała to, o czym zawsze marzyła. O co walczyła przez większość
swojego życia, a potem przestała i straciła nadzieję, że kiedykolwiek to
dostanie. A to przyszło niepostrzeżenie, pod przebraniem przyjaźni, pomocy.
Inaczej nie przyjęłaby tego w tamtym momencie. Tyle było w niej goryczy,
zranień i zawiedzionych nadziei na tym gruncie, że uciekłaby od razu, gdyby
widziała, do czego zmierza.
Paddy
zszedł ze sceny i zastał ją taką rozklejoną. Podszedł do niej po prostu i
przytulił.
- Wszystko w porządku?
– zapytał.
- Tak, w porządku.
Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że mnie tu
zaprosiłeś. Że mogę cię słuchać. I za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, dopiero
tutaj to do mnie dotarło.
Uśmiechnął się tak jak
tylko on potrafił i odpowiedział:
- My pleasure, uwierz mi. Muszę iść na bis. Zaraz wracam.
W trakcie bisu
pozbierała się trochę, wytarła rozmazany tusz i pośpiewała ‘Go, tell it on the
mountain’. Kiedy wrócił, zastał ją w z grubsza normalnej kondycji. I dobrze, bo
zaczęli schodzić się inni ludzie, komentować koncert, gratulować i takie tam.
Magda wycofała się z tego, wzięła butelkę wody i stanęła sobie z boku,
oglądając plakaty zapowiadające kolejne występy w tym miejscu. Potem Paddy
kiwnął jej, że zaraz wraca, przebrał się błyskawicznie, poustalał coś ze Svenem
i stanął przed nią.
Nie dziwię się, że Magda się wzruszyła... Magda - jedno z najpiękniejszych polskich imion...
OdpowiedzUsuń