…pray,
pray, pray for a happier day…
W
sobotę były urodziny Paddy’ego. Skonsultowała się z braćmi, że o tym wiedzą i
ustalili, że cały dzień nie będą o tym wspominać, łącznie z Magdą, dopiero Mszę
odprawią w jego intencji, a po kolacji dostanie tort i już tam bracia zadbają,
żeby poczuł, że świętuje. Prezent od niej wystarczyło wydrukować, co też zrobił
jeden z braci i dał jej dyskretnie znać, ze podrzucił wszystko do jej pokoju.
Plan
był prosty, więc bez trudu został zrealizowany. Paddy zdawał się sam zupełnie
nie pamiętać o swoich urodzinach, bo komórkę miał w pokoju, a cały dzień biegał
przecież od jednego zajęcia do drugiego. Dlatego, kiedy na Mszy usłyszał swoje
imię w intencji wyglądał na szczerze zaskoczonego, aż bracia się śmiali z jego
miny. W trakcie kolacji zostało ogłoszone, że czeka ich małe świętowanie i po
posprzątaniu ze stołów wniesiony został tort i zabrzmiało „Sto lat” po francusku,
a potem jeszcze po angielsku, hiszpańsku i w jakimś afrykańskim języku, którego
Magda nie mogła zidentyfikować. Paddy się zaczerwienił, wzruszył, poprzytulał
ze wszystkimi. Podczas jedzenia tortu bracia, ci którzy znali Padda jeszcze z
jego czasów w zakonie, wnieśli rzutnik i zaprezentowali fajnie zmontowane
slajdy, właśnie z tamtego okresu, uzupełnione o parę kompromitujących fotek i
filmików z koncertów krążących po Internecie oraz bardziej aktualnych zdjęć,
dostarczonych przez Magdę… Był narrator, który uroczą angielszczyzną z
francuskim akcentem komentował każdą fotkę, więc wszyscy płakali ze śmiechu.
Potem przyszedł czas na granie i śpiewanie, a że mnóstwo braci było bardzo
uzdolnionych muzycznie, ten punkt programu też wypadł świetnie. Ludzie, którzy
byli w klasztorze tak po prostu – na rekolekcjach, czy żeby sobie odpocząć,
włączali się w śpiewy, proponowali swoje piosenki, ktoś zaczął uczyć ruchów do
dołączenia do treści, była radość. Grubo po początku ciszy nocnej, Magda z
Paddy’m zostali wyrzuceni ze stołówki, bo częścią świętowania było nie
sprzątanie, i mieli chwilę dla siebie.
- Czyli pamiętałaś?
Wysłałaś im zdjęcia… - zapytał.
- Oczywiście, że
pamiętałam! Jak mogłabym nie pamiętać? Wszystkie atrakcje mieliśmy dogadane.
- Dzięki. – cmoknął ją
w usta. – Było naprawdę super.
- Wzruszająco trochę,
co? – spojrzała na niego, uśmiechając się przenikliwie.
- Nawet bardzo. To
miejsce zawsze będzie częścią mnie. A to, że jestem tu teraz z Tobą, jest aż
niewiarygodne…
Teraz ona go
pocałowała.
- Zapomniałabym!
Przecież ja mam dla ciebie prezent! Zaczekaj chwilę. – i pobiegła do swojego
pokoju. Wróciła za 3 minuty z taką samą kopertą, w jakiej ona dostała swój
prezent urodzinowy.
- Oddajesz mi
przewodnik? – zażartował Paddy.
- Cieszysz się? –
przytaknęła z głupkowatym uśmiechem.
- Bardzo, kochanie,
zawsze potrafisz mnie zaskoczyć. – odgryzł się.
Wsadził wreszcie rękę
do koperty. „Parafinowy zabieg pielęgnacyjny dłoni...” – odczytał na głos z
kartonika z pięknym, kolorowym zdjęciem i parsknął śmiechem.
- Nie, no teraz
naprawdę ci dziękuję… Wiesz, czego mi trzeba…
- Ale to już chyba
nieaktualne, bo dzisiaj żadne bąble ci nie przeszkadzały…
- Bo jestem twardym
facetem!
- Noo… Właśnie. –
dodała szybko na widok jego miny po jej „noo” i znów się roześmiali.
- Dobra, to teraz na
poważnie – sprawdź, czy tam nie ma czegoś jeszcze. – Paddy znów zanurzył rękę w
kopercie i wyciągnął różaniec – z bardzo drobnych, srebrnych kuleczek, na tyle
długi, żeby mógł go nosić na szyi. Lubił tak robić, a te plastikowe ciągle mu
się zrywały…
- Oooo! – ucieszył
się. – Skąd wiedziałaś? Od dawna takiego szukałem!
- No widzisz, domyślna
ze mnie dziewczyna. A ten jest jeszcze ze szczególnego miejsca…
- Nie żartuj! Z
Medjugorie? No właśnie, tam takie widziałem!
- Zamówiłam u
znajomego brata, który był tam w listopadzie na pielgrzymce. I nie uwierzysz,
ale wyjęłam go ze skrzynki w poniedziałek rano, tuż przed naszym przyjazdem
tutaj.
Potem
śmiali się, że są parą dewotów, a Magda zacytowała mu rozmowę z Patricią na
temat ich wspólnego domu i przyjęcia weselnego… Zakłócali ciszę nocną już
naprawdę długo, aż w końcu ktoś im o niej przypomniał i rozeszli się wreszcie
do swoich pokojów, całując się jeszcze tylko, cichutko, na dobranoc.
uwielbiam to opowiadanie !
OdpowiedzUsuńwyraża tyle uczuć jednocześnie...lekko się czyta :)
czekam na kolejne części :)
Dziękuję bardzo! :) Cieszę się, że Ci się podoba. Część będzie już niestety tylko jedna... Dodam pewnie dziś wieczorem. Zapraszam!
OdpowiedzUsuńszkoda...mogłabym czytać to opowiadanie bez końca :)
OdpowiedzUsuńno ale coś się kończy coś się zaczyna, nic nie trwa wiecznie :)
pozdrawiam ;)
Bardzo mi miło, naprawdę :) Ja mogłabym to pisać w nieskończoność, ale trochę za bardzo to przeżywam (jak wspominam w poście o CWS...), więc czas kończyć. Poza tym opowiedziałam już wszystko, co chciałam, więc tak naprawdę historia jest kompletna, zgodnie z początkowym zamysłem. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuń