sobota, 12 kwietnia 2014

11.


…and while you fly around my head…

Druga część była o wiele spokojniejsza. Magda patrzyła na jego dłonie przesuwające się po strunach gitary, obserwowała każde drgnienie na jego twarzy, chłonęła dźwięk jego głosu. Miała wrażenie, że mogłaby tak w nieskończoność… Karmić się jego widokiem, jego talentem. Piosenki, które były jednocześnie modlitwami, poruszały ją najbardziej. Pociągało ją to, że tak odważnie i otwarcie dzielił się swoim doświadczeniem Boga choć wiedział, że ryzykuje tym utratę popularności. Ale przecież zawsze tworzył o tym, co przeżywał. Gdyby teraz pomijał temat Boga, byłby nieszczery. Nie dało się nie pisać o najważniejszym, o sensie, o Prawdzie. On cały tym żył, jak mógłby to przemilczeć?

‘Sick with love’ zaśpiewał tak, że miała ciarki na całym ciele. Uwielbiała „Pieśń nad Pieśniami”, a w tym wykonaniu jej treść docierała do niej jeszcze mocniej. Nie miała pewności, jak w tym momencie Paddy to interpretuje, ale kiedy spojrzał na nią spod przymkniętych powiek na ‘Let us run… run, run, run!’ prawie czuła jak biegną razem, przez kwitnące winnice i ogrody. W końcu pozwoliła ponieść się całkowicie emocjom i popłynęły jej łzy. Jakby dopiero teraz uwierzyła w to, co właściwie dzieje się w jej życiu od kilku dni, a właściwie, od kilku miesięcy. Wreszcie dostawała to, o czym zawsze marzyła. O co walczyła przez większość swojego życia, a potem przestała i straciła nadzieję, że kiedykolwiek to dostanie. A to przyszło niepostrzeżenie, pod przebraniem przyjaźni, pomocy. Inaczej nie przyjęłaby tego w tamtym momencie. Tyle było w niej goryczy, zranień i zawiedzionych nadziei na tym gruncie, że uciekłaby od razu, gdyby widziała, do czego zmierza.

Paddy zszedł ze sceny i zastał ją taką rozklejoną. Podszedł do niej po prostu i przytulił.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak, w porządku. Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że mnie tu zaprosiłeś. Że mogę cię słuchać. I za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, dopiero tutaj to do mnie dotarło.
Uśmiechnął się tak jak tylko on potrafił i odpowiedział:
- My pleasure, uwierz mi. Muszę iść na bis. Zaraz wracam.
W trakcie bisu pozbierała się trochę, wytarła rozmazany tusz i pośpiewała ‘Go, tell it on the mountain’. Kiedy wrócił, zastał ją w z grubsza normalnej kondycji. I dobrze, bo zaczęli schodzić się inni ludzie, komentować koncert, gratulować i takie tam. Magda wycofała się z tego, wzięła butelkę wody i stanęła sobie z boku, oglądając plakaty zapowiadające kolejne występy w tym miejscu. Potem Paddy kiwnął jej, że zaraz wraca, przebrał się błyskawicznie, poustalał coś ze Svenem i stanął przed nią.


1 komentarz:

  1. Nie dziwię się, że Magda się wzruszyła... Magda - jedno z najpiękniejszych polskich imion...

    OdpowiedzUsuń